Słoneczne popołudnie, inauguracja IV ligi grupy podlaskiej w Szepietowie. Z jednej strony boiska las, z drugiej kilkudziesięciu kibiców na maleńkiej trybunie. Miejscowa Sparta podejmuje rezerwy Jagiellonii Białystok, w których w podstawowym składzie wybiega Mile Savković. - Czekałem na ten moment - nie kryje radości piłkarz.
Kilka miesięcy temu taka wizja dla serbskiego skrzydłowego byłaby pewnie jak najgorszy sen. Obecnie jednak cieszył się jak dziecko na możliwość samej gry, bo przecież pokonał najtrudniejsze chwile w swojej przygodzie z piłką. Przez wydarzenia z inauguracji rundy wiosennej PKO Ekstraklasy mógł bowiem nie zagrać już nigdy.
8 luty 2019 roku. Tego dnia kariera Savkovicia stanęła pod znakiem zapytania. Wyjazdowy mecz Jagi z Miedzią Legnica (3:0) miał zacząć w pierwszej jedenastce, ale ostatecznie usiadł na ławce rezerwowych. Podniósł się z niej dopiero w końcowym fragmencie spotkania, wszedł na boisko, ale już po kilkudziesięciu sekundach opuścił je na noszach, bo rozpaczliwy wślizg Bozo Musy tuż przed jego pierwszym kontaktem z piłką spowodował uszkodzeniem kostki, złamanie kości strzałkowej i zerwanie więzadeł.
ZOBACZ WIDEO: Championship. Kolejny bardzo dobry mecz Grabary! QPR - Huddersfield 1:1 [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Ogromny, przeszywający całą nogę ból Savković zapamięta do końca życia. Podobnie jak aż 3 zabiegi oraz żmudną rehabilitację, które trzeba było przejść, by wrócić. W to jednak ani przez chwilę nie brakowało mu wiary. - To taka próba charakteru i cierpliwości, po której wrócę jeszcze silniejszy - przekonywał w wywiadzie z WP SportoweFakty kilka tygodni po odniesieniu kontuzji.
Czytaj także: Narodziny dziecka sprawiły, że rozegrał sezon życia - historia Mile Savkovicia
Dziś można śmiało powiedzieć, że tak właśnie było. I to nie tylko dlatego, że 26-latek stracił całą rundę wiosenną, a jego zupełna przerwa od futbolu trwała ponad 4 miesiące. Po letnich urlopach los znowu wystawiał go na próbę. Wznowił bowiem upragnione treningi wraz z resztą kolegów, chociaż głównie realizował plan indywidualny. Ale kiedy zwiększał obciążenia to ból w nodze wracał i trzeba było odpoczywać. Tak uciekła część przygotowań. - Na szczęście w tej chwili jest już dobrze. W trakcie ćwiczeń nie odczuwam żadnego dyskomfortu, mogę wykonywać wszystko na 100 proc. - zapewnia nas Mile.
Savković na początku przygody z Jagą nie potrafił rozwinąć skrzydeł przez problemy z aklimatyzacją, a później blokowały go kontuzje. Teraz jednak wierzy, że wreszcie pokaże kibicom pełnię umiejętności jakie w nim drzemią. Jego motywację było zresztą widać w tym meczu rezerw ze Spartą (1:0). Był najbardziej aktywnym graczem na boisku: biegał, walczył, starał się. Trzy razy był nawet o krok od wpisania się na listę strzelców, ale za każdym razem coś stawało mu na przeszkodzie: dwa razy trafił do siatki, ale sędzia odgwizdywał pozycje spaloną, a innym razem piłka po jego strzale zatrzymała się na słupku.
Należy zauważyć, że Jagiellonia mocno wzmocniła pozycję skrzydłowego w ostatnich miesiącach. W składzie są obecnie Tomas Prikryl, Juan Camara i Martin Kostal, a ponadto zdarza się, że grywają tam również młody Bartosz Bida oraz Jesus Imaz. Serb nie boi się jednak rywalizacji. - Mam nadzieję, że wkrótce wrócę do pierwszego zespołu, ale wszystko zależy od decyzji trenerów. Niemniej nie mogę doczekać się chwili, kiedy znów zagram w Ekstraklasie - mówi.
Na powrót Savkovicia do naszej ligowej elity trzeba będzie jednak jeszcze trochę poczekać. - Najważniejsze, że jest już zdrowy w stu procentach. Na pewno jednak potrzebuje trochę czasu, by przede wszystkim jego dyspozycja fizyczna była na odpowiednim poziomie - podkreśla trener Ireneusz Mamrot.