Liga Europy. Szkocka trauma. Ta zmiana pogrążyła Legię Warszawa

Na hasło "Glasgow" kibice Legii dostają gorączki, ale nie białej, a zielonej. Kilka lat temu klub z Warszawy w pięknym stylu ograł Celtic, ale to Szkoci awansowali do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Bogusław Leśnodorski załamany po meczu z Celtikiem Newspix / Piotr Kucza / Bogusław Leśnodorski załamany po meczu z Celtikiem
Celtic był wtedy wyraźnie słabszy, a drużyna Henninga Berga na fali. Ograła Szkotów 4:1 w Warszawie i 2:0 w Glasgow. To było lato 2014 roku i trzecia runda eliminacji Ligi Mistrzów. Wielu polskich kibiców widziało zespół Berga w fazie grupowej rozgrywek. Wprowadzenie na boisko Bartosza Bereszyńskiego w meczu rewanżowym w Szkocji pogrzebało jednak cały wysiłek legionistów. Obrońca nie mógł wystąpić za czerwoną kartkę, którą dostał w innym spotkaniu, pracownicy klubu popełnili jednak błąd w obliczeniach i dopuścili go do gry.

Celtic zaraz po meczu złożył skargę do UEFA, a mistrz Polski został ukarany walkowerem, co oznaczało odpadnięcie z kwalifikacji do Champions League. Pracownicy klubu nie mogli się z tym pogodzić. Zwłaszcza że Bereszyński wszedł na boisko w 88. minucie, nie miał wpływu na grę i wynik.

W klubie szukano winowajcy, ale najpierw zaczęła się batalia o zmianę decyzji. Dariusz Mioduski, wtedy większościowy udziałowiec klubu, i Bogusław Leśnodorski, prezes, zaczęli pisać listy.

ZOBACZ WIDEO Legia Warszawa - Rangers FC. Dwumecz bez wyraźnego faworyta? "Szanse są równe"

Mioduski do władz Celticu. Liczył, że dla Szkotów ważniejsze będzie to, co wydarzyło się na boisku. - Willie Maley, legendarny menedżer Celticu, powiedział kiedyś, że na waszym stadionie ocenia się człowieka wyłącznie za jego grę w piłkę. Tylko od was zależy, czy to szlachetne credo waszej ikony zostanie zastąpione przez koniunkturalne wykorzystywanie kruczków prawnych - zwracał uwagę obecny właściciel drużyny.

Liga Europy. Nacho Novo - były legionista, symbol Glasgow Rangers

Leśnodorski szukał ratunku w Komisji Dyscyplinarnej UEFA. - Jesteśmy głęboko przekonani, że wynik uczciwie wywalczony na boisku jest najważniejszy. Że pomimo wszystko piłka nożna, fair play i sportowa rywalizacja zwyciężą - pisał ówczesny prezes.

Legia rozpoczęła również akcję w mediach społecznościowych pod hasłem "let football win" (niech zwycięży futbol). Znani sportowcy robili sobie zdjęcie z wynikiem dwumeczu 6:1 na korzyść polskiego klubu i udostępniali w swoich mediach społecznościowych. Między innymi Marcin Gortat, Otylia Jędrzejczak, wiele klubów polskiej ekstraklasy czy reprezentacja Polski koszykarzy. Akcję wspierali również Robert Lewandowski, portugalski pomocnik Deco czy Artur Boruc, wieloletni zawodnik Celticu, uważany do dziś za wielką postać w Glasgow, były bramkarz Legii i prywatnie jej kibic.

Szum w mediach i odwołania prezesów nic jednak nie dały. Przedstawiciele Celticu poczuli się nawet zgorszeni listem Mioduskiego. - Jesteśmy rozczarowani komentarzami Legii Warszawa. Proces dyscyplinarny jest sprawą prowadzoną wyłącznie przez UEFA. W związku z tym dalszych komentarzy udzielimy w stosownym czasie - odpowiedzieli za pośrednictwem swojej strony internetowej.

Legii przeszły koło nosa ogromne pieniądze, ponad 30 milionów złotych płaciła wówczas UEFA za sam awans do fazy grupowej, choć oczywiście klub z Warszawy musiałby przebrnąć jeszcze przez czwartą rundę kwalifikacji do tych rozgrywek (Celtic w kolejnej rundzie odpadł z NK Maribor, ale dzięki wyeliminowaniu Legii miał zapewnioną grę w fazie grupowej Ligi Europy).

A Celtic uciekł spod topora. Szkockie media były zdruzgotane postawą drużyny na boisku, pisały o "zniszczeniu zespołu przez Legię". Po latach tamten incydent wspominał John Collins, asystent pierwszego trenera Celticu. - Legia grała znakomicie, my natomiast tragicznie. Czasami chciałbym o tym zapomnieć. Jeśli chodzi o walkower, był absolutnie niesprawiedliwy - mówił dla "Polsatu".

Legię musiała opuścić między innymi Marta Ostrowska, która stała się kozłem ofiarnym i twarzą tej kompromitacji, choć to nie tylko była kierownik drużyny przyczyniła się do tego kuriozalnego błędu. To jednak ona utwierdziła Bereszyńskiego w przekonaniu, że jego występ będzie zgodny z regulaminem, gdy piłkarz pytał o to tuż przed wejściem na boisko.

Tamten mecz wspominał niedawno Henning Berg. - Nie sądzę, by taka historia się kiedykolwiek powtórzyła. Nie zapomnę tego do końca życia, nie miało nic wspólnego z fair play. Ze sportowego punktu widzenia to była katastrofa - mówił w szkockich mediach.

Po pięciu latach Legia znowu zagra z klubem z Glasgow i ponownie walczy o fazę grupową, tym razem Ligi Europy. Mecz wicemistrzów Polski z Rangers w czwartek o godzinie 20.00.

Liga Europy. Ogromne zainteresowanie meczem Legii z Glasgow Rangers

Czy Legia awansuje do fazy grupowej Ligi Europy w tym sezonie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×