Koronawirus paraliżuje Włochy. Cały kraj stał się strefą czerwoną, najlepiej wychodzić z domu tylko wtedy, gdy naprawdę to niezbędne. Władze poinformowały, że w ciągu doby z powodu wirusa zmarło kolejnych 97 osób. Liczba zakażonych zwiększyła się do 7985 chorych, najbardziej narażone są osoby starsze, o osłabionej odporności organizmu. Rząd zawiesił wszystkie sportowe rozgrywki do 3 kwietnia. Dziś nie wiadomo, czy piłkarska Serie A w ogóle dokończy sezon.
- Wszyscy kibice muszą to zaakceptować. Nie ma powodu, by zawody sportowe były kontynuowane - mówił premier Giuseppe Conte.
- Robi się nieciekawie. Wcześniej rząd, ale też ludzie trochę to zlekceważyli, a sytuacja, jak widać, wymknęła się spod kontroli - mówi nam Sebastian Rutkowski, który mieszka pod Mediolanem. - Wreszcie zaczynają coś robić, w sensie ograniczeń. Wcześniej tylko trąbili, żeby nie wychodzić z domu, bez potrzeby się nie zbierać w grupach, ale Włosi niestety to zlekceważyli. No i teraz jest panika - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało film
- Wyobraźmy sobie nasz wyjazd kibicowski, choćby do Florencji. 2300 osób, tłok, wąskie wyjścia. Wystarczy, żeby się zarazić - dodaje.
Tomasz Kupisz, piłkarz II-ligowego Trapani, umieścił na Twitterze dosyć dramatyczny post. Napisał: "Mówienie, że problem nie dotyczy mnie czy Ciebie, bo jesteśmy przed 60-tką, to zwykły idiotyzm. Ludzie, obudźmy się, każdy jest odpowiedzialny za to, co się dzieje. Nie popełniajmy błędu Italii. Rozsądek ponad wszystko".
To nie jest post oderwany od rzeczywistości, bo o błędach Italii mówią też sami Włosi. Dziennikarz sportowy Claudio Russo z Neapolu (CalcioNapoli 24) przyznaje nam: - Tak, najprawdopodobniej nie doceniliśmy sytuacji. Pomimo zakazów zgromadzeń, ludzie nadal wychodzą, zachowują się, jakby problem nie istniał. A dziś te wszystkie ograniczenia są ciężkie, ale konieczne.
I jakby na potwierdzenie jego słów w nocy nawet piłkarze SSC Napoli, gwiazdy tamtejszej piłki, stały w wielkich kolejkach do supermarketów po zapasy. Media namierzyły m.in. Jose Callejona, Fernando Llorente i Davida Ospinę z żonami, jak czekali na zrobienie zakupów.
In fila per la spesa anche Callejon, Llorente e Ospina, tre calciatori del Napoli https://t.co/WaFtML7blW pic.twitter.com/kBQFUX6phN
— Corriere della Sera (@Corriere) March 10, 2020
We Włoszech gra dziś wielu Polaków (nie tylko w piłkę, mamy tam też wielu siatkarzy). Ich kluby też na razie nie wiedzą, co dalej, próbują przystosować się do alarmowej sytuacji. Arkadiusz Reca, reprezentant Polski i zawodnik klubu Serie A Spal nie udaje, że on i koledzy po prostu boją się wirusa.
- Władze klubu chcą, żebyśmy uważali przy wyjściach z domu, niepotrzebnie nie wychodzili, a jeżeli jest możliwość, zakupy zamawiali online. Nie możemy też opuszczać miasta. Wśród zawodników są obawy o tego wirusa. Mamy swoje rodziny i boimy się o nie. Nie jest to normalna sytuacja - powiedział w rozmowie z Weszło FM.
Nikt nie jest dziś w stanie przewidzieć, kiedy ta normalność wróci. Również w sporcie. Claudio Russo: - Wydaje mi się, że miesięczna przerwa w rozgrywkach to dopiero początek. Pewnie trudno będzie zatrzymać w tym czasie tego wirusa. Jeśli choć jeden zawodnik będzie zarażony, to nie wiem, jak oni będą grać.
Francesco Caputo, zawodnik Sassuolo po strzeleniu w weekend gola zwrócił się do kibiców ze wzruszającym przekazem. Napisał na kartce: Wszystko będzie dobrze, zostańcie w domach.
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)