Jakub Błaszczykowski nie jest już w szczytowej formie i prochu nie wymyśli, jednak kiedy wchodzi na boisko w Warszawie, od oklasków dudni w uszach. To są oklaski dla legendy, jednego z najlepszych w historii polskich piłkarzy, ale to też oklaski pełne nostalgii, tęsknoty za reprezentacją, która grała z sercem. Za kadrą, której od jakiegoś czasu już nie ma. To serce to nie tylko chęć do gry, waleczność - bo pewnie nie da się napisać, że któryś z piłkarzy w poniedziałek przeszedł obok meczu - ale też agresja, przebojowość, szybkość i pomysłowość. Błaszczykowski w poniedziałek w meczu przeciwko Austrii wszedł na boisko w 58. minucie, zszedł po siedemnastu minutach z powodu kontuzji.
El. EURO 2020: Sensacyjny remis Chorwacji. Czytaj więcej--->>>
Kontuzjowana jest jednak cała drużyna. Kuleje. To nie jest tylko trudny powrót do szkoły po długich wakacjach i udanym wcześniejszym roku szkolnym. Tu raczej chodzi o to, że dobre humory podczas letniej przerwy były na wyrost. Ta kadra nie zapomniała, jak się gra przez wakacje, ona przed wakacjami też się ślizgała - bez straty gola, ale po jednym tylko udanym meczu z Izraelem i trzech, w których zwycięstwa przyszły dość szczęśliwie.
Na dobrej opinii nie można jechać przez całą szkołę. Wygląda na to, że zmiana wychowawcy nie wyszła naszym piłkarzom na dobre. Trudno przecież stwierdzić, że ta drużyna jeszcze się dociera, że szuka zrozumienia. W Warszawie zobaczyliśmy zespół, który pozwalał przeciętnemu przecież rywalowi rozgrywać akcję na linii pola karnego przez pięć minut, zespół bez pomysłu, który w momencie, kiedy Robert Lewandowski spudłował w jednej z dwóch dogodnych okazji, nie znalazł innego sposobu na strzelenie gola. Jerzy Brzęczek skakał przy linii bocznej i szukał ostatniej drogi, by dotrzeć do swojego zespołu, ale trudno odnieść wrażenie, że piłkarze cokolwiek słyszeli i to tylko ze względu na głośny doping kibiców.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lewandowski zostaje w Bayernie. "Przeliczył bilans zysków i strat. Ten ruch był najlepszy dla jego kariery"
Kolejna porażka Łotwy w polskiej grupie. Czytaj więcej--->>>
W wiosennej części eliminacji - cztery mecze, cztery zwycięstwa, bez straconego gola. Po letniej przerwie - dwa mecze, bez zwycięstwa, bez strzelonego gola. Jeśli chcemy pojechać na Euro, reprezentację Polski należy poddać delikatnym wstrząsom przywracającym życie.
Drużyna Adama Nawałki na swój wielki kredyt zaufania u kibiców pracowała dwoma wygranymi eliminacjami do wielkich turniejów, nie można się dziwić kibicom, że drużyna Brzęczka kredytu nie ma żadnego. Kadrę na Narodowym pożegnały gwizdy. Skończyło się tłumaczenie - brzydko, ale wygrywamy. Teraz nie wygrywamy i nadal nie gramy dobrze.