Artur Chyła: Wiadomo za co odpowiadamy

Kilkanaście dni temu z posady opiekuna Stalówki zrezygnował Władysław Łach. Szybko znaleziono jego następce, Przemysława Cecherza. Jego asystentem został Artur Chyła. Trener znany w regionie z pracy w Sokole Nisko był mocno stremowany podczas inauguracyjnych zajęć.

Marzeniem Artura Chyły od dawna była praca w Stali Stalowa Wola. W końcu to marzenie się ziściło. Od sezonu 2009/2010 Chyła będzie drugim trenerem Stalówki. - Wrażenia na pewno są pozytywne. Na tym poziomie rozgrywkowym pracuję po raz pierwszy i bardzo się z tego cieszę, że w końcu mam okazję trenować z dużą ilością osób, bo tak zawsze wiadomo, że w czwartej lidze czy w klasie okręgowej bywało różnie. Z taką ilością osób można już coś zrobić. A co do przyszłości - widać było na pierwszym treningu, że charakter pierwszego trenera i mój jest podobny. Myślę, że coś z tego wyjdzie. Wszystko zależy od tego, co będziemy mieli, jaki materiał ludzki. Wiadomo za co odpowiadamy - za wynik - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Chyła.

Na pierwszych zajęciach byli w większości gracze z dawnego składu i wychowankowie, którzy byli wypożyczeni. Pojawił się też awizowany wcześniej zawodnik z Ukrainy Igor Mihałewskyj, który zrobił wrażenie na Chyle. Debiut nowego drugiego trenera był okraszony mocną tremą. - Większy stres był w szatni, niż na boisku. Na boisku mogłem być sobą, a w szatni nie bardzo. Ale powoli. Na treningu będzie Jabłoński i Damian Juda. Tych dwóch zawodników na razie. Igor Mihałewskyj zrobił na mnie wrażenie - dodaje.

Jak podkreśla Chyła wszyscy z piłkarzy zaczynają z czystym kontem. Asystent Przemysława Cecherza wie, na czym będą polegały jego obowiązki, a także deklaruje dużą pomoc dla nowego opiekuna jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze. - Każdy ma białą kartę. Przyjdą sparingi i pewni ludzie się dogadają, a inni nie. Coś tam będziemy próbowali budować. Zobaczymy w środę na treningu ilu będzie zawodników. Będę starał się pomagać we wszystkim, w prowadzeniu treningów, w doborze zawodników i w taktyce - kończy Chyła.

Komentarze (0)