Padł on w pierwszej połowie, w której ełkaesiacy prezentowali się bardzo dobrze na tle mistrza Polski. Ale w drugiej części gry coś się u nich zepsuło i oddali inicjatywę rywalom, co skutkowało dwiema bramkami dla Piasta.
Czytaj także: Jagiellonia - Lechia. Andrej Kadlec wrócił do podstawowego składu. "Długo czekałem na swoją szansę"
- Pierwsza połowa wyglądała przyzwoicie w naszym wykonaniu. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że dążymy do strzelenia drugiej bramki, żeby uspokoić ten mecz i grać dalej swoje. Nie udało nam się to, choć do straty pierwszego gola stworzyliśmy sobie jeszcze dwie-trzy sytuacje. Od momentu zdobycia wyrównującej bramki, to Piast dominował już w tym spotkaniu i w samej końcówce dopiął swego, strzelając zwycięskiego gola - powiedział Maciej Wolski w wywiadzie dla oficjalnego portalu ŁKS-u Łódź.
Wymówką dla beniaminka nie może być murawa, której stan w Gliwicach pozostawiał wiele do życzenia. Utrudniała ona życie obu drużynom w takim samym stopniu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz-gapa! Stał jak wryty, a rywal sprytnie go załatwił
- Murawa dla nas i dla Piasta była taka sama. Choć na pewno nie była to wymarzona dla nas nawierzchnia. Myślę jednak, że raz lepiej, raz gorzej, ale generalnie sobie poradziliśmy z nią i to nie przez nią przegraliśmy to spotkanie - mówił pomocnik łódzkiej ekipy.
Niedawno Wolski zasłynął z dość efektownego kiksa. W meczu z Cracovią w Łodzi spudłował z pięciu metrów. W niedzielę zdobył z kolei pierwszego gola w historii swoich występów w PKO Ekstraklasie.
- Nie myślałem o tym. Skupiałem się po prostu na tym, aby trafić dobrze w piłkę i zapewnić prowadzenie naszej drużynie. Bardzo się cieszę z tego debiutanckiego gola i mam nadzieję, że tych goli będzie z czasem jeszcze więcej. Ale bez wahania oddałbym to trafienie za przynajmniej remis naszego zespołu w tym meczu - podkreślił 22-letni zawodnik.
Czytaj także: Klub MLS chce Adama Buksę. Może zostać drugim najdroższym piłkarzem New England Revolution
Bez względu na osiągane rezultaty ełkaesiacy mogą liczyć na wsparcie swoich kibiców. Znów kilkusetosobowa grupa z Łodzi pojechała za drużyną, by ją wspierać na wyjeździe.
- Tym bardziej szkoda tego wyniku, bo to był ostatni mecz wyjazdowy w tym roku i chcieliśmy na koniec sprawić naszym fanom radość w postaci wygranej z mistrzem Polski na jego terenie. Nasi kibice licznie jeździli za nami przez całą rundę i świetnie nas wspierali, dlatego jest ogromny niedosyt, że chociaż remisu nie udało się dowieźć do końca - zakończył Wolski.
Okazją do rehabilitacji będzie dla piłkarzy ŁKS-u czwartkowe starcie z Wisłą Kraków. Jego początek zaplanowano na godzinę 18:00