Totolotek Puchar Polski. Widzew - Legia. Paweł Wszołek: Nie czułem, że graliśmy z rywalem z II ligi

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Paweł Wszołek (z lewej) w walce z Kornelem Kordasem (z prawej)
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Paweł Wszołek (z lewej) w walce z Kornelem Kordasem (z prawej)

- Serce nie zadrżało mi ani razu. Nawet gdy Widzew doprowadził do remisu - przyznał Paweł Wszołek po wygranym 3:2 meczu Legii Warszawa z Widzewem Łódź w 1/16 finału Totolotek Pucharu Polski.

Pomocnik Wojskowych choć strzelił jednego gola, przyznaje otwarcie, że wymagał od siebie więcej po występie w meczu z łódzkim drugoligowcem. Zwłaszcza, że ekipa z Warszawy właśnie po jego trafieniu oddała nieco pole rywalom.

Czytaj też: Aleksandar Vuković: Trudno o trudniejszy teren na awans

- Do rzutu karnego dla Widzewa kontrolowaliśmy ten mecz. Po tym, jak zdobyliśmy drugiego gola trochę się rozluźniliśmy, ale na szczęście potem pokazaliśmy charakter i wygraliśmy. Trudno mi jednak powiedzieć, z czego wynikało to rozluźnienie. Powinniśmy jednak zachować koncentrację dłużej - mówił Paweł Wszołek po ostatnim gwizdku w Łodzi.

Piłkarz Legii Warszawa docenił jednak klasę środowego przeciwnika. Zarówno biorąc pod uwagę indywidualności, jak i zespół jako całość.

ZOBACZ WIDEO: Orlen z Robertem Kubicą także poza Williamsem. "Mamy plany. Będziemy dalej w F1"

- Wiedzieliśmy, że Widzew ma skład ekstraklasowy. Gra tam przecież wielu piłkarzy, którzy kiedyś grali na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju. Spodziewaliśmy się trudnego meczu, nasi rywale potrafią przecież grać w piłkę. Nie było czuć, żę to drużyna z II ligi. Przyjechaliśmy jednak do nich, aby zagrać swoje. Cieszy awans do następnej rundy, bo taki był nasz cel - podkreślił Wszołek.

Temu meczowi towarzyszyła absolutnie wyjątkowa otoczka. Wszak polski klasyk Widzew - Legia nie został rozegrany od sześciu lat. Do piłkarzy także docierała wyjątkowość tego wydarzenia.

- Czy to nadal jest "klasyk"? To już pytanie do kibiców i ekspertów. Patrząc na atmosferę na trybunach, trzeba się jednak z tym zgodzić. Ale gdy wychodziliśmy na boisko, musieliśmy się wyciszyć. Chcieliśmy wygrać dla naszych kibiców, bo wiedzieliśmy, jakie to miało dla nich znaczenie - powiedział pomocnik stołecznej drużyny.

Sprawdź również: Marcin Kaczmarek: Zdaję sobie sprawę z deficytów, ale jestem dumny z piłkarzy

Lecz co do oceny swojego występu Paweł Wszołek był dość krytyczny. Przede wszystkim postanowił publicznie podziękować trenerowi Aleksandarowi Vukoviciowi za możliwość gry w kolejnym istotnym spotkaniu.

- Zawsze wychodzę na boisko, aby pomóc swojej drużynie. Czuję się dobrze i cieszę się, że dostałem od trenera kolejną szansę. Jeśli tylko znajdę się na murawie, zawsze będę dawał z siebie wszystko. W środowym meczu zmarnowałem jedną sytuację, a na początku miałem kilka niecelnych zagrań. Cieszę się z wygranej, ale od siebie muszę wymagać więcej. Serce ani razu mi nie zadrżało, nawet gdy Widzew doprowadził do remisu 2:2. Cały czas byłem pewny, że wygramy ten mecz - przekonywał Wszołek.

Rywala w 1/8 finału Totolotek Pucharu Polski Legioniści poznają 5 listopada podczas losowania w siedzibie PZPN.

Źródło artykułu: