Eliminacje Euro 2020. Izrael - Polska. "Może być groźnie, musicie nas słuchać"

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski

- Polacy powinni słuchać tego, co mówią im Izraelczycy i UEFA. I jeśli usłyszą, że jest bezpiecznie, to próby przeniesienia meczu będą już przesadą - mówi nam Ori Cooper, dziennikarz z Izraela.

[b]

[/b]Ostrzał rakietowy, do jakiego doszło we wtorkowy poranek w Izraelu (więcej TUTAJ) wywołał w Polsce dużą niepewność. Była groźba przeniesienia meczu eliminacji Euro 2020 (sobota 16 listopada, godzina 20:45) z Jerozolimy do innego miasta, albo nawet innego kraju. W środę PZPN podjął decyzję, że kadra jednak rozegra spotkanie w terminie - CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ.

O sytuacji w Izraelu mówi nam mieszkający obok Tel Awiwu (czyli w mieście, gdzie kadra wyląduje), dziennikarz i ekspert telewizyjny Ori Cooper.

Jacek Stańczyk, WP SportoweFakty: Czy Polska powinna nalegać na przeniesienie meczu z Jerozolimy?
Ori Cooper, dziennikarz ynet.co.il:

Władze izraelskie mają doświadczenie w takich sytuacjach. I nie zaryzykują zdrowiem i życiem nikogo. Więc Polacy po prostu powinni słuchać tego, co mówią im Izraelczycy i UEFA. I to wszystko. Jeśli Izrael i UEFA powiedzą: Ok, jest bezpiecznie, to każdy inny komentarz polskiej strony, czy dalsza próba przeniesienia meczu będą już przesadą. Izrael wie, jak radzić sobie z taką sytuacją. Jeśli będzie nawet mała szansa, że będzie problem, to przeniosą mecz.

To jak teraz wygląda sytuacja?

Odpowiedź zależy od tego, gdzie mieszkasz. Na południu jest duży bałagan, a alarmy i strzelaniny są cały czas. I trudno tam w tym momencie żyć. W centrum kraju, na przykład w Tel Awiwie, jest spokojnie. Wbrew doniesieniom, nie spadł tu żaden pocisk. We wtorek rano mieliśmy alarm, zamknięto szkoły. I choćby przez to mieliśmy jednak poczucie, że to napięcie może szybko eskalować.

ZOBACZ WIDEO: "Druga Połowa". Bezpieczeństwo kadry priorytetem? "To obowiązek związku. Piłkarze nie powinni o tym myśleć wcale"

Izrael - Polska. Kolejny atak rakietowy w Strefie Gazy - Czytaj więcej

Czyli w Jerozolimie, gdzie odbędzie się mecz, jest stabilnie?

W środę od rana szkoły w Tel Awiwie czy Jerozolimie są otwarte. Jeśli jednak wróci tu  zagrożenie, to mecz zostanie przeniesiony poza Jerozolimę, pewnie do Hajfy na północy, gdzie przecież kadra często gra. A to już daleko od Strefy Gazy i realnego zagrożenia.

A może to zagrożenie wrócić?

Tak, jest na to szansa, pokazuje nam to historia.

Gdzie poza Izraelem mecz mógłby się odbyć?

Nasze władze sprawdzały na wszelki wypadek stadiony na Malcie, w Grecji i na Cyprze. To taki plan B.

W marcu przed meczem z Austrią, też było niespokojnie. Mecz odbył się jednak w Hajfie.

Teraz jednak, choćby przez te zamknięte szkoły w centrum kraju, sytuacja jest poważniejsza. To pierwszy raz od 1991 roku, gdy dzieciaki w Tel Awiwie z powodu zagrożenia atakiem nie poszły na zajęcia.

Żyjecie w jakby innym świecie.

Z jednej strony nie żyję w innym świecie. Mieszkam koło Tel Awiwu i mam tu prawdziwy Manhattan. Jest nowocześnie, bezpiecznie, wesoło, tętni nocne życie. Nie czujesz tego wszystkiego. Jednak od czasu do czasu, 2-3 dni w roku, czasem 2-3 tygodnie w roku, jest inaczej. Choć ja od 2014 roku nie słyszałem żadnego alarmu. Być może dla was to nieco szalone, ale my chyba już do tego dorośliśmy.

Do życia z alarmami rakietowymi. 

Musisz być przygotowany, nawet tutaj, w centrum. W każdym niemal domu w Izrael jest odpowiednio wzmocniony betonem pokój. Gdy we wtorek obudziliśmy się i był alarm, musiałem go posprzątać, przenieść do niego wodę. Wiemy z żoną, że w przypadku zagrożenia musimy w nim przebywać. To taki mały schron.

Co innego ludzie, którzy żyją na południu, blisko Gazy. Oni przez 365 dni w roku żyją z poczuciem zagrożenia. I to jest kompletnie inna sytuacja. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak oni tam żyją. A ja mieszkam jakąś 1,5 godziny drogi od nich. Nie wiem, jak sobie radzą, jak chowają się w schronach dzień po dniu.

Źródło artykułu: