Serie A. Słabi i przeciętni piłkarze w koszulkach wielkiego Milanu

Getty Images / Emilio Andreoli / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
Getty Images / Emilio Andreoli / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek

AC Milan ma po prostu przeciętnych piłkarzy, od których wymaga się wielkich rzeczy. Wielki to jest tylko klub, ale mowa tutaj o przeszłości niż teraźniejszości.

W tym artykule dowiesz się o:

Gromy spadają na AC Milan w tym sezonie. Czy jednak słusznie? Z jednej strony tak, ale z drugiej mecz np. z Interem Mediolan udowodnił, że pomiędzy tymi klubami jest po prostu przepaść, chociaż cele dość podobne. Piłkarze z tego samego miasta grają w innych ligach.

Milan nie ma zawodników, którzy mogą zrobić różnicę na boisku. Takich, którzy pociągną zespół w trudnym momencie, którzy popiszą się czymś absolutnie niemożliwym. Nie ma i trzeba to zaakceptować. A w innych czołowych klubach w Serie A znajdzie się chociaż jeden taki magik. W Interze, Juventusie czy Napoli to nawet kilku.

Jak trwoga, to do Suso. Tak przynajmniej to wygląda w Milanie. Ale Suso, często uważany za najlepszego ofensywnego piłkarza Milanu, raczej nie miałby miejsca w składzie Interu, Napoli, a na pewno nie w Juventusie.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Problemy Brzęczka z piłkarzami reprezentacji. "Wygląda na to, że konflikty są głębokie"

Dlatego trudno mówić o Milanie w kontekście walki o czołowe lokaty. Nawet na ławce trenerskiej jest "tylko" Marco Giampaolo. Jako szkoleniowiec w swojej karierze niczego nie wygrał. Był chwalony za pracę w Sampdorii Genua, ale i ona nie biła się o czołowe lokaty.

W Milanie Giampaolo cudów nie robi, bo nie ma kto ich robić. Pisaliśmy o Suso, a przecież Milan wydawał ogromne pieniądze na bardzo przeciętnych piłkarzy. Samu Castillejo kosztował 25 mln euro, Andrea Conti 24 mln, Lucas Biglia 20 mln, Ricardo Rodriguez 15 mln, Diego Laxalt 14 mln. Tak można byłoby wymieniać naprawdę długo.

Wszyscy to zawodnicy bardzo przeciętni, nawet na środek tabeli, a nie na walkę o Ligę Mistrzów, o której marzą fani. Ubrani w koszulkę Milanu ci piłkarze udają kogoś, kim nigdy nie będą: nie przywrócą świetności Rossonerim.

Krzysztof Piątek, mimo sporej sympatii do niego, też nie jest (jeszcze?) wielkim piłkarzem. Bardzo nas rozpieścił w poprzednim sezonie. Uwierzyliśmy, że mamy drugiego Lewandowskiego, ale od wielu miesięcy przestało mu iść, tak jakbyśmy sobie tego życzyli.

Kiedy strzelał bramki, to przymykaliśmy oko na to, że nie potrafi przedryblować obrońcy, że kiepsko gra tyłem do bramki, że raczej nie ma co liczyć na jakieś niekonwencjonalne zagranie (poza wyjątkową bramką z Atalantą Bergamo). Czego się nie dotknął, to zamieniał w złoto. Gdy przyszła posucha bramkowa, nawet kibice Milanu potrafili go wygwizdać mając już dość słabej gry.

Milan jest pogrążony w przeciętności z piłkarzami, którzy nie są w stanie przeskoczyć tego poziomu. Zmiana trenera też niewiele może dać. Potrzeba po prostu zawodników mogących zrobić różnicę. A tych w Milanie należy szukać ze świecą.

W sobotę Piątek i spółka grają kolejny mecz z cyklu "a może teraz się uda". Rywalem będzie Genoa. Początek o godz. 20:45.

Zobacz takżeSerie A. Włosi alarmują. Niepewna przyszłość Krzysztofa Piątka w AC Milan

Zobacz takżeSerie A. Krzysztof Piątek - od bohatera do zdrajcy

Komentarze (0)