Imperium Lokomotivum pełne intryg. Niepokój w klubie Grzegorza Krychowiaka i Macieja Rybusa

Getty Images / Valery Matytsin  / Grzegorz Krychowiak w objęciach kolegów z Lokomotiwu Moskwa
Getty Images / Valery Matytsin / Grzegorz Krychowiak w objęciach kolegów z Lokomotiwu Moskwa

Lokomotiwem Moskwa targa wewnętrzny konflikt, a jednym z zapalników jest drogi transfer Grzegorza Krychowiaka. Wicemistrz Rosji może mieć problem ze spełnieniem wymogów Finansowego Fair Play.

Praca Ilji Gerkusa na stanowisku prezesa, a później dyrektora generalnego Lokomotiwu Moskwa w latach 2016-18, wydawała się owocnym czasem. Wkrótce jednak moskiewski Sąd Arbitrażowy ma zadecydować czy sukcesy nie były odnoszone zbyt dużym kosztem. "Sprawdzam" powiedzieli ci, z którymi Gerkus współpracował.

Na dobrą opinię złożyło się między innymi mistrzostwo i Puchar Rosji, zatrudnienie klubowej legendy w roli trenera, transfery Farfana, Hoewedesa, Krychowiaka i Smołowa, częściowa renowacja stadionu i reorganizacja klubowej akademii.

Przewrót

Klubowa gablota wzbogaciła się o nowe trofea, frekwencja na meczach rosła, Lokomotiw regularnie zaczął grać w Lidze Mistrzów, a futbol prezentowany przez zespół, przynajmniej na rodzimych arenach, bywał atrakcyjny.  Gdy Gerkus nagle ogłosił odejście w połowie sezonu 2018/19, Lokomotiw był mistrzem Rosji, walczył o kolejny tytuł oraz kolejny krajowy puchar, więc zdziwienie było powszechne.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Sędziowie mają otrzymać elektroniczne gwizdki. Szymon Marciniak: Trzeba wypracować nowe nawyki

Tym większe, że o decyzji poinformował w grudniu 2018 roku na łamach "Sport-Ekspressu". W tym samym czasie ze stanowiska zrezygnował też dyrektor sportowy Lokomotiwu z nadania Gerkusa - Erik Stoffelshaus. Klubowe media milczały - nie było podziękowań i kwiatów na do widzenia. Dopiero na drugi dzień sporządzono oficjalny komunikat z informacją o zatrudnieniu nowego dyrektora i z podziękowaniami dla ustępującego.

Gerkus na odchodne deklarował pomoc we wdrożeniu nowego zarządcy, którym 29 grudnia 2018 został Wasilij Kiknadze, jeden z członków komitetu transferowego Lokomotiwu, związany z klubem od 2013 roku, były współpracownik zwolnionego dyrektora podczas spotkań Rady Dyrektorów - najważniejszego organu decyzyjnego Lokomotiwu i... inicjator pozwu sądowego przeciwko Gerkusowi.

I ty, Brutusie?

Szybko okazało się, że Kiknadze nie ma ochoty na spotkanie z Gerkusem. Nie odpisywał też na SMS-y byłego dyrektora, ani nie oddzwaniał. W czerwono-zielonej części Moskwy czuć było ogólną niechęć do wspominania o byłym już działaczu. W powietrzu coś wisiało, a dziennikarze od razu łączyli to "coś" z audytem w klubie, który uruchomiono po zmianie na stanowisku dyrektora.

Bomba wybuchła jednak dopiero 28 stycznia 2020, rok po odejściu Gerkusa i Stoffelshausa, gdy Lokomotiw na bazie audytu wniósł pozew do Sądu Arbitrażowego w Moskwie przeciwko Gerkusowi, w którym domaga się od pozwanego zwrotu prawie 145 mln rubli (1,75 mln euro).

