Gdyby zapytać dziś przeciętnego kibica, jak gra reprezentacji Polski, pewnie mocno by się plątał i ostatecznie nie udzielił odpowiedzi. Mecz z Macedonią Północną pokazał, że są w tym zespole spore możliwości. Oczywiście na tle słabo-średniego rywala, ale wielu innych w tej grupie eliminacyjnej nie mieliśmy. Polska była zespołem wyraźnie lepszym, ale raczej wynikało to z indywidualnych umiejętności niż jakiegoś przejrzystego stylu gry.
I to wciąż jest problem, którego nie udało się przez kilkanaście miesięcy pracy selekcjonera rozwiązać. Polacy maja zrywy, bo niemal każdy z naszych zawodników coś sobą reprezentuje. Ale na zrywach się kończy.
Trudno odmówić zawodnikom zaangażowania. Oni sami chyba czują, że coś jest nie tak. W meczu z Macedonią wyglądało to tak, jakby od czasu do czasu któryś ze zniecierpliwionych zawodników ruszał na szarżę. Był więc strzał z dystansu Grzegorza Krychowiaka, wolej Roberta Lewandowskiego, poprzeczka Piotra Zielińskiego czy słupek Sebastiana Szymańskiego. Jak w piosence Kazika Staszewskiego. Aż w końcu udało się Przemysławowi Frankowskiemu i Arkadiuszowi Milikowi.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Bayern - Hoffenheim: niespodzianka w Monachium! Gol Lewandowskiego nie pomógł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Trzeba przyznać, że Macedonia Północna nie okazała się rywalem zbyt wymagającym, co tym bardziej pozwoli zrozumieć rozczarowanie kibiców grą, oczywiście aż do czasu pierwszego gola. Bo też po zdobyciu bramki zawodnicy wyraźnie się rozochocili i zaczęli grać fajnie dla oka. Niestety, kadra Brzęczka przez większość spotkania nie cieszyła grą. Tak, jak i przez większość eliminacji. Świętowano po meczu awans jakbyśmy wygrali z Francją albo Anglią, ale umówmy się - ten awans był oczywisty od momentu losowania grup.
Drużyna Brzęczka nie ma tego, co miała drużyna Adama Nawałki, która oczywiście też miewała gorsze momenty.
ZOBACZ relację z meczu Polski z Macedonią minuta po minucie
Jest coś dziwnego w tym, że tak znakomity snajper jak Lewandowski nie ma 3-4 dobrych okazji w meczu. Tym razem wyręczyli go na całe szczęście inni, a piłkarz Bayernu zadowolił się asystami.
Problemów drużyny Brzęczka jest wiele. Na pewno brak oskrzydlających akcji bocznych obrońców to jeden z nich. Można tłumaczyć to zasadą "po pierwsze bezpieczeństwo", ale to wciąż nie przekonuje.
ZOBACZ: 40 milionów za awans dla Polski
U Nawałki zawodnicy na tych pozycjach tworzyli zagrożenie, teraz są raczej tłem. Zdecydowanie na plus wyróżnia się Grzegorz Krychowiak, który z Macedonią zagrał jak w najlepszym okresie u Nawałki, choć nieco wyżej ustawiony. Trzeba przyznać, że ten zawodnik bardzo rozwinął się w Rosji i z Jackiem Góralskim za plecami prezentował się lepiej niż w parze z Mateuszem Klichem, gdzie to on był zawodnikiem bardziej defensywnym.
Znowu przysypiał Piotr Zieliński, który zbyt rzadko korzystał ze swojego zestawu do czarowania. Brakuje dobrej współpracy tego zawodnika z Krychowiakiem, choć oczywiście nie można go za to winić. Ten problem występował długo również w czasach Nawałki. Fajnie natomiast w drużynie odnajduje się Sebastian Szymański, który nie chowa się za plecami, włącza do akcji, chce być ważnym członkiem zespołu. I widać, że ma na to szanse.
Być może awans da Brzęczkowi więcej luzu i pozwoli mu wdrożyć jakieś autorskie koncepcje, o których nie wiemy.