Puchar Polski: Widzew - Legia. Maciej Szczęsny wspomina grę dla obu klubów. Negatywnie ocenia działaczy

Newspix /  PIOTR KUCZA / Na zdjęciu: Maciej Szczęsny
Newspix / PIOTR KUCZA / Na zdjęciu: Maciej Szczęsny

Maciej Szczęsny zdobył mistrzostwo Polski zarówno z Legią Warszawa, jak i Widzewem Łódź. O ich działaczach ma negatywne zdanie i tłumaczy kulisy odejścia ze stołecznej drużyny. W środę oba kluby walczyć będą o awans do 1/8 finału Pucharu Polski.

W 1996 roku Maciej Szczęsny odszedł z Legii Warszawa i przeniósł się do Widzewa Łódź. Z oboma klubami świętował mistrzostwa Polski i grał w Lidze Mistrzów. Wtedy był jednym z najlepszych bramkarzy w kraju. Szybko zyskał sympatię kibiców Widzewa, choć potrzebował do tego udanych występów. Jako były piłkarz Legii, w Łodzi nie było mu o to łatwo.

Przenosiny z Legii do Widzewa w latach dziewięćdziesiątych był hitem transferowym. Kulisy zmiany klubu zdradził sam Szczęsny. O ówczesnych działaczach Legii ma negatywne zdanie. Gdy miał ofertę z angielskiego Reading, władze warszawskiego klubu poinformowały, że mają lukratywną ofertę kontraktu dla bramkarza.

- Szkoda, że mnie nikt tego wcześniej nie powiedział. Przekaz na zewnątrz poszedł taki, że użyłem Reading jako potencjalnego kontrahenta, który miał zagwarantować mi lepszą pozycję do negocjacji zarobków w Legii. Było zupełnie inaczej. Uznałem, że dorośli mężczyźni tak spraw nie załatwiają i ja z panami już nie tańczę. Powiedziałem, że w Legii już nie zagram i tak, po kilku dniach bezrobocia, zaczął się mój romans z Widzewem - powiedział Szczęsny w rozmowie z TVP Sport.

ZOBACZ WIDEO: Serie A. Hellas słabszy od Sassuolo. Grali Polacy! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Po dziewięciu latach mojej gry dla Legii działacze powinni mieć chociaż tyle honoru i uczciwości, by nie robić ze mnie człowieka, który od dawien dawna zamierzał odejść do Widzewa. A tym bardziej nie powinni sugerować, że porażka sprzed miesiąca to fragment większego planu. To jest zwykłe ku***stwo - dodał Szczęsny.

Pozytywnego zdania Szczęsny nie ma też o działaczach Widzewa, którzy w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku prowadzili klub. Gdy doznał kontuzji, jego karta zawodnicza nie została wykupiona.

- Byłem dogadany z prezesem Pawelcem, że po rocznym wypożyczeniu Widzew mnie wykupi i podpiszę trzyletni kontrakt. Właścicielem mojej karty zawodniczej była Pogoń Konstancin i pan Janusz Romanowski. Wykup niechybnie by się powiódł, ale niestety w meczu na Łazienkowskiej doznałem kontuzji, która wykluczyła mnie z gry na rok i Widzew przestał się mną interesować. Wyszedł z założenia, że chore bociany zostają w kraju - stwierdził.

Widzew i Legia zmierzą się 30 października w meczu 1/16 finału Totolotek Pucharu Polski. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 20:30.

Komentarze (0)