PKO Ekstraklasa. ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław. Kazimierz Moskal: Naszym dużym problemem była ta kula, co latała po boisku

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: trener Kazimierz Moskal

- Nie chcę powiedzieć, że zagraliśmy słaby mecz piłkarski. To w ogóle nie był mecz w naszym wykonaniu - stwierdził trener ŁKS-u Kazimierz Moskal po porażce 0:1 ze Śląskiem Wrocław.

Powody do zadowolenia miał z kolei szkoleniowiec wrocławskiego Śląska. Drużyna trenera Vitezslava Lavicki wygrała trzecie spotkanie z rzędu i pnie się w górę tabeli PKO Ekstraklasy.

Zobacz też: Niepewni i nieobecni 15. kolejki PKO Ekstraklasy

- Jaka ocena meczu? Bardzo dobra, przede wszystkim za dobrą organizację gry. Byliśmy aktywni. Strzeliliśmy bramkę, mieliśmy jeszcze ze dwie okazje. Szacunek dla ŁKS-u, bo to bardzo dobrze grająca drużyna. Wiedzieliśmy, że ŁKS ma zawodników na grę kombinacyjną, a my zamknęliśmy przestrzeń przed polem karnym. To była trudna robota całego zespołu - powiedział na konferencji prasowej czeski szkoleniowiec.

Wiele wskazuje na to, że Śląsk Wrocław ma już kryzys za sobą. Może drużyna nie gra porywająco dla oka, ale przede wszystkim jest skuteczna.

ZOBACZ WIDEO: Wisła Kraków w poważnym kryzysie. "Dzieje się coś dziwnego"

- Niedawno wypominali nam naszą serię bez zwycięstwa. Teraz jesteśmy zadowoleni z kolejnych wygranych. Zwłaszcza cieszy to zwycięstwo na gorącej murawie na ŁKS-ie przy grze na zero z tyłu. W wielu meczach nam tego brakowało. Aż trochę szkoda, że teraz będzie przerwa na reprezentację. Z drugiej strony po 15 kolejkach zawodnicy potrzebują się trochę zregenerować - dodał trener WKS-u.

Pod koniec spotkania na boisku doszło do przepychanek z udziałem piłkarzy obu drużyn. Sędzia Krzysztof Jakubik rozdał kilka żółtych kartek i musiał rozdzielać zdenerwowanych zawodników. 

- Takie było zaangażowanie. Zawodnicy wiedzieli jaki to był ważny mecz. Po prostu taki nerwowy był mecz tego wieczora. Ja nie widziałem aktorstwa. Widziałem "elektryczną" końcówkę, tam było za dużo emocji z obu stron. Obie drużyny chciały zrobić dobry wynik - skomentował Lavicka.

Gdy chwilę później w sali konferencyjnej pojawił się Kazimierz Moskal, widać było na jego twarzy ogromny żal oraz rozczarowanie. I nie chodziło tu wyłącznie o rezultat, a o to, jak zaprezentował się jego zespół.

- Trudno mi po takim meczu jest zebrać myśli, a co gorsza coś powiedzieć. Takie porażki mnie bardzo bolą. Nie chcę powiedzieć, że zagraliśmy słaby mecz piłkarski. To w ogóle nie był mecz w naszym wykonaniu. Nie wiem co to było. Naszym dużym problemem była ta kula, co latała po boisku. Słaby mecz, samobójcza bramka i potem było już tylko gorzej. Ciężko było patrzeć na to, bo zawodnicy jakby zapomnieli jak grać w piłkę - mówił trener ŁKS-u.

W tym meczu kapitanem łódzkiej drużyny został reprezentant Polski do lat 21 Jan Sobociński. Moskal przyznał, że to była jego decyzja. Jak się później okazało błędna.

- Jeśli chodzi o Janka, to może moja wina. Ja zdecydowałem, że będzie kapitanem i może będzie to dla niego motywacją. Ale po tej samobójczej bramce podcięło nam skrzydła. Mieliśmy duży kłopot, by piłkę wprowadzić do przodu. Graliśmy wszerz, albo do tyłu. Baliśmy się wyjść po piłkę i ją rozegrać. Sam jestem mocno zniesmaczony tym występem. To nie jest coś, co chciałbym widzieć - biczował się szkoleniowiec biało-czerwono-białych.

Inna sprawa, że Rycerze Wiosny nie radzili sobie z grą w ataku i nie byli w stanie rzucić się na rywala nawet w ostatnich minutach.

- Trudno mówić o klarownych sytuacjach, jeśli się ma problem ze stwarzaniem ich. Gdyby Piotrek Pyrdoł lepiej przyjął, Dani Ramirez lepiej się zachował... Straciliśmy gola samobójczego, ale to z czegoś się wzięło - z prostej straty w środku pola. Takich prostych strat było więcej. A to nie pomaga, jeśli do tego jeszcze mieliśmy kłopot z wymianą kilku podań - podkreślił Moskal.

ŁKS na razie zajmuje 13. miejsce w tabeli, lecz wciąż przed nami w 15. kolejce mecz Wisły Kraków z Arką Gdynia, który zepchnie ekipę z Łodzi do strefy spadkowej. Tabelę rozgrywek można zobaczyć TUTAJ.

Komentarze (0)