Głos był mocny i niespodziewany. Kilka dni temu sojusz wielu kibicowskich grup ultras "Fanszenen Deutschland" (m.in Hertha Berlin, Borussia Dortmund, Dynamo Drezno) wystosował list otwarty. Fani napisali, że mecze na zamkniętych stadionach, testowanie piłkarzy, byłby ciosem w ogromny wysiłek służb medycznych i wszystkich, który w czasie pandemii wykonują ogromną pracę.
"Kwarantanna dla futbolu. Mecze duchów nie są rozwiązaniem. Restart futbolu jest nie do zaakceptowania w obecnej sytuacji. A już szczególnie nie pod pretekstem odpowiedzialności społecznej. Szybka kontynuacja sezonu byłaby kpiną z reszty społeczeństwa" - napisali fani.
W czwartek 23 kwietnia na wirtualnym spotkaniu zbierają się władze niemieckiej ligi (DFL) i zdecydują, co dalej. 30 kwietnia kolejne decyzje wyda niemiecki rząd. Już wiadomo, że jeśli Niemcy dokończą sezon, to bez kibiców, bo do 31 sierpnia obowiązuje zakaz organizacji imprez masowych. Niemcy na pewno chcą dokończyć sezon przed 30 czerwca, żeby nie mieć problemu z kończącymi się tego dnia kontraktami piłkarzy. Wśród jednej z mocno rozważanych opcji jest wznowienie rozgrywek 16 maja.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Trudna sytuacja finansowa polskich klubów. Wznowienie rozgrywek rozwiąże sporo problemów
Stephan Uersfeld z ESPN mówi WP SportoweFakty: - Drużyny ćwiczą, ale to przecież nie jest prawdziwy trening. Ciekawą rzecz powiedział nowy trener Herthy Berlin Bruno Labbadia. Poprosił władze ligi, żeby posłuchać też trenerów. On uważa, że 10 dni normalnego treningu nie wystarczy, aby odpowiednio przygotować piłkarzy.
Nikt nic nie wie
- Sporo ludzi uważa, że w ogóle rozważanie o wznowieniu rozgrywek jest mocno nieodpowiedzialne. Kibice którzy wydali oświadczenie krytykują fakt, że skoro w kraju jest niedobór testów, nie można non stop testować piłkarzy i całych sztabów, tylko po to żeby wrócił futbol - wyjaśnia nam Uli Hesse, dziennikarz magazynu "11 Freunde" i autor książki o historii niemieckiej piłki pt. "Tor".
- I to samo uważają czołowi naukowcy dodając, że może opinia publiczna zmieni zdanie o środowisku piłkarskim, jeśli kluby znajdą sposób aby być mniej egoistyczne. I na przykład wspierać finansowo szpitale albo za te pieniądze organizować testowanie zwykłych obywateli na szeroką skalę - dodaje.
Sven Westerschulze z "Bilda" nie ma żadnych wątpliwości. Mówi WP SportoweFakty: - Wiadomo, że sytuacja jest trudna, kluby potrzebują pieniędzy. Same muszą płacić, mają zobowiązania. Odwołanie sezonu w ogóle nie jest teraz opcją.
13 klubów Bundesligi było poważnie zagrożonych bankructwem. Schalke 04 Gelsenkirchen oficjalnie ostatnio przyznało, że ma poważne kłopoty. Według marcowego raportu, klub ma 198 milionów euro różnych zobowiązań. Już w zeszłym roku, gdy sytuacja na świecie była normalna, straty klubu wyniosły 26,1 mln euro. Teraz dyrektor finansowy Peter Peters w rozmowie z kibicami na Facebooku martwi się: - Źle to oceniliśmy. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że jeśli piłka nożna zniknie, to pozostanie nam niewiele, może nic.
- Ciężko dziś też ocenić jakie zmiany przyniesie pandemia. Pojawiają się głosy, że upadnie nasza zasada 50+1 (ma chronić kluby przez całkowitym przejęciem przez prywatnych inwestorów. Minimum 51 procent udziałów w spółce musi należeć do klubu). Z drugiej strony nie brakuje głosów, że... radzimy sobie całkiem dobrze w porównaniu do innych państw. Zupełnie szczerze - dziś nikt nic nie wie - mówi Uli Hesse.
Dobre wiadomości przyszły w tygodniu, gdy okazało się że kluby dostaną jednak pieniądze od Sky Sports - stacji transmitującej rozgrywki. Telewizja miała wypłacić 225 mln euro ostatniej transzy za sezon, zapłaci mniej, ale i tak utrzyma kluby przy życiu. Po 40 mln euro mogą dorzucić też ARD i ZDF, które też pokazują ligę.
Pojawiła się nadzieja, trzeba więc ją wykorzystać. Stefan Uersfeld chwali ligowe władze z jej szefem Christianem Seifertem na czele. - Wykonuje do tej pory super pracę. Postawił sprawę jasno, że futbol jest produktem i zniknie, jeśli nie będzie produkowany. On nie chce dla piłki jakieś specjalnego traktowania. Jednak musi sprawić, że liga przetrwa bez większych strat. To jego praca - mówi.
Mecze duchów
Według przecieków niemieckiej prasy, Bundesliga ma już konkretny plan powrotu. Wiemy mniej więcej, jak będą wyglądały mecze. W każde spotkanie będzie zaangażowanych maksymalnie 239 osób: I tak jak kadra piłkarzy na mecz się nie zmieni, nadal będzie to 18 zawodników, to jednak sztab drużyny zostanie pomniejszony do 8 osób. Każdy mecz obsłuży tylko 4 chłopców do podawania piłek, maksymalnie 30 dziennikarzy piszących i tylko 5 fotografów.
Uersfeld: - Już teraz nazywamy je meczami duchów. Ale wiadomo, że muszą odbyć się w ten sposób, żeby zabezpieczyć tym klubom przyszłość. I takie spotkania nie wrócą nam normalności. Może się nawet zdarzyć, że ludzie szybko będą znudzeni oglądaniem w telewizji spotkań bez atmosfery. Tak naprawdę futbol naprawdę wróci, gdy kibice znowu będą mogli wejść na stadion.
Bundesliga nie gra od 11 marca. W ostatnim meczu - już rozegranym bez kibiców Borussia Moenchengladbach wygrała 2:1 z 1. FC Koeln. Liderem po 25. kolejach jest Bayern Monachium, który o 4 punkty wyprzedza Borussię Dortmund. Liderem klasyfikacji strzelców z 25 golami jest Robert Lewandowski. Cztery trafienia mniej ma Timo Werner z RB Lipsk.
W piątek niemiecki minister zdrowia Jens Spahn powiedział: - Wybuch epidemii jest opanowany. Radzimy sobie coraz lepiej.
Od początku epidemii koronawirusem SARS CoV-2 zaraziło się ponad 145 tysięcy ludzi. Zmarło 4,5 tysiąca osób. Wyzdrowiało 88 tysięcy osób.
Koronawirus. Oto szczegółowy plan powrotu na boiska w Polsce - Czytaj więcej