W niedzielę Górnik Zabrze pokonał Koronę Kielce 3:0 i spora w tym zasługa Łukasza Wolsztyńskiego. Co prawda wychowanek Concordii Knurów nie strzelił w nim gola, ani nie zaliczył asysty, ale mimo to był jednym z najlepszych zawodników na boisku. To on brał grę na siebie, dogrywał do partnerów przy bramkowych akcjach. Udowodnił, że warto na niego stawiać.
Jego grę po ostatnim gwizdku docenił trener Marcin Brosz. Na konferencji prasowej wyróżnił dwóch zawodników: Borisa Sekulicia i właśnie Wolsztyńskiego. - Chciałbym zaakcentować pracę Wolsztyńskiego, bo grał dobry mecz. Sam nie strzelił, ale bez jego zagrań Angulo, Jimenez i Zapolnik mieliby ciężko trafić do bramki - powiedział szkoleniowiec Górnika.
A jeszcze dwa miesiące temu przyszłość Wolsztyńskiego w Górniku wisiała na włosku. Piłkarzem interesowało się I-ligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała. Wolsztyński chciał częściej grać, ale nie zdecydował się na odejście. W Podbeskidziu mógł być gwiazdą, ale wolał podjąć wyzwanie i rywalizować o miejsce w podstawowym składzie Górnika Zabrze. Choć trener początkowo sadzał go na ławce rezerwowych, to Wolsztyński czekał na swoją szansę i wykorzystał ją.
ZOBACZ WIDEO The Championship. Zła passa zespołu Krystiana Bielika! Derby nadal nie wygrywa [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Od czterech meczów jest kluczowym piłkarzem Górnika. Na swoim koncie ma gola i asystę, ale jak sam mówi, nie liczby są najważniejsze. Swoją grą wiele daje Górnikowi, jest cichym bohaterem.
- Liczby są istotne, ale jesteśmy jedną drużyną. Najważniejsze jest to, co pokazuje tablica wyników, a nie jakie znajdują się tam nazwiska. Oczywiście chciałbym zdobyć bramkę czy zaliczyć asystę, ale cieszę się z tego, że biorę udział w akcjach bramkowych. Chcę pomagać drużynie i właśnie po to jestem na boisku - powiedział Wolsztyński cytowany przez oficjalną stronę klubu.
Zobacz także:
PKO Ekstraklasa. Jak przedsiębiorca pogrzebowy, Tomasz Salski, ożywił trupa
Złoty But: Robert Lewandowski na pierwszym miejscu