W półfinałach ekipa Zinedine'a Zidane'a wyeliminowała Valencię po wygranej 3:1, a Atletico wygrało z Barceloną 3:2. To oznaczało, że w 2020 roku Superpuchar Hiszpanii trafi do drużyny, która ani nie wygrała rozgrywek ligowych, ani też nie wywalczyła krajowego pucharu. Jednak derby Madrytu to coś, obok czego fan futbolu na Półwyspie Iberyjskim nie może przejść obojętnie.
- Jak wygląda praca trenera Simeone przed meczami o trofea? Myślę, że na co dzień jest ona większa niż w dniu finałów. On wie, że przed finałem niewiele można powiedzieć piłkarzowi. Czasami nawet nic nie trzeba mówić, bo piłkarze dobrze wiedzą, o co grają. Żądzę zwycięstwa wyzwala raczej na co dzień, ale według mnie to własnie jest najtrudniejsze - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej Saul Niguez.
Czytaj również: Transfery. Krzysztof Piątek - a dlaczego nie Barcelona?
- Dobrze znamy naszego przeciwnika. W sumie mecze finałowe z Atletico nie są złe - przyznał z uśmiechem Sergio Ramos Doskonale kojarzą nam się ostatnie mecze. Jednak Atletico to niewygodny przeciwnik. Zasłużyli, by tu być, więc będzie to trudne starcie. Trzeba dobrze się przygotować i popełnić jak najmniej błędów. Widzieliśmy w półfinale z Barceloną, że oni potrafią je wykorzystywać - ostrzegał obrońca Realu Madryt.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Odrodzenie Piotra Zielińskiego! "Bezapelacyjnie najlepszy w barwach Napoli"
O ile półfinały Superpucharu Hiszpanii miały prawo się podobać, bo dużo się w nich działo, o tyle w spotkaniu finałowym obie stołeczne ekipy grały zdecydowanie bardziej zachowawczo. Fragmentami jednak jedni i drudzy starali się tę grę przyspieszać w nadziei, że przeciwnik nie zdąży z powrotem do obrony.
Ale przecież wtedy można rozpocząć grę destrukcyjną i przerywać akcję faulem, czego obie ekipy nie omieszkały robić. Obyło się na szczęście bez nerwowych przepychanek i złośliwych zagrań (przynajmniej na początku). Co najwyżej kończyło się na faulach taktycznych. Obu ekipom zależało na wygranej, ale nie odkrywały się za bardzo.
Po przerwie Królewscy przyspieszyli. W końcu zaczęli dostrzegać Lukę Jovicia, który raz po raz urywał się defensywie Los Colchoneros. W tym miejscu należy jednak docenić kunszt Jana Oblaka, który ratował swój zespół przed stratą goli. Nie oznacza to, że pracy nie miał Thibaut Courtois. W 80. minucie z pięciu metrów mocny strzał oddał Alvaro Morata, a belgijski bramkarz wykazał się refleksem.
Kwadrans wcześniej również bardzo bliski szczęścia był Fede Valverde, do którego dośrodkował piłkę Jović. Ta jednak po rykoszecie nieco zmyliła Urugwajczyka i w efekcie spudłował z kilku metrów. W doliczonym czasie gry dogrywce usiłowali zapobiec Rodrygo Goes, który wniósł sporo ożywienia w ofensywnych szeregach Królewskich, ale w 91. minucie trafił w Oblaka.
180 sekund później Thomas Partey zaskoczył strzałem z 30 metrów z rzutu wolnego. Wszyscy zakładali, że będzie dośrodkowywał, ale Courtois nie dał się zaskoczyć. Chwilę później arbiter Jose Sanchez zagwizdał po raz ostatni w drugiej połowie. Było jasne, że mecz potrwa o pół godziny dłużej.
Czytaj także: Wściekły Ernesto Valverde. O wszystkim dowiedział się z mediów
W dodatkowym czasie gry obie ekipy z Madrytu mogły otworzyć wynik. Choćby w pierwszej akcji po zmianie stron Alvaro Morata uderzył przewrotką po centrze z rzutu rożnego, lecz Courtois był doskonale ustawiony. Z kolei w 109. minucie znów zabłysnął Jan Oblak, który najpierw odbił strzał Modricia, a potem dobitkę Mariano.
Stan "bez większych spięć i przepychanek" trwał do 115. minuty. Wtedy urywającego się Moratę wślizgiem od tyłu powstrzymał Valverde, za co ujrzał czerwoną kartkę. To rozpętało burzę na boisku. Posypały się żółte kartki i przez kilkadziesiąt sekund panował chaos. Gdy udało się go opanować, zakończyła się druga część dogrywki.
Piłkarze Atletico bardzo źle rozpoczęli serię rzutów karnych. Najpierw Saul Niguez trafił w słupek, a w kolejnej serii strzał Thomasa odbił Courtois. A gracze Realu, którzy rozpoczynali rundę, czyli Dani Carvajal i Rodrygo się nie mylili. Podobnie zresztą jak później Modrić, Trippier i Sergio Ramos, który uderzeniem po ziemi ustalił wynik konkursu "jedenastek" na 4:1 dla Królewskich i dał swojej ekipie jedenasty w historii Superpuchar Hiszpanii.
A bohaterem spotkania został... Fede Valverde, który podczas ceremonii dekoracji odebrał nagrodę MVP meczu. W białej części Madrytu z pewnością będą go nosić na rękach.
Real Madryt - Atletico Madryt 0:0 (karne 4:1)
Rzuty karne:
1:0 - Carvajal
X - Niguez (słupek)
2:0 - Rodrygo
X - Thomas (Courtois obronił)
3:0 - Modrić
3:1 - Trippier
4:1 - Sergio Ramos
Składy:
Real: Thibaut Courtois - Dani Carvajal, Sergio Ramos, Raphael Varane, Ferland Mendy - Fede Valverde, Casemiro, Toni Kroos (103' Vinicius Junior) - Luka Modrić, Isco (59' Rodrygo Goes) - Luka Jović (83' Mariano Diaz)
Atletico: Jan Oblak - Kieran Trippier, Felipe, Jose Maria Gimenez (98' Stefan Savić), Renan Lodi (89' Marcos Llorente) - Angel Correa, Thomas Partney, Hector Herrera (56' Vitolo), Saul Niguez - Joao Felix (101' Santiago Arias), Alvaro Morata
Sędziował: Jose Sanchez
Żółte kartki: Mendy, Modrić, Valverde, Carvajal, Casemiro (Real) - Felipe, Thomas, Gimenez, Savić, Correa (Atletico).
Czerwona kartka: Valverde 115' /za faul/