Maciej Kmita: Łączy nas wirus. PZPN i Ekstraklasa SA wzięły zarazę na Tour de Pologne (komentarz)

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Radość piłkarzy Wisły po golu w Derbach Krakowa
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Radość piłkarzy Wisły po golu w Derbach Krakowa

PZPN otworzył na oścież okno transferowe dla koronawirusa. Federacja i Ekstraklasa SA proszą się o katastrofę, mając na sztandarach hasło: "Łączy nas wirus". Czas postawić się UEFA i zatroszczyć o bezpieczeństwo w swoim kraju.

W tym artykule dowiesz się o:

Rozgrywanie spotkań szczebla centralnego bez udziału publiczności ograniczy transmisję koronawirusa za pośrednictwem piłki nożnej, ale pamiętajmy, że trybuny przed kibicami zamknął rząd, odwołując wszystkie imprezy masowe w kraju, a nie PZPN czy Ekstraklasa SA.

Podczas gdy ligi zawiesili Włosi, a w ślad za nimi Hiszpanie, Holendrzy, Francuzi czy nasi południowi sąsiedzi Czesi i Słowacy, władze polskiej piłki nakazują zawodowcom grać dalej, co wydaje się zupełnym nieporozumieniem. To zaproszenie koronawirusa do swobodnego rozprzestrzeniania się po całej Polsce.

Zorganizowanie meczu bez udziału publiczności na poziomie PKO EKstraklasy dotyka bezpośrednio blisko 200 osób, a nie tylko piłkarzy. Do zawodników trzeba doliczyć sztaby szkoleniowe złożone z pierwszych trenerów, ich asystentów, trenerów bramkarzy, trenerów przygotowania fizycznego, kierowników drużyn, lekarzy, fizjoterapeutów, analityków czy nawet kitmanów.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Trenerzy i piłkarze muszą być ściśnięci przed meczem, w przerwie i po meczu w szatni wielkości dwupokojowego mieszkania. Trudno w takich warunkach mówić o zminimalizowaniu ryzyka, nie mówiąc już o bezpośrednim kontakcie fizycznym piłkarzy na boisku i fruwających wszędzie wydzielinach - kto grał w piłkę ten wie, że pod tym względem tak samo jest w meczu B klasy, PKO Ekstraklasy czy finału mistrzostw świata.

Spotkanie muszą poprowadzić sędziowie: czterech boiskowych i dwóch VAR wspieranych przez techników. Do do tego dochodzą pracownicy produkującej sygnał telewizyjny firmy Ekstraklasa Livepark, reporterzy TV i ich makijażystka, pracownicy mediów klubowych, fotograf z agencji mającej umowę z Ekstraklasą SA, ochroniarze, obsługa stadionu i zespół pogotowia ratunkowego.

Bezpośredni kontakt ze sobą będą mieli nie tylko piłkarze, bo obecny na meczu delegat PZPN musi przeprowadzić przed pierwszym gwizdkiem odprawy z udziałem kierownika ds. bezpieczeństwa, szefem służb porządkowych i informacyjnych, spikerem, kierownikami drużyn, sędziami, obserwatorem sędziów PZPN, przedstawicielem ekipy realizującej transmisję TV.

To tylko ludzie zaangażowani w mecz na stadionie. A trzeba pamiętać o tym, że jedna drużyna, sędziowie, delegat PZPN, obserwator sędziów, pracownicy Livepark i TV muszą przemieścić się z miasta do miasta, najczęściej z noclegiem. To sprawia, że mecz bez udział publiczności dotyka też kierowców autokarów, obsługę hotelu i innych gości, pracowników stacji benzynowych i parkingów przy autostradach i korzystających z nich innych podróżnych - trudno sobie wyobrazić podróż drużyny piłkarskiej bez przerwy na rozprostowanie nóg czy skorzystanie z toalety.

