Sylwia Sz. była z Jarosławem Bieniukiem w nocy z 12 na 13 kwietnia w jednym z sopockich hoteli. Po mocnych oskarżeniach 40-latek sam zgłosił się na policję. Został zatrzymany na 48 godzin, ale wyszedł z aresztu po wpłaceniu kaucji.
Prokuratura nie przedstawiła byłemu piłkarzowi zarzutów napaści seksualnej i ostatecznie został on oskarżony o przekazanie narkotyków innej osobie. Według jego wersji, przyniosła je jednak kobieta.
Śledztwo w tej sprawie miało zakończyć się 30 września, ale wszystko wskazuje na to, że zostanie przedłużone - poinformowała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku w rozmowie z Fakt24. - Trwa jeszcze analiza danych telekomunikacyjnych oraz czekamy na opinię informatyczną - powiadomiła rzeczniczka prokuratury.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". "To przykre w jakim miejscu znajduje się polska piłka. Cieszymy się z coraz mniejszych rzeczy"
Badania krwi Sylwii Sz. wykazały, że kobieta przyjmowała kokainę. Prokuratura poznała również wyniki badań Bieniuka, ale nie zostały one podane do publicznej wiadomości.
Bieniuk pracuje aktualnie w Lechii Gdańsk, gdzie jest odpowiedzialny za szkolenie obrońców. Po wybuchu afery poszedł na bezpłatny urlop. Kilkanaście dni temu wrócił do pracy (więcej TUTAJ).
Czytaj też: Nowe informacje ws. Jarosława Bieniuka. Sylwia Sz. pokazuje obrażenia