Liga Europy. Glasgow Rangers - Legia. Jak Artur Boruc drwił na stadionie Ibrox

Newspix / Celtic SNS / Na zdjęciu: Artur Boruc
Newspix / Celtic SNS / Na zdjęciu: Artur Boruc

W jednej części Glasgow kibice mają go za świętego, w drugiej serdecznie nie cierpią. Artur Boruc zawsze prowokował kibiców Glasgow Rangers: tatuażem małpy, manifestowaniem wiary, a ci mu grozili, wyzywali i pisali, żeby spoczywał w pokoju.

Stadion Ibrox i Artur Boruc to jak kałuża benzyny i żarzący się obok niej papieros. I to na stacji paliw, przy samym dystrybutorze. Obiekt, w którym swoje mecze rozgrywa Glasgow Rangers, wiele razy kipiał po zachowaniach polskiego bramkarza. Na początku z powodu prowokacji Boruca, później wystarczył już sam fakt, że nasz bramkarz wybiegł na boisko rozegrać mecz. Kibice The Gers nie mogli na niego patrzeć.

Polak idealnie odnalazł się w środku odwiecznej wojny pomiędzy Celtikiem i Rangers, dwoma klubami z Glasgow rywalizującymi o najważniejsze trofea w kraju, ale przede wszystkim podzielonymi religijnie i politycznie. Kto chodzi na Parkhead (stadion Celticu), utożsamia się z katolickimi imigrantami z Irlandii, którzy zakładali klub. Rangersów wspierają z kolei protestanci identyfikujący się z Wielką Brytanią. Kibice obu drużyn się nienawidzą.

Dlatego fani z niebieskiej części miasta dostawali szału, kiedy Boruc ostentacyjnie manifestował swoją wiarę i nigdy nie został za to ukarany. Ba, nawet upomniany. A jako że jest to nie tylko świetny bramkarz, ale też inteligenty facet, wbijał szpilki rywalom w dyskretnych miejscach, ale wkłuwał się głęboko.

ZOBACZ WIDEO Rangers FC - Legia Warszawa. Szkoci pewni siebie. "Stawiają siebie w roli zdecydowanego faworyta"

Pokazując na przykład znak krzyża przy trybunie na Ibrox, biegając z koszulką z Janem Pawłem II i napisem "Boże błogosław papieża". Przez to w Szkocji zaczęli na niego mówić "Holy Goalie" (święty bramkarz), a kibice Celticu śpiewają o tym piosenki.

Liga Europy. Glasgow Rangers - od bankructwa do meczu z Legią

Boruc nie ograniczył się tylko do religii. Grał na nosie odwiecznego rywala przy każdej możliwej okazji. Biegał po jego stadionie z flagą "Champions", wytatuował sobie na brzuchu małpę wypinającą tyłek, dopisując obok nazwę Rangers, łapał za gardło ich zawodnika Davida Weira podczas kłótni na boisku, a kapitanowi Barry'emu Fergusonowi i kilku innym graczom Glasgow Rangers nie podał ręki po meczu. Bo jak stwierdził, po pierwsze: nie miał takiego obowiązku, po drugie: nie ściska dłoni z ludźmi, których nie lubi.

Maciej Żurawski z Borucem zagrał kilka meczów derbowych. Przed żadnym niczego się nie spodziewał. - Nie obnosił się z tym, nie opowiadał, co wymyśli. Po prostu to robił. Po pewnym czasie było to już dla mnie całkiem normalne - opowiadał nam napastnik.

Boruc za swoje wszystkie występki był przez kibiców Rangers wiele razy wyzywany. Normalne stało się, że fani rywala pokazywali mu na mieście środkowy palec, a zwłaszcza kilka dni przed derbami. Ale bramkarz zamiast się tym przejmować, nakręcał się. To był jego żywioł, lubił to, czuł adrenalinę. Zmienił podejście po wygranym Pucharze Ligi Szkockiej z Rangers. Grupa mężczyzn obrzucała jego dom cegłami.

Liga Europy. Szkocka trauma. Ta zmiana pogrążyła Legię Warszawa

- Wcześniej byłem typem lekkoducha i nie przykładałem większej wagi do tego, że coś dzieje się wokół mojej osoby. Dopiero gdy kamienie poszły w ruch, zdałem sobie sprawę, że to już jest za wiele. Powiem inaczej - może nie zmieniłem po tym wydarzeniu swojego podejścia, ale na pewno mniej się udzielałem - wspomina Boruc w rozmowie z portalem legia.net.

Nienawiść do Polaka rosła, dwa tygodnie po napadzie na jego posiadłość, w marcu 2009 roku, kibice w Irlandii Północnej przed meczem z naszą reprezentacją napisali na murku "Boruc spoczywaj w pokoju". Cały protestancki Belfast, wspierający Glasgow Rangers, robił wszystko, by sprowokować naszego zawodnika i tylko czekał na jego błąd.

Przez całe spotkanie bramkarz nasłuchał się różnych wyzwisk. A gdy przepuścił gola po podaniu Michała Żewłakowa, kibice Irlandii Północnej świętowali tak, jakby ich kadra awansowała na mistrzostwa świata. Wynik nie był ważny, choć gospodarze ograli drużynę Leo Beenhakkera 3:2. Liczyła się kompromitacja znienawidzonego Polaka.

W Celticu Boruc nie gra od dziewięciu lat, ale nikt go w Glasgow nie zapomniał. Dla fanów The Bhoys to bohater, dla rywala wróg. I ciekawe, jak kibice Glasgow Rangers zareagują, gdy polski bramkarz pojawi się znowu na Ibrox. Boruca chce tam zaprosić prezes Legii Dariusz Mioduski na rewanżowy mecz IV rundy eliminacji Ligi Europy (czwartek 29 sierpnia). Wtedy z pewnością benzyna zapłonie i dojdzie do wybuchu.

W pierwszym meczu IV rundy eliminacji Ligi Europy Legia Warszawa zremisowała u siebie z Glasgow Rangers 0:0. Rewanż w czwartek, 29 sierpnia na stadionie Ibrox o godzinie 20:45.

Komentarze (5)
marcopollo
28.08.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Cytat-Przez załe spotkanie bramkarz nasłuchał się różnych epitetów.Niekoniecznie pozytywnych:OOO Co wy tam w redakcji ćpacie? 
avatar
Nyctereutes
22.08.2019
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Tak do pierwszego porównania - benzyny nie zapali się rozżarzonym papierosem. To mit. 
avatar
zawodowiec
22.08.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
przesadzaja... rozmawialem z kibicami w Glasgow jak tam pracowalem to wspominaja go bardziej jako epizod... 
avatar
baraboszkin
22.08.2019
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
...nie podał ręki rywalom po meczu, małpę sobie wytatuował i dopisał Rangers... szczyt inteligencji i dowcipu, faktycznie, jest za co chwalić błazna (?), ton artykułu niedorzeczny... 
avatar
Przemek Zyskowski
22.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
dla Celticu Boruc jest królem i legendą tego klubu dla Rangersów wrogiem ciekawe spostrzeżenie tylko czy Legia bedzie trenować na obiektach Celticu przed rewanżem ?