Tylko w ten weekend zespoły PKO Ekstraklasy przetną kraj wzdłuż i wszerz, odbywając podróże z Białegostoku do Krakowa, z Krakowa do Gliwic, z Warszawy do Poznania, z Zabrza do Łodzi, z Lubina do Szczecina, z Częstochowy do Wrocławia, z Kielc do Płocka. Nawet jeśli Wisła Kraków może udać się do Gliwic w dniu meczu, rezygnując ze zgrupowania, to już Jagiellonia Białystok jadąc do Krakowa, na takie środki ostrożności pozwolić sobie nie może.

W mecze I i II lig zaangażowanych jest mniej osób, ale nawet biorąc to pod uwagę, piłkarski przemysł (26 spotkań od piątku do poniedziałku) w najbliższy weekend narazi na kontakt z koronawirusem tysiące ludzi, a każda z nich spotka w domu najbliższych. To wzięcie zarazy na Tour de Pologne. Nikt nie wie, czy wśród uczestników będzie nosiciel - testy nie są przecież powszechnie dostępne.

Jakub Błaszczykowski, korzystając ze swojej pozycji, powiedział w czwartek na głos to, co myśli środowisko piłkarskie. Były kapitan reprezentacji Polski zaapelował o zawieszenie rozgrywek. Skoro zrobili to Francuzi, Hiszpanie, Holendrzy czy Włosi, czyli kraje piłkarsko dużo bardziej cywilizowane niż Polska, w których w futbol sponsorzy pompują zdecydowanie większe pieniądze, to czemu nie my?

Odpowiedź jest prosta: liga gra, bo nie ma kiedy jej nadgonić - musi się zakończyć do połowy maja z uwagi na Euro 2020. A PKO Ekstraklasa jest rozdymana do granic możliwości i nie ma wolnych terminów. Generowanie sztucznych emocji i większych zysków z praw TV, które stały za decyzją o wprowadzeniu ESA37 i fazy finałowej, teraz są przeszkodą w walce z epidemią.

Ale z drugiej strony niby czemu polska liga w tej nadzwyczajnej sytuacji nie miałaby zostać dokończona później, niż domaga się tego UEFA? Nawet trzytygodniowy poślizg oznaczałby finisz sezonu przed startem Euro 2020. A dlaczego liga nie mogłaby trwać w czasie mistrzostw?

PKO Ekstraklasa nie wystawi na Euro 2020 mocnej reprezentacji: poza Arturem Jędrzejczykiem, Kamilem Jóźwiakiem czy Jakubem Błaszczykowskim Jerzy Brzęczek nie powoła nikogo z ligowców. A przedstawicieli innych potencjalnych uczestników turnieju (poznamy ich po barażach) w polskiej lidze można policzyć na palcach jednej reki.

UEFA nie obchodzi, że z uwagi na udział swoich piłkarzy w mistrzostwach Europy czy świata tracą polskie kluby. W 2016 roku Cracovia przystąpiła do el. Ligi Europy w dniu rozegrania ćwierćfinału Euro 2016 Polska - Portugalia i Bartosz Kapustka był we Francji, a nie w Macedonii. Dwa lata później Artur Jędrzejczyk i Michał Pazdan przez udział w MŚ 2018 nie mogli pomóc Legii Warszawa w pierwszych meczach kwalifikacji do Ligi Mistrzów.

Czas zatroszczyć się o swoje podwórko, a nie bać się konsekwencji ze strony UEFA, która sama przy okazji pandemii koronawirusa strzela sobie w kolano raz za razem. Zawieszenie albo nawet przerwanie rozgrywek wydaje się nieuniknione, więc czemu nie zrobić tego od razu, by nie narażać społeczeństwa?

Maciej Kmita

Czytaj również -> Wawrzynowski: Decyzja PZPN jest niezrozumiała
Czytaj również -> Dominik Furman: Wolałbym nie grać

Komentarze (1)
avatar
CHAOS
13.03.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Grać nie marudzić!!!Tysiące Polaków musi chodzić do pracy,i co też mają zostać w domach???