Legia Warszawa - Piast Gliwice. PKO Ekstraklasa w końcu ma lidera z prawdziwego zdarzenia

Legia Warszawa wyrosła na lidera, jakiego PKO Ekstraklasa nie widziała od wielu lat. W niedzielę ekipa Aleksandara Vukovicia może potwierdzić supremację w starciu z aktualnym mistrzem Polski. Mecz Legia - Piast o godz. 17:30.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
zawodnicy Legii Warszawa Marko Vesovic (z lewej) i Domagoj Antolic (z prawej) PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: zawodnicy Legii Warszawa Marko Vesovic (z lewej) i Domagoj Antolic (z prawej)
"Wśród ślepców jednooki jest królem" - to stare angielskie przysłowie idealnie pasuje do PKO Ekstraklasy. Po 25. kolejce Legia ma na koncie 51 punktów i na tle innych europejskich lig jest jednym z najsłabszych liderów.

Zdobywa 2,04 "oczka" na mecz - tylko w Albanii (2), Armenii (1,94), na Cyprze (2) i Szwajcarii (1,97) liderzy punktują słabiej. Ten trend utrzymuje się od lat i zdążyliśmy się do niego przyzwyczaić. Z drugiej strony, Legia wyrosła na lidera, jakiego w PKO Ekstraklasie nie było od lat.

Jak Wisła Cupiała

Po pierwsze, 51 punktów po 25. kolejce to najlepszy dorobek w trwającej od 2013 roku dobie ESA37. Po drugie, zespół Aleksandara Vukovicia ma 9 punktów więcej od wicelidera - takiej przewagi na tym etapie rozgrywek polska liga nie widziała od sezonu 2007/2008.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dopiero marzec, a bramkę roku już znamy? Fenomenalny wolej!

Wtedy wielka Wisła Kraków Macieja Skorży po 25. kolejce miała na koncie 67 punktów - 15 więcej od drugiego Groclinu Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski. Tydzień później Biała Gwiazda była już koronowanym mistrzem Polski.

A odkąd za zwycięstwo w polskiej lidze przyznawane są trzy punkty, czyli od sezonu 1995/1996, jeszcze tylko dwa razy zdarzyło się, by na tym etapie rozgrywek lider miał większą przewagę nad wiceliderem. I w obu przypadkach była to Wisła w złotej erze Bogusława Cupiała.

W sezonie 1998/1999 (ESA34) drużyna Franciszka Smudy miała 18 punktów więcej od drugiego zespołu. A trzy lata później, w formacie ESA30, ekipa prowadzona najpierw przez Oresta Lenczyka, a potem przez Adam Nawałkę, po 25. kolejce miała 10 punktów przewagi nad wiceliderem.

Lider nie do ruszenia

Na starcie sezonu Legia została w blokach, ale gdy w 19. kolejce rozsiadła się w fotelu lidera, to nie dała się już z niego strącić. Przewodzi ligowej stawce od sześciu kolejek - w tym sezonie nikt nie okupował pierwszego miejsca tak długo.

Legia jest liderem z prawdziwego zdarzenia. Ma najwięcej punktów (51), najwięcej zwycięstw (16), najmniej porażek (6), najwięcej strzelonych (52) i najmniej straconych (24) goli i ma najlepszy współczynnik expected goals w lidze: 43,76 dla i 22,6 przeciw. Do tego Łazienkowska 3 to istna twierdza - Wojskowi wygrali 8 ostatnich domowych spotkań.

W pięciu ostatnich sezonach bycie liderem po 25. kolejce nie było zwiastunem zdobycia mistrzostwa. Efektem ubocznym (albo pożądanym - zależy jak na to spojrzeć) formatu ESA 37 było to, że decydujące rozstrzygnięcia zapadały dopiero w fazie finałowej, zwanej przez niektórych "pucharem lata".

Liderzy trwonili przewagę, ale z drugiej strony ani razu mistrzem nie został zespół, który po 25. kolejce miał aż 9 punktów straty do lidera. Najbardziej spektakularny pościg odbył się przed rokiem - Piast zdobył tytuł, choć na tym etapie rozgrywek miał 7 punktów mniej od będącej liderem Lechii Gdańsk.

W ostatnich latach walkę o tytuł nazywano "wyścigiem żółwi", bo drużyny czołówki nie potrafiły ustabilizować formy i regularnie punktować. W tym jest podobnie, bo Cracovia, Śląsk i Pogoń potykają się o sznurówki, ale Legia sunie do przodu. Wojskowi są najlepszym zespołem rundy wiosennej. W 5 meczach zdobyli 13 punktów - kroku dotrzymuje im jedynie Wisła Kraków.

Impuls od mistrza

Vuković położył już jedną dłoń na trofeum, a jeśli w niedzielę jego zespół wygra z Piastem, czyli aktualnym mistrzem, może mieć aż 12 punktów (w najgorszym przypadku: 10) punktów przewagi nad wiceliderem. To już zapas, którego Legia nie powinna zaprzepaścić.

Co ciekawe, marsz Wojskowych na szczyt rozpoczął się od jesiennej porażki w Gliwicach. W 11. kolejce Legia przegrała z Piastem (0:2) i spadła na 9. miejsce. Od tego czasu podniosła z boiska 34 z 42 możliwych do zdobycia punktów - aż 10 więcej od drugiego najlepszego w tym okresie Śląska.

- Legia jest aktualnie silniejsza niż w tamtym meczu. Przeszła pewną transformację, ponieważ jedni zawodnicy odeszli, a inni ją wzmocnili. Widać też rozsądną pracę trenera, a oprócz tego polityka klubu stała się przejrzysta i to wszystko przynosi efekty w postaci dobrej gry - mówi Waldemar Fornalik.

- Wszyscy widzimy w jakiej aktualnie dyspozycji jest Legia. Przez wielu już została ukoronowana lub namaszczona na nowych mistrzów. Na pewno jest głównym kandydatem do trofeum, ale to jest piłka i wynik meczu jest sprawą otwartą - dodaje trener Piasta.

- Mamy szacunek dla Piasta. To nie przypadek, że zdobył mistrzostwo. Nie zawsze bierzesz z boiska tyle, na ile zasługujesz albo ile byś chciał. To jeden z naszych najpoważniejszych rywali, niezależnie od pozycji w tabeli - komentuje Vuković.

Legia wypracowała sobie dużą przewagę, ale jej trener wyznaje metodę małych kroków. Nie widzi się jeszcze w mistrzowskiej koronie: - Liczy się tylko każde następne wyzwanie w postaci meczu. Trzeba mocno zapracować na zwycięstwo. Jak to mawiał Adam Małysz: liczy się następny skok. Tak daleko wybiegam w przyszłość. Przyjdzie nam zagrać jeszcze 12 spotkań w lidze i jesteśmy tego świadomi.

Mecz 26. kolejki PKO Ekstraklasy Legia Warszawa - Piast Gliwice w niedzielę o godz. 17:30.

Czytaj również -> Skowronek: Pokora, pokora i jeszcze raz pokora
Czytaj również -> Aleksandar Rogić zrezygnował z prowadzenia Arki

Czy Legia Warszawa zostanie mistrzem Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×