- Jak człowiek jest zdrowy, na chodzie, to chciałoby się jeszcze na tym powietrzu coś zrobić. Nawet komuś doradzić. Tego doświadczenia mam dużo, można komuś pomóc. W naszym kraju jest tak, że jak masz pięćdziesiąt lat, to już szykują trumnę. A co dopiero jeśli tak jak ja mam siedemdziesiąt… - ocenił Franciszek Smuda w wywiadzie dla TVP Sport.
Byłego selekcjonera reprezentacji Polski (w latach 2009-12) ciągnie więc na ławkę trenerską. Ostatnim klubem, w którym pracował "Franz", był Górnik Łęczna (w sezonie 2018/19).
71-letni Smuda zapytany o najpiękniejszą historię ze swojej kariery trenerskiej odpowiedział, że w każdym klubie miał "jakieś fajne przeżycia". W pamięci zapadła mu jednak fatalna pomyłka, kiedy... "pomylił" prezydenta Poznania z głową państwa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: izolacja nie służy reprezentantowi Anglii? Zaatakował wślizgiem swoją żonę!
Smuda przytoczył anegdotę, której bohaterem jest nieżyjący prezydent Lech Kaczyński (zginął w katastrofie rządowego samolotu Tu-154 w kwietniu 2010 r.). W sezonie 2008/09 Lech Poznań Smudy po dramatycznym meczu pokonał Austrię Wiedeń (4:2 po dogrywce) i awansował do fazy grupowej Pucharu UEFA.
Po spotkaniu z gratulacjami do klubu zadzwonił sam prezydent Polski. - Trochę jaja były z tym, bo przychodzi sekretarka z klubu i mówi: "Panie trenerze dzwoni do pana prezydent". Ja myślałem prezydent z Poznania, Grobelny. I mówię: "To nie mógł przyjść na mecz, to musi dzwonić, by się dowiedzieć o spotkaniu" - zdradził Smuda.
Sekretarka nie dała jednak za wygraną i po chwili wróciła, tłumacząc że chodzi o głowę państwa.
- Za chwilę znów wleciała i mówi: "Ale to jest prezydent Polski, pan Kaczyński". Dopiero wtedy odebrałem telefon i rozmawiałem. Pamiętam jak dziś, powiedział: "Panie trenerze, myśmy się piłką za bardzo nie interesowali, ale ten mecz przyciągnął naszą całą rodzinę do piłki" - zakończył były szkoleniowiec Kolejorza.
Zobacz:
Piłka nożna. Sławomir Peszko ocenił Franciszka Smudę. Padły miażdżące słowa
MŚ w skokach 2019: Jarosław Kaczyński pod wrażeniem polskich skoczków. "Wyczyn Kubackiego to coś niebywałego"