Władze Borussii M'gladbach nie były zadowolone z tego, jak turecka policja obeszła się z niemieckimi kibicami. Stróże prawa nie pozwolili na wniesienie flag ze względu na obecność na nich chrześcijańskich symboli. Do tego doszło do awantur, a dwóch kibiców zostało aresztowanych za pobicie policjantów, choć z zapisu monitoringu wynikało zupełnie coś innego.
- To była policyjna dyktatura! Bardzo mi przykro, że w 2019 roku mamy takie warunki w Europie, że policja może dyktować, które flagi pojawią się na stadionie - powiedział Max Eberl, którego cytuje portal sportbuzzer.de. Dyrektor sportowy Borussii M'gladbach najbardziej wzburzony był właśnie zakazem wejścia na stadion z flagami, które miały nadrukowany herb miasta Moenchengladbach, w którym jest krzyż.
46-letni działacz zapowiedział, że złoży skargę do UEFA na zabezpieczenie meczu pomiędzy Istanbul Basaksehir i Borussią M'gladbach (1:1). Według przedstawicieli niemieckiego klubu, niezadowolenie fanów z Niemiec spowodowało konwojowanie autobusu, który spóźnił się na stadion.
- Nasi fani byli nękani od samego początku. Dla mnie to dziwaczne, groteskowe obrazy, których dziś nikt nie oczekuje w Europie. To nie ma nic wspólnego z Ligą Europy - dodał Eberl.
Zobacz także:
Serie A. Krzysztof Piątek - od bohatera do zdrajcy
Liga Mistrzów. Kolejny spadek Polski w rankingu UEFA. Na razie bez konsekwencji
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Pazdan kozłem ofiarnym kadry Brzęczka? "To ma wpływ na atmosferę w zespole"