Jeszcze w 2019 roku otrzymał pismo z jednej z kancelarii z wezwaniem do zwrotu tejże kwoty w ciągu miesiąca. Nie było w nim jednak żadnego uwierzytelnienia ze strony klubu, potwierdzenia tego, że to istotnie sprawa związana z Lokomotiwem. Gerkus tłumaczy, że próbował skontaktować się z kimś z władz klubu, ale było to niemożliwe. Klub natomiast twierdzi, że nie otrzymując żadnego oficjalnego pisma od byłego dyrektora, zdecydował się na skierowanie sprawy do sądu.

Co składa się na kwotę zawartą w pozwie? 109 mln na premie dla pracowników administracji klubu, 22 mln na premię dla Gerkusa, 4 mln za opłaty na przyspieszoną procedurę uzyskania rosyjskiego paszportu dla serbskiego obrońcy Nemanji Pejcinovicia i niecałe 5 mln na kwotę odszkodowania za zwolnienie rzecznika prasowego.

Gerkus tłumaczy, że najpierw po zdobyciu Pucharu Rosji przyznano premie wszystkim pracownikom, a kolejne kwoty otrzymali oni za wypełnienie celów biznesowych na 2017 rok oraz za tytuł mistrzowski w 2018. Krótko mówiąc, klub osiągał sukcesy sportowe oraz biznesowe, więc nagrodzono za to sztab ludzi pracujących nad tymi sukcesami nie na boisku.

On, jako głowa całego procesu, również zasłużył na nagrodę (przynajmniej w swoim mniemaniu). Sprawa audytu jest o tyle ciekawa, że władze klubu nie chciały wcześniej pokazać Gerkusowi dokładnych ustaleń, dokumentu potwierdzającego wnioski, które stały za pozwem. Dopiero po wejściu na drogę sądową, zyskał on prawo do wglądu w audyt.

Były dyrektor generalny zwraca uwagę, że każdego roku zlecał dużym korporacjom, jak KPMG czy BDO, audyty w klubie - nigdy nie wskazywały na jakiekolwiek nieprawidłowości, a dostęp do ich wniosków miał choćby Kiknadze, jako członek Rady Dyrektorów. Mało tego, aby móc takie premie przyznać, musiała je według Gerkusa zatwierdzić ta sama Rada Dyrektorów.

Circus Maximus

Nie chodzi tu zatem o szastanie pieniędzmi na kontrakty i transfery, choć w jednym z ostatnich, głośnych wywiadów dotyczącym sporu, Kiknadze stwierdził, że beztroski sposób działania Gerkusa i Stoffelshausa pokazuje kwota, za którą zatrudnili tylko jednego zawodnika (w domyśle Grzegorza Krychowiaka) w porównaniu do dziewięciu, którzy przyszli do Lokomotiwu za podobne pieniądze już za jego prezydentury.

Gerkus w odpowiedzi dopytywał, co przez 15 miesięcy pracy na stanowisku dyrektora klubu osiągnął Kiknadze, bo za jego kadencji po takim czasie było liderowanie w lidze, podniesienie frekwencji, remont boiska dla drugiego zespołu, otworzenie szkoły czy też start programu dnia meczowego dla kibiców, który był jedną ze składowych potrojenia zysków ze sprzedaży biletów z 80 do 240 mln rubli w dwa lata.

Co prawda, Kiknadze dostając drużynę w spadku po Gerkusie, zdobył po kilku miesiącach Puchar Rosji i Superpuchar w 2019 roku, ale stało się to raczej na zasadzie przypięcia cudzego orderu do własnej piersi.

Prasa zaciera ręce, bo panowie z każdym wywiadem ujawniają coraz więcej szczegółów funkcjonowania klubu, a bohaterowie sporu łapią się za słówka, chcąc udowodnić nieporadność działań adwersarza. Oczywiście nie w sposób bezpośredni, a za pomocą mediów.

Doszli już nawet do rozmowy o wydatkach na performans artystyczny, jakim było pomalowanie w klubowe barwy ogromnej powierzchni parkingu przed stadionem przez bardzo popularnego w Rosji artystę Pokrasa Lampasa. Gerkus mówi: Wydaliśmy na to kilka milionów rubli, Kiknadze odpowiada: Po sprawdzeniu dokumentacji koszt to 14,5 mln rubli.

