Tak naprawdę trudno było wskazać faworyta przed tym spotkaniem, bo Raków wygrał dwa ostatnie spotkania - z Piastem Gliwice i Wisłą Płock. Z kolei Pogoń nie potrafi odnieść zwycięstwa od 9 lutego. W czterech ostatnich spotkaniach zgarnęła zaledwie dwa punkty. Chrapkę na kolejną pełną pulę miał więc beniaminek
- Po dwóch wygranych z rzędu pracuje nam się przyjemniej. To były dwa bardzo ważne spotkania, w których zdobyliśmy sześć punktów. Sytuacja w tabeli też świetnie wygląda. Wszystko zmierza w odpowiednim kierunku, a to jest dla nas motywujące. Zadowalać nas będzie tylko zwycięstwo - zapowiadał przed spotkaniem Kamil Piątkowski, pomocnik Czerwono-Niebieskich.
Mając na uwadze, że częstochowianie w ich tymczasowym domu, czyli na GIEKSA Arenie w Bełchatowie, grają dość odważnie i do przodu, Portowcy postanowili od pierwszych minut podejść wysokim pressingiem, by zniechęcić ekipę trenera Papszuna do ataku. Początkowo to zdawało egzamin, bo najgroźniejszą sytuacją było uderzenie Jarosława Jacha w boczną siatkę.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dopiero marzec, a bramkę roku już znamy? Fenomenalny wolej!
Z każdą kolejną minutą pierwszej połowy coraz więcej sytuacji stwarzali sobie piłkarze Rakowa. Z dalszej odległości zaskoczyć Dantego Stipicę próbowali zaskoczyć Daniel Bartl, Miłosz Szczepański oraz Marko Poletanović, lecz ciągle brakowało albo celności, albo tego, by na drodze piłki nie stał żaden z obrońców. Najgroźniejszą sytuację stworzył w 41. minucie Daniel Bartl, gdy przedryblował z piłką kilka metrów, a następnie oddał bardzo mocny strzał. Niestety dla częstochowian, minimalnie spudłował.
W pierwszych minutach drugiej połowy znów bardziej aktywna była Pogoń, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Po prostu kilka razy ekipa trenera Kosty Runjaicia znalazła się bliżej pola karnego Rakowa. Było nawet kilka stałych fragmentów gry, lecz bez efektu w postaci choćby strzału. W dalszej części spotkania tempo gry znacznie siadło, jakby chcąc uśpić czujność kibiców w Bełchatowie.
Okazało się jednak, że żadna z drużyn nie zostawiła żadnego mocnego akcentu na koniec. Bardzo spokojne wczesne niedzielne popołudnie w Bełchatowie zakończyło się bezbramkowym remisem. Większy niedosyt odczuwają pewnie w szeregach Rakowa, bo wyglądało na to, że Pogoń była zdecydowanie w ich zasięgu, co przecież częstochowianie udowodnili jesienią w Szczecinie triumfem 2:1.
Bezbramkowy remis sprawił, że Raków, przynajmniej na chwilę, wypadł z czołowej ósemki, ale traci dwa punkty do siódmej Lechii oraz jeden do ósmej Jagiellonii. Stopniowo zsuwa się w dół szczecińska Pogoń, która po piątym z rzędu spotkaniu bez wygranej jest na piątej pozycji.
Raków Częstochowa - Pogoń Szczecin 0:0
Składy:
Raków: Jakub Szumski - Daniel Mikołajewski, Tomas Petrasek, Jarosław Jach - Igor Sapała, Marko Poletanović (60' Felicio Brows - Fran Tudor, Petr Schwarz, Daniel Bartl - Miłosz Szczepański (77' David Tijanić), Sebastian Musiolik
Pogoń: Dante Stipica - Jakub Bartkowski, Igor Łasicki, Mariusz Malec, Hubert Matynia - Damian Dąbrowski, Zvonimir Kożulj (79' Tomas Podstawski) - Sebastian Kowalczyk, Marcin Listkowski, Srdjan Spiridonović (67' Marcel Wędrychowski) - Paweł Cibicki (89' Michalis Manias)
Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Żółte kartki: Mikołajewski (Raków) - Spiridonović (Pogoń)
Widzów: 3007
Czytaj też:
Legia Warszawa - Piast Gliwice. PKO Ekstraklasa w końcu ma lidera z prawdziwego zdarzenia