Marek Wawrzynowski: Zamknięcie stadionów to jedyne rozsądne wyjście (felieton)

To zawsze ciężka decyzja, ale konieczna. Mecze Ekstraklasy będą odbywały się przy pustych trybunach, aż do odwołania. Podobnie dwa najbliższe mecze kadry. Działacze piłkarscy nie mieli innego wyjścia. Stadion piłkarski to prawdziwa bomba wirusowa.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
widok na trybunę kibiców Jagiellonii z narożnika boiska na Stadionie Miejskim WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: widok na trybunę kibiców Jagiellonii z narożnika boiska na Stadionie Miejskim
Część osób pewnie uzna, że to niepotrzebna panika, że po co zamykać stadiony skoro kursują środki komunikacji miejskiej i tak dalej. Rozumiem oburzenie, bo to naturalna reakcja, gdy ktoś nam coś zabiera i ogranicza, jednak tym razem znaleźliśmy się w sytuacji, gdy trzeba podjąć drastyczne decyzje. Ktoś to musiał zrobić.

Nie ma chyba większego raju dla roznoszenia wirusa niż stadiony piłkarskie, kościoły czy sale koncertowe. Generalnie wszelkie skupiska ludzi. My skoncentrujmy się na stadionach, bo te odgrywają szczególną rolę.

O ile np. kościoły są szczególnym miejscem, bo przebywa tam wiele osób starszych, schorowanych i oni mogą być - jak czytamy - najbardziej poszkodowani, to jednak mecze odgrywają szczególną rolę jeśli chodzi o rozpowszechnianie się wirusa na cały kraj.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

To decyzja, której trzeba było się prędzej czy później spodziewać, na którą trzeba było być przygotowanym. Włosi nie docenili wirusa i tak naprawdę dziś nie wiemy jaką rolę w przenoszeniu choroby odegrały stadiony piłkarskie. Wszystkich drzwi zamknąć się nie da, kilka głównych "ujść" można odciąć. Stadion jest jednym z nich.

Możemy przyjąć dziś, że na stadionie PKO Ekstraklasy może znaleźć się ktoś kto miał styczność z kimś, kto był nosicielem wirusa. Wujkiem, który wrócił z Włoch, albo miał kolegę, który wrócił z Włoch. Każdy mecz ligowy to kilka lub kilkanaście kilkanaście tysięcy osób, ale też kilkaset osób, które przemieszczają się z miasta do miasta, przenoszą choroby jako nieświadomi tragarze. Często ci ludzie jadą na mecz i wracają pociągami, autokarami. W każdym razie mają styczność z ogromną liczbą osób. Potem ktoś nieświadomy, kto nie ma objawów, jedzie do chorych rodziców i ciąg dalszy jest łatwy do przewidzenia.

Z kolei mecz reprezentacji Polski to prawdziwa bomba wirusowa. Na około 2 godziny w jedno miejsce zjadą się ludzie z całej Polski. Część z nich wróci do domów, do swoich miast, część dodatkowo spędzi wieczór w hotelu i wróci do domu następnego dnia. Jeden mecz może oznaczać wiele tragedii.

To trudny moment dla kibiców, ale moment, który musiał przyjść. Działacze postąpili prawidłowo, zrobili co musieli. Bezpieczeństwo jest najważniejsze.

ZOBACZ Race i koronawirus są śmiertelnie niebezpieczne

ZOBACZ Włosi zawieszają rozgrywki sportowe

Czy decyzja o graniu bez publiczności jest słuszna?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×