Golik jednak coś potrafi, gorzej z Handziciem

Zimą Lech Poznań pozyskał trzech zawodników: Jasmina Buricia, Gordana Golika oraz Harisa Handzicia. Żaden z nich nie zdobył zaufania ówczesnego trenera, Franciszka Smudy i nie dostał szansy debiutu w ekstraklasie. "Franz" uważał, że żaden z nich nie nadaje się do gry w pierwszym zespole. Środowy sparing z GKS-em Bełchatów nieco zweryfikował jego sądy.

Pozyskanie Jasmina Buricia, Gordana Golika oraz Harisa Handzicia to efekt pracy skautów Lecha Poznań. Zawodnicy ci trafili do Kolejorza bez konsultacji z Franciszkiem Smudą. Początkowo afiszował ich jako zawodników nie gorszych od Semira Stilicia czy Roberta Lewandowskiego, ale z czasem "Franz" zmieniał o nich zdanie, nie dając im szansy gry w pierwszym zespole.

Początkowo mówiło się, że największe szanse na debiut ma Golik. 24-letni pomocnik miał jednak sporą konkurencję, bo na jego pozycji występowali jeszcze Tomasz Bandrowski, Dimitrije Injac oraz Rafał Murawski. Chorwat musiał więc zadowolić się grą w Młodej Ekstraklasie, gdzie czasami pokazywał próbki swoich możliwości, ale mimo to nie wyróżniał się na tyle, aby przekonać do siebie sztab szkoleniowy.

Przyjście nowego trenera, Jacka Zielińskiego miało być dla całej trójki sprowadzonej zimą zbawieniem. - Wszyscy mają czystą kartę - zapowiadał 48-letni szkoleniowiec. W pierwszym sparingu z GKS-em Bełchatów dał on szansę występu nominalnym dublerom, w tym właśnie Golikowi, Handziciowi i Buriciowi. Najlepsze wrażenie zostawił po sobie właśnie ten pierwszy, który pokazał, że potrafi grać w piłkę. Starał się wziąć na siebie ciężar rozgrywania akcji, próbował zagrywać w niekonwencjonalny sposób, a futbolówka dobrze trzymała się jego nogi i niezwykle ciężko było mu ją odebrać. Był również wykonawcą stałych fragmentów gry. W drugiej połowie opadł nieco z sił, ale na tym etapie przygotowań to nic dziwnego. - Potrafi operować piłką. Dobrze się spisuje, gdy my przy niej jesteśmy, ale musi poprawić grę w destrukcji, bo na razie jest mu to obce. Widziałem dużo pozytywów w jego grze - ocenia postawę chorwackiego pomocnika Zieliński.

Gorzej było z Harisem Handziciem, który jako jedyny wiosną zadebiutował w pierwszej drużynie. Otrzymał od Smudy szansę kilkunastominutowego występu przeciwko Polonii Warszawa w półfinale Remes Pucharu Polski. W środowym sparingu grał jednak nieporadnie. Na boisku nie czuł się zbyt pewnie, miał sporo strat, mało walczył o piłkę i zmarnował dwie dogodne okazje. - Haris ma warunki i możliwości do gry w piłkę. Przed nim jeszcze dużo pracy. Za mało wykorzystuje swoją siłę fizyczną. Często rywale go przewracają i depczą. Musi zrozumieć, że to on ma być czołgiem z przodu, bo na to możliwości. Za dużo traci piłkę i za mało pomaga kolegom w defensywie. Jest czas na poprawę tego. W końcówce ładnie się obrócił i uderzył niecelnie. Ale tak właśnie powinien grać - opowiada trener Kolejorza. Handzić ma rozwijać się pod okiem Andrzeja Juskowiaka, który już po pierwszym zajęciach był nieco załamany poziomem prezentowanym przez 19-letniego Bośniaka i wyliczał sporo jego mankamentów.

Trzeci z zimowych nabytków, Jasmin Burić, nie miał w tym spotkaniu za dużo pracy. W pierwszej połowie tylko raz bełchatowianie poważniej zagrozili jego bramce, ale strzał Pawła Adamca prosto w Bośniaka został przez niego odbity. 22-letni golkiper dobrze spisuje się natomiast na treningach, co jednak nie wystarczy, aby wygrać rywalizację z Grzegorzem Kasprzikiem i Ivanem Turiną.

Źródło artykułu: