Kiedy Krystian Woźniak zobaczył Manuela Neuera, zapragnął grać tak jak Niemiec. Nie on jeden, przecież podobne marzenia miało wielu bramkarzy na świecie. Ale to właśnie chłopak z Poznania trafił do Schalke 04 Gelsenkirchen, klubu, w którym zaczynał jeden z najlepszych brakarzy świata.
Nie pochodzi z żadnej piłkarskiej rodziny i nigdy nie marzył o karierze piłkarza. Przez większość życia grał w piłkę co najwyżej na podwórku w Poznaniu, a z czasem zaczął kopać w miejscowej Warcie. Kariera jak każda inna. Gdyby nie pewien drobny szczegół. - Byłem wtedy w 6. klasie szkoły podstawowej - mówi Krystian Woźniak. Można powiedzieć, że do kolegów tracił 6-7 lat treningu. Nie ma możliwości, żeby to nadrobić. Krystian grał więc w piłkę nieźle, ale nic ponadto. Aż któregoś dnia stanął na bramce. - Chłopcy grali mecz na orliku i nie było bramkarza. Jak stanąłem, od razu zrozumiałem, że to jest to czego szukałem.
Miał wówczas 16 lat. Oczywiście są różne historie, przecież Jacek Kazimierski zaczynał mając lat 17, a skończył w reprezentacji, ale kiedy to było… Dziś w dobie wczesnej specjalizacji, akademii dużych klubów wyszukujących talentów już w najmłodszych rocznikach, brzmi to trochę jak historia z filmu przygodowego.
Oczywiście nie wiemy, co by było, gdyby Krystian wcześniej stanął na bramce. Pewne jest, że zrobił to w pełni świadomie, doszedł do wszystkiego sam, a dziś regularnie trenuje nawet z pierwszą drużyną Schalke.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 11-latek z Polski robi furorę w Barcelonie. Zobacz piękne gole Michała Żuka
- Mi się to spodobało od razu. Miałem jakieś zaległości, więc na początku grałem w lidze z młodszymi, była taka możliwość. A chłopak z młodszej grupy grał w moim roczniku. Specjalnie mi to nie przeszkadzało, po prostu cieszyłem się, że mogę grać - opowiada.
Któregoś dnia jego drużyna grała z Lechem Poznań. Na mecz przyjechali agenci. Polak Adrian Budzisz i jego niemiecki partner z firmy KL Sportbase, reprezentujący m.in. interesy Karima Bellarabiego, mieli tego dnia oglądać dwóch młodych zawodników Lecha, ale do gustu przypadł im właśnie bramkarz Warty.
- Zaprosili mnie do Niemiec, pojechałem na testy - mówi. Krążył od klubu do klubu. Był w Borussii Moenchengladbach, Bochum, Schalke 04 i Fortunie Duesseldorf.
- W Fortunie byłem bliski podpisania umowy, ale jako że byłem obcokrajowcem, musieli za mnie specjalnie zapłacić. A nie chcieli inwestować, bo aż tak dużo lepszy od miejscowych nie byłem. Nie ukrywam, to bolało, było rozczarowanie. Ale to była dla mnie ważna lekcja: chcesz osiągnąć sukces, musisz być lepszy niż oni, dużo lepszy niż jesteś - twierdzi Krystian.
Z drugiej strony byłby to piękny sen, może nieco absurdalny. Przecież Krystian tak naprawdę grał zaledwie rok na bramce, niektórzy trenują całe życie i nie osiągają tyle, nie dostają nawet takiej szansy. On ją dostał i wyciągnął z tego cenną lekcję.
Zaczął więc poprawiać wiele różnych aspektów, wszystkiego po trochę, tak by po zsumowaniu stać się wiele lepszym. - Musisz cały czas pracować, analizować, iść do przodu. Zobacz jak zmienia się pozycja bramkarza, jak bardzo jest to dynamiczne. Jednym z moich ulubionych bramkarzy był Joe Hart, to co robi na linii jest nieprawdopodobne. Ale został odstrzelony, bo nie radził sobie w grze nogami na takim poziomie. Z bramkarzem jest jak z komputerem. Wczoraj ludzie ścigali się, kto będzie miał najlepszego PC-ta, z najlepszym monitorem, a dziś stoją w domu w kącie, nikt ich nie używa. Musisz iść do przodu, uczyć się, być otwartym na zmiany - opowiada.
Sam dużo pracuje na boisku, ale i poza nim. Nawet spotyka się regularnie z trenerem mentalnym, Marcinem Grzegrzółką.
