Rok 2017. Pierwszego października Barcelona była polem bitwy między ludźmi chcącymi głosować w nielegalnym referendum w sprawie niepodległości a policją, która próbowała im to uniemożliwić. Na ulicach działy się dantejskie sceny. W wyniku walki z Policją ucierpiało blisko tysiąc Katalończyków.
Po dwóch latach 1,6 milionowe miasto znów pogrążone jest w chaosie. Grupa protestujących pojawiła się między innymi na barcelońskim lotnisku El Prat. Droga była całkowicie zablokowana i nawet sam Ivan Rakitić musiał wracać pieszo z lotniska.
Guardiola mówi dość
Oba wydarzenia mają ze sobą jednak wiele wspólnego. W poniedziałek rano Sąd Najwyższy skazał dziewięciu katalońskich separatystów na kary od 9 do 13 lat więzienia za podburzanie w związku z nielegalnym referendum właśnie z 2017 roku.
ZOBACZ WIDEO: Eliminacje Euro 2020: Polska - Macedonia Północna. Grosicki szczerze o kadrze. "Zdajemy sobie sprawę, że czasami brakowało stylu"
I teraz zaczynają łączyć się kwestie sportowe z politycznymi. Po stronie protestujących stoją między innymi Gerard Pique oraz Pep Guardiola, który bez pardonu krytykuje zachowania Policji.
- Hiszpania żyje w autorytarnym chaosie, w którym do zwalczania oskarżonych stosuje się przepisy antyterrorystyczne - grzmi menedżer Manchesteru City.
Pep Guardiola mocno angażuje się w życie Barcelony. Nic dziwnego, gdyż jest to Katalończyk z krwi i kości. Pochodzi z miasta Santpedor, jednak w wieku 13 lat trafił do słynnej szkółki La Masia. Wszystkie jego najważniejsze wydarzenia w sportowym i prywatnym życiu związane są z Barceloną. Co roku walczy o największe trofea w Europie, jednak upragnioną Ligę Mistrzów wygrał tylko z Blaugraną.
Zobacz także: Jerzy Brzęczek i Kamil Glik. Szybki telefon na ratunek
- Ta walka nie zakończy się, dopóki nie ustaną represje i nie znajdziemy pokojowego i demokratycznego rozwiązania. Obecna decyzja jest złamaniem praw człowieka - dodaje 48-latek.
Autonomia
- Będziemy głosować, nawet jeśli państwo hiszpańskie tego nie chce. Lepiej nam będzie osobno niż razem. Prędzej czy później do tego dojdzie - zapewnia.
Katalonia do 1938 roku była autonomią. Decyzję zmienił dopiero generał Francisco Franco, który zawsze przychylniejszym okiem patrzył na Madryt. Animozje pomiędzy Realem a Barceloną nikogo więc dziwić nie mogą.
Zobacz także: 780 tys. funtów za wpis na Instagramie. Tyle zarabia Cristiano Ronald
48-latek daje siłę całej 7,5 milionowej społeczności, która nigdy nie przestanie walczyć o swoje prawa. O ile w rodzinnych stronach go kochają, to w wielu miejscach w Hiszpanii mocno krytykowany jest za swoją postawę.
- Szanuję go jako zawodnika i trenera, ale muszę potępić jego polityczne kłamstwa. Jest bardzo odważny w oczernianiu Hiszpanii, ale nie mówi o tym, co dzieje się choćby w Katarze - mówi Ines Arrimadas, która zasiada w Kongresie Deputowanych. - To hipokryzja - dodaje.
Wróci na swoje miejsce
Pep Guardiola nie ukrywa, że jego marzeniem jest powrót do Barcelony. Jeszcze nie wie w jakiej roli, jednak nie wyobraża sobie innego miejsca do życia niż Katalonia.
- Wrócę do Barcelony prędzej czy później. Ale nie jako prezydent, zapomnijcie o tym. Aby być prezydentem musisz wiedzieć, co robisz i musisz mieć taką wiedzę, której ja nie mam - tłumaczy. Realny scenariusz to powrót do szkółki La Masia. Historia zatoczy koło.