W tle tej sprawy mamy nawet rozmowę o braku modernizacji rur doprowadzających ciepłą wodę do budynków zarządzanych przez klub, a co za tym idzie częste awarie wodociągowe. Kiknadze: – Zamiast na malowanie asfaltu, trzeba było to przeznaczyć na wymianę rur. Gerkus: – Wymiana rur to koszty przekraczające 100 mln rubli. Kiknadze: - Zrobiliśmy to niedawno za 2,5 mln rubli. I tak w kółko.

Ave Cezar!

A przecież w całej sytuacji jest jeszcze postać równie ważna, czyli Jurij Siemin -legendarny trener Lokomotiwu, trzykrotny mistrz Rosji z klubem i aż sześciokrotny zdobywca krajowego pucharu, a przede wszystkim człowiek z wielką siecią wpływów w środowisku czerwono-zielonych i niezliczonych znajomości poza nim.

Mimo że na ławkę trenerską powołał go Gerkus, od samego początku mówiło się o konflikcie pomiędzy nimi. Konflikcie kompetencyjnym i ambicjonalnym. Bo Siemin miał ambicję decydować o wielu sprawach, jako "Loko-Man" związany z klubem przez dziesiątki lat, a przede wszystkim mieć ostateczny głos w temacie pozyskiwanych graczy.

Na to nie zgadzał się Gerkus, którego filozofia prowadzenia klubu zakładała pozbawienie trenera decydującej roli przy zatwierdzaniu transferów na rzecz rekomendacji komitetu transferowego i dyrektora generalnego.

Gerkus chciał mimo to dogadywać się ze Sieminem, zdając sobie sprawę z ogromnego poparcia jakie szkoleniowiec ma u fanów. Po to przecież go ściągał, by "kupić" kibiców. Siemi z kolei, mając świadomość jak wielu fanów za nim stoi, pozwalał sobie na otwartą krytykę działań nie tylko Gerkusa, ale przede wszystkim dyrektora sportowego Stoffelshausa, którego w swojej książce "Powrót na piedestał", nazwał częścią V kolumny w klubie.

Wobec szkoleniowca nie wyciągnięto żadnych konsekwencji, więc upewniło to Siemina. w swojej nietykalności. Dzisiaj Stoffelshaus w wywiadzie dla "Sport-Ekspressu" nazywa wydanie tej książki: "Poważnym naruszeniem korporacyjnej etyki i reguł funkcjonowania klubu piłkarskiego". Każdy inny trener zapłaciłby wielką karę lub zostałby zwolniony. Każdy oprócz Siemina.

Gerkus ściągnął sobie na głowę problem już w chwili, gdy zdecydował o zatrudnieniu 69-letniego wówczas trenera, który w wewnętrznych sprawach Lokomotiwu był i jest wpływowy nawet wówczas, gdy oficjalnie w klubie nie sprawuje żadnej funkcji (w latach 2006-07 był nawet prezydentem klubu). Gerkus proponując mu posadę trenera, sam zbudował opozycję wobec siebie.

Siemin bardzo oszczędnie opowiadał o relacjach z dyrektorem i trudno było w tych wypowiedziach znaleźć cień sympatii. Na błędach poprzednika nie uczył się Kiknadze, gdyż kwestia transferów do dzisiaj stanowi kość niezgody pomiędzy trenerem a kolejnym dyrektorem.

Wszystkie drogi prowadzą do skarbca

Zarzutem nieoficjalnym, kierowanym wobec rosyjsko-niemieckiego tandemu dyrektorów jest pogłębienie zadłużenia klubu z miliarda rubli, które przejęli w spadku po poprzednich władzach w 2016 roku, do 2,5 miliarda na koniec 2018 roku.

Również nieoficjalnie mówi się o obawach rządzących klubem, związanych z uderzeniem w Lokomotiw przepisami regulującymi Financial Fair Play. A przecież spod kurateli regulacji tych przepisów Lokomotiw dopiero co wyszedł w połowie 2018 roku, dzięki sprawnym działaniom... Gerkusa.

