Cztery lata temu uznano go za zmarłego. Były piłkarz Schalke nagle się odnalazł

Facebook / Na zdjęciu: Hiannick Kamba
Facebook / Na zdjęciu: Hiannick Kamba

Hiannick Kamba podobno zmarł w wypadku samochodowym. Po czterech latach okazało się, że nie tylko nie było wypadku, ale też piłkarz z Kongo cały czas żyje. To jedna z najdziwniejszych historii w futbolu.

W tym artykule dowiesz się o:

9 stycznia 2016 roku media podały wstrząsającą informację o śmierci Hiannicka Kamby. Były zawodnik Schalke 04 Gelsenkirchen podobno zmarł w wypadku samochodowym, do którego doszło w jego rodzinnym Kongo. Okazuje się jednak, że było zupełnie inaczej.

"Bild" informuje, że Kamba żyje i ma się całkiem dobrze. Niedawno wrócił do Zagłębia Ruhry, gdzie układa sobie życie na nowo. Gdzie był przez cztery lata i co naprawdę wydarzyło się w Kongo?

W 2016 roku rzeczywiście był w ojczyźnie. Z kolegami wybrał się na wycieczkę po kraju. Pewnej nocy odłączył się od kompanów i się zgubił. Pech chciał, że nie miał przy sobie dokumentów, pieniędzy, czy telefonu.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"

Niedługo później uznano go za zmarłego. Dopiero po dwóch latach dotarł do ambasady w Kinszasie, gdzie zaczął odkręcać sprawę rzekomej śmierci. Później udało mu się wrócić do Niemiec.

Media przypomniały sobie o Kambie, bo w sądzie toczy się postępowanie ws. wyłudzenia odszkodowania. Oskarżona jest jednak jego żona, która podobno przywłaszczyła pokaźną kwotę.

Kongijczyk w momencie zaginięcia był już amatorskim piłkarzem. W Niemczech grