Żarko Udovicić nie jest typem boiskowego bandyty. Od dawna nie zobaczył nawet żółtej kartki, a w tym sezonie drugi raz jego bezmyślne zachowanie osłabiło Lechię Gdańsk. W derbach z Arką Gdynia odepchnął sędziego Wojciecha Mycia. Zobaczył czerwoną kartkę, a jego zespół, który prowadził już nawet 2:0, w końcówce spotkania, już przy stanie 2:2 bronił się przed zachowaniem jednego punktu.
- Naprawdę nie zastanawiałem się nad tym w kwestii oceny sytuacji, bo wszystko jest świeże i jesteśmy zaskoczeni tym rozwojem sytuacji. Nie jest to zawodnik agresywny czy wulgarny, trochę irracjonalnie to wszystko wygląda, ale fakt jest taki że tak, a nie inaczej się zachował. Trzeba przyjąć do wiadomości decyzję komisji ligi - powiedział Piotr Stokowiec, trener Lechii.
Mateusz Radecki wrócił do gry. Zobacz więcej!
To kolejna sytuacja, w której piłkarz przekracza granicę nietykalności sędziego. - W Polsce wiele zwracamy na to uwagę, chcąc chronić sędziów i na to wszyscy są uczuleni, a zdarzył się taki incydent. Z materiału jaki widziałem nie było nic drastycznego, derby nie toczyły się w temperaturze wrzenia, ale końcówka była bardzo energetyczna. Nie chcę stawać po żadnej ze stron - zauważył Stokowiec.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Juventus - Bologna: świetne interwencje Skorupskiego nie pomogły [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Lechia ma teraz problemy z obsadą skrzydeł, gdyż Udovicicia nie będzie na boisku do końca roku. - Dla nas to duże utrudnienie i odpowiedzialność. Mam nadzieję że wszystko zostało wzięte pod uwagę w ocenie. Zastanawiamy się jak będziemy rozwiązywać tę sprawę, ale to duży cios dla drużyny i samego zawodnika. Takie są fakty, nie ma co z tym polemizować. Trzeba skupić się na drużynie i zaakceptować ten stan rzeczy, pracując z tymi, co są do dyspozycji - przekazał trener.
Ekstremalna presja w Lechu Poznań. Zobacz więcej!
Czy można się spodziewać kar ze strony Lechii Gdańsk wobec niesfornego zawodnika? - Nie chcę tu się wypowiadać za decyzje zarządu czy pionu sportowego, ale trudno się spodziewać by zawodnik, który nie wypełnia kontraktu otrzymywał wynagrodzenie. Tak było do tej pory, choćby w przypadku Sławka Peszki. Wydaje mi się, że spotka go kara finansowa ze strony klubu. To podła sprawa i trudno mi zrozumieć tę sytuację, ale takie są fakty. Czy będą dalsze konsekwencje? Musimy się nad tym zastanowić - podsumował Piotr Stokowiec.