Problem w tym, że Rosjanin przeliczył się z założeniami co do występów w europejskich pucharach. Lokomotiw przez dwa sezony w Lidze Mistrzów zarobił około 30 mln euro za same awanse do fazy grupowej, ale odniósł tylko 2 zwycięstwa w 12 meczach i zajmując dwukrotnie ostatnie miejsce w grupie, nie zdołał zarobić już nic w fazie pucharowej Ligi Europy. Tak pesymistycznego wariantu Gerkus nie zakładał.

Pocałunek śmierci były dyrektor otrzymał, a jakże, od Siemina, który według słów 47-letniego menedżera, nie chciał sprzedawać zawodników z mistrzowskiego składu w 2018 roku i postawił warunek, na komitecie transferowym, utrzymania podstawowej kadry oraz jej dalszego wzmacniania. Zebrani przychylili się ku temu wnioskowi, choć Gerkus dzisiaj twierdzi, że był przeciwny i chciał równoważyć budżet, sprzedając choćby Solomona Kwerkwelię do Leicester za 15 milionów funtów.

Finał jest taki, że z Lokomotiwu w ostatnich trzech sezonach nie odszedł nikt za kwotę przekraczającą choćby milion euro! Za to klub z Czerkizowa wydał w tym czasie blisko 40 mln euro na transfery, nie mówiąc o wysokich kontraktach i premiach menedżerskich.

Obecny, negatywny wydźwięk wydarzeń wokół Lokomotiwu, dopełniały problemy w negocjacjach z piłkarzami dotyczące obcięcia pensji na czas wstrzymania rozgrywek z powodu koronawirusa. Porozumienie osiągnięto dopiero w Wielki Piątek - najpóźniej spośród wszystkich, dużych klubów rosyjskiej ligi. Stanęło na obniżeniu wynagrodzeń o 40 procent.

O tym, że sytuacja w Lokomotiwie jest wyjątkowa, świadczy też szczególny punkt w negocjacjach, o którym donosi rosyjski "Sport-Ekspress". Chodzi o możliwość odzyskania przez piłkarzy różnicy w zarobkach, jeśli wywalczą bezpośredni awans do LM. Sytuacja pokazała, że Kiknadze żyje w złych relacjach z szatnią i ze Sieminem -zawodnicy mieli być bardzo niezadowoleni, gdy usłyszeli, że na rozmowy w sprawie obniżki kontraktów mają udać się na grupowe spotkanie z Kiknadze, podczas gdy w Moskwie obowiązywały już zaostrzone przepisy sanitarne.

Dodatkowo okazało się, że Sjomin ze sztabem nie wezmą udziału w tym spotkaniu, co wzbudzało podejrzenia o nieczystą grę dyrektora. Tym bardziej po tym, gdy ogłoszono, że kierownictwo klubu i sztab już zaakceptowali obniżenie swoich wynagrodzeń. Trener publicznie wziął w obronę zawodników, domagając się ulg dla klubu, zamiast cięcia zawodniczych pensji.

Rosyjscy insiderzy donoszą, że dyrektor pogorszył swoją pozycję i stracił dodatkowo w oczach drużyny. Na domiar złego nie może liczyć na finansowe wsparcie właściciela klubu, czyli Kolei Rosyjskich. Wsparcie, które i tak było w ostatnich latach zmniejszane, również z powodu konieczności dostosowania się do regulacji FFP.

Notowania Wasilija Kiknadze wśród właścicieli klubu są więc coraz gorsze. Sprawa przeciwko Gerkusowi trafiła na wokandę 16 kwietnia. Ewentualne zasądzenie zwrotu 1,75 mln euro nie sprawi jednak, że Lokomotiw nagle złapie finansowy oddech. Może dojść więc do sytuacji, w której Kiknadze nie dotrwa na stanowisku do ogłoszenia werdyktu sądu w sprawie, której sam jest twarzą.

Arkadiusz Stolarek, "Piłka Nożna"

Komentarze (0)