Gdy w edycji 2011/2012 "The Blues" sięgali po główne trofeum (po zwycięskim finale z Bayernem Monachium), Frank Lampard wyszedł w podstawowym składzie. Teraz to on ten skład ustala i we wtorkowym spotkaniu z Valencią po raz pierwszy w pucharach poprowadzi drużynę już jako menedżer.
To nie koniec zmian. Chelsea ma zakaz transferowy (potrwa do zimowego okienka włącznie) i nie mogła sięgać po nowe twarze. Po odejściu Edena Hazarda, które było końcem sportowej epoki, klub siłą rzeczy musiał postawić na młodzież i jak na razie roszady są zaskakująco owocne.
Pierwszy taki sezon
Lampardowi powierzono posadę trenera, bo uznano, że właśnie on najlepiej poradzi sobie w nowych, trudnych warunkach. Wyniki londyńczyków w Premier League jeszcze nie rzucają na kolana, ale styl i postawa wychowanków pozwalają wierzyć, że ten projekt przyniesie sukcesy. Wszystkie jedenaście ligowych bramek zdobyli dla Chelsea wychowankowie (Tammy Abraham siedem, Mason Mount trzy, Fikayo Tomori jedną), a czegoś takiego w erze Romana Abramowicza nie było jeszcze nigdy.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. RB Lipsk - Bayern Monachium: Robert Lewandowski w kosmicznej formie! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
W sobotę "The Blues" urządzili sobie kanonadę i pokonali na wyjeździe Wolverhampton Wanderers 5:2. Lampard podkreśla jednak, że prawdziwe wyzwania dopiero się zaczynają. - Jestem pewny naszych umiejętności, ale też świadomy niebezpieczeństw. Naszym celem jest wyjście z trudnej grupy Ligi Mistrzów. To zupełnie inna rywalizacja niż w lidze. Wymaga wielkiej koncentracji. Sam miałem w Champions League kilka niesamowitych nocy, ale też kilka złych. To najlepsze klubowe rozgrywki w Europie - zaznaczył menedżer.
Ostatnie jak dotąd występy w Lidze Mistrzów Chelsea zaliczyła na przełomie lutego i marca 2018 roku. To był dwumecz 1/8 finału z Barceloną. Awans wywalczyli Katalończycy, którzy najpierw zremisowali na Stamford Bridge 1:1, a potem wygrali u siebie 3:0. Wyniki mogły być zupełnie inne, lecz wtedy ekipa prowadzona jeszcze przez Antonio Conte obijała słupki i poprzeczki, rażąc nieskutecznością.
W następnej edycji londyńczycy w Champions League nie zagrali, bo w lidze zajęli dopiero 5. miejsce. Liga Europy okazała się dla nich jednak szczęśliwa. Przeszli przez nią suchą stopą, w piętnastu spotkaniach nie doznali ani jednej porażki, a w finale rozbili Arsenal 4:1, dzięki czemu zapewnili sobie pierwszy koszyk w losowaniu grup sezonu 2019/2020.
Valencia na otwarcie
Powrót do najlepszych klubowych rozgrywek na Starym Kontynencie "The Blues" zaczną od domowego starcia z Valencią. Rywal jest pogrążony w totalnym chaosie. Trener Marcelino, który doprowadził zespół do zdobycia pierwszego trofeum po 11 latach (Puchar Króla po zwycięstwie w finale z Barceloną), został niedawno zwolniony, bo singapurskiemu właścicielowi Peterowi Limowi nie podobała się jego samodzielność i krytykowanie części kadrowych ruchów klubu.
Piłkarze podobno stanęli murem za poprzednim szkoleniowcem, przez co początki pracy zatrudnionego w jego miejsce Alberta Celadesa mogą być niezwykle trudne. To na pewno nie jest wymarzony moment na start batalii w Champions League.
->Liga Mistrzów. Robert Lewandowski w pościgu za legendami
Swoje problemy - choć zupełnie innej natury i nie tak duże - ma też Chelsea. Frank Lampard nie skorzysta we wtorek z Antonio Ruedigera, który zmaga się z dolegliwościami pachwiny, a także N'Golo Kante i Calluma Hudsona-Odoi. Ta dwójka zaleczyła już urazy, lecz obaj póki co są oszczędzani.
W Londynie panuje wielka mobilizacji i kłopoty Valencii raczej nie uśpią czujności angielskiej ekipy. - Mamy niebezpiecznego przeciwnika, a okoliczności, w których on aktualnie funkcjonuje, mogą go nawet wzmocnić, przez co będzie nam jeszcze trudniej - podkreśla bramkarz "The Blues", Kepa Arrizabalaga.
Mecz Chelsea FC - Valencia CF rozpocznie się we wtorek o godz. 21.00. W drugiej potyczce w grupie H Ajax Amsterdam podejmie Lille OSC.
->Liga Mistrzów. Borussia Dortmund - FC Barcelona. Ansu Fati - talent specjalnej troski