- To był świetny krok, że na to się zdecydowałem. Marcin pomaga mi zauważyć rzeczy, których wcześniej nie rozumiałem, spojrzeć na wiele spraw z nowego punktu widzenia. Te spotkania bardzo mi pomogły, zmieniły mnie. W życiu bramkarza wewnętrzny spokój jest bardzo ważny. Zawodnicy doskonale wiedzą, kiedy mają za sobą opanowanego gościa, który jest pewniakiem, a kiedy mają bombę zegarową. Twoja głowa wpływa na cały zespół - zaznacza. Ale za chwile dodaje. - Gram na co dzień w rezerwach, widzę wielu zawodników, którzy są naprawdę świetni, ale czegoś im brakuje. Czego? Właśnie głowy. Zawodnicy na najwyższym poziomie inaczej myślą, dlatego tak ważna jest praca nad mentalności. Myślę, że w tej kwestii zrobiłem wielki postęp.
Mieszka obecnie w Oberhausen z dziewczyną Magdą. Podkreśla, że dostaje od niej wielkie wsparcie, podobnie jak od rodziców. To dla niego ważne, bo dla nich było lekkim wstrząsem, gdy syn z dnia na dzień wyjechał z kraju. Co innego chłopak, który od lat nastawia się na karierę, a co innego on, który przecież rok wcześniej nie myślał o karierze.
Ale trzeba przyznać, że Krystian generalnie idzie w górę. W Polsce nie jest właściwie znany, bo gra w Regionallidze West, na 4. poziomie rozgrywkowym. Niby nic wielkiego, ale po pierwsze na wyciągnięcie ręki ma wielki świat, po drugie gra od zaledwie 6 lat na bramce, co trzeba podkreślać.
- Może dlatego robiłem taki postęp, bo ta pozycja była dla mnie fascynująca. Uwielbiałem trening, czułem, że jestem ważny, że o czymś decyduję. Zawsze byłem indywidualistą, odpowiadałem za siebie. Wiedziałem, że mogę zawalić i przegrać mecz, ale mogę też go wygrać. Niewiele osób ma szansę wygrać mecz. Ja miałem - mówi.
Po pierwszej serii testów w Niemczech postanowił, że nie podda się. Zostanie w Niemczech. Zamieszkał w Essen, w domu agenta, szukał klubu dalej, trenował z różnymi klubami, żeby nie wypaść z formy, uczył się i w końcu podpisał umowę z Eintrachtem Brunszwik. Grał w drużynie do lat 19, dostał nawet ofertę przedłużenia kontraktu, ale wybrał Rot Weiss Oberhausen, bo chciał spróbować seniorskiego grania. Ale jak to często bywa, zmienił się trener i nie chciał postawić na młodego.
- Na pewno nie powiem, że zmarnowałem czas, bo wiele się tam nauczyłem, ale myślę, że nie wykorzystałem tego okresu tak dobrze jakbym mógł - mówi. Dlatego gdy nadarzyła się okazja, zmienić barwy na rezerwy Schalke 04, skorzystał.
Trudno się dziwić. Szkoła Schalke jest wyjątkowa. Stąd wywodzili się wielcy niemieccy bramkarze: Jens Lehmann czy Manuel Neuer.
- Na początku potrzebowałem wiele miesięcy, żeby dojść fizycznie i motorycznie. Musiałem się dostosować. W Schalke mają swój własny koncept gry na bramce, ważnym elementem jest fizyczność, bramkarze stąd są bardzo mocni - opowiada. Kolejnym produktem szkoły Schalke jest Alexander Nuebel, który właśnie przeszedł do Bayernu. Wiele osób neguje jego klasę. Gdy Krystian to słyszy, śmieje się.
- Przecież to będzie najlepszy bramkarz na świecie - zapewnia. - On jest fenomenalny. Ma wszystko. Trudno tak naprawdę to opisać. Widzisz jakąś piłkę i mówisz: "No nie, tego nie da się obronić". I wtedy Alex to broni. Nie jakimś nadludzkim wysiłkiem, po prostu jest szybszy, sięga dalej. On jest niesamowity.
Nuebel przechodzi do Bayernu, a Krystian musi walczyć o swoje. Na razie idzie dobrze. Dopiero co walczył o miejsce w drugiej drużynie, był drugim bramkarzem. Dziś wygrał rywalizację z rywalem Soerenem Ahlersem. W poprzednim sezonie Polak zagrał w 13 meczach, w tym wystąpił już w 9 spotkaniach, ale trzeba pamiętać, że sezon został przerwany w połowie. Kolejny etap? - Chcę po prostu grać najwyżej jak się da. Marzę o Bundeslidze. Myślę, że stać mnie na to, walczę o to codziennie - mówi.