Emocje zaczęły się już po odczytaniu składów, bo w ekipie z Anfield po raz pierwszy po kontuzji łydki wystąpił Alisson. W bramce rywala pojawił się natomiast David de Gea i to już było spore zaskoczenie, gdyż Hiszpan miał problemy z pachwiną i wszyscy byli przekonani, że na klasyk się na pewno nie wykuruje. To nie koniec kadrowych niespodzianek. Drobny uraz wyeliminował z gry Mohameda Salaha, którego zastąpił Divock Origi.
Na Manchester United nie stawiał w niedzielę absolutnie nikt. Rozbita ekipa Ole Gunnara Solskjaera balansowała nad strefą spadkową, miała niemal trzykrotnie mniejszy dorobek niż "The Reds" i to oni mieli nadawać ton wydarzeniom na boisku. Tak jednak nie było. Gospodarze bardzo się zmobilizowali, a w 36. minucie niespodziewanie objęli prowadzenie! Daniel James pomknął prawym skrzydłem, dośrodkował na środek pola karnego do Marcusa Rashforda, a reprezentant Anglii bez trudu pokonał Alissona.
Tej bramce towarzyszyła wielka kontrowersja, bo na początku akcji przy odbiorze piłki na połowie przeciwnika Victor Lindelof kopnął Origiego. Martin Atkinson skonsultował się z wozem VAR, trybuny Old Trafford czekały w napięciu i po krótkiej niepewności mogły fetować prowadzenie, bowiem gol nie został anulowany. To bardzo odważna decyzja. Arbiter miał pełne podstawy, by orzec przewinienie.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Augsburg - Bayern: Gol Lewandowskiego to za mało. Szalona końcówka! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Wściekły zespół Juergena Kloppa rzucił się do ataku i tuż przed przerwą na chwilę się ucieszył po tym jak do siatki trafił Sadio Mane. Na chwilę, bo Senegalczyk opanował piłkę ręką. Sędzia znów skorzystał z pomocy wideoasystentów i bramki nie uznał. Słusznie, bo tu wątpliwości nie było żadnych - podobnie zresztą jak przy trafieniu "Czerwonych Diabłów".
W drugiej połowie Liverpool próbował coś wskórać, tyle że szło mu jak po grudzie. Juergen Klopp był coraz bardziej poirytowany, robił wielkie oczy, rozkładał ręce, ale nawet mimo ewidentnego błędu sędziego przy bramce na 1:0, pretensje mógł mieć głównie do swoich podopiecznych. "The Reds" dali się złapać w pułapkę. W momencie, który wydawał się idealny na zranienie odwiecznego rywala, sami pokazali bardzo przeciętną dyspozycję.
Menedżer gości próbował ratować sytuację i przeprowadził trzy zmiany. Jedna z nich okazała się strzałem w dziesiątkę i w końcówce Liverpoolowi udało się wreszcie wyrównać. Adam Lallana, który zastąpił Jordana Hendersona, zgubił krycie w polu karnym i dopełnił formalności po centrze Andrewa Robertsona. To był właściwie jedyny moment słabości w postawie "Czerwonych Diabłów", lecz właśnie on sprawił, że zwycięstwo przeszło im koło nosa.
Liverpool uciekł spod topora, choć i tak stracił pierwsze punkty w sezonie 2019/2020. Mimo to jego sytuacja w tabeli wciąż jest komfortowa. "The Reds" mają sześć punktów przewagi nad Manchesterem City i pewnie liderują. Manchester United natomiast gromadzi zaledwie 10 "oczek" - o dwa więcej niż będące w strefie spadkowej Newcastle United.
->Premier League. Everton - West Ham. Porażka West Hamu pod nieobecność Fabiańskiego
Manchester United - Liverpool FC 1:1 (1:0)
1:0 - Marcus Rashford 36'
1:1 - Adam Lallana 85'
Składy:
Manchester United: David de Gea - Victor Lindelof, Harry Maguire, Marcos Rojo, Aaron Wan-Bissaka, Scott McTominay, Fred, Ashley Young, Daniel James, Andreas Pereira (90+4' Brandon Williams), Marcus Rashford (84' Anthony Martial).
Liverpool FC: Alisson - Trent Alexander-Arnold, Joel Matip, Virgin van Dijk, Andrew Robertson, Jordan Henderson (71' Adam Lallana), Fabinho, Georginio Wijnaldum (82' Naby Keita), Sadio Mane, Roberto Firmino, Divock Origi (60' Alex Oxlade-Chamberlain).
Żółta kartka: Fabinho (Liverpool FC).
Sędzia: Martin Atkinson.
[multitable table=1137 timetable=10727]Tabela/terminarz[/multitable]