21-latek trafił do "Kolejorza" 11 stycznia ubiegłego roku. - Byłbym głupi, gdybym nie skorzystał z tej oferty - mówił wtedy, nie spodziewając się zapewne, jak bardzo będzie musiał uzbroić się w cierpliwość.
Pobyt w stolicy Wielkopolski Juliusz Letniowski zaczął od problemów ze stawem kolanowym. Potem doskwierała mu łękotka, przez co musiał przejść artroskopię. Gdy już zanosiło się na powrót do treningów, zawodnikowi przyplątały się powikłania. W sezonie 2018/2019 nie zagrał już potem ani razu, miał też mocno zaburzony letni okres przygotowawczy. Trenował tylko indywidualnie.
Przełom nastąpił 18 września ubiegłego roku, gdy pomocnik "Kolejorza" rozegrał pierwszy mecz w nowych barwach. Wszedł na boisko w meczu II-ligowych rezerw z Górnikiem Polkowice (0:3). Później systematycznie odbudowywał formę w drugim zespole, uzbierał w nim w sumie dziesięć występów i zdobył trzy bramki.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Jak rozliczyć korupcyjną przeszłość Cracovii? Jedna rzecz zdumiewa Michała Pola
Właściwy debiut, bo w pierwszej drużynie, nastąpił jednak dopiero w ubiegłą sobotę - w starciu z Rakowem Częstochowa (3:0). Letniowski pojawił się na placu gry w 83. minucie, zastępując strzelca drugiego gola, Tymoteusza Puchacza. Od dnia podpisania umowy do tego momentu minęły 393 dni!
- Dostałem dziesięć minut i starałem się robić to co potrafię najlepiej. Powalczyłem, próbowałem utrzymywać korzystny wynik. Najważniejsze że wygraliśmy, a jeśli chodzi o mnie, oby tych minut było w przyszłości jak najwięcej - przyznał 21-latek.
Lechici bardzo dobrze zaczęli ligową wiosnę, choć wielu się tego po nich nie spodziewało. - Już na obozie w Turcji dobrze wyglądaliśmy w sparingach z NK Maribor i Szachtarem Donieck. Pokazaliśmy, że to nie był przypadek i teraz możemy pójść do przodu w lidze. Sobotnia wygrana powinna nas napędzić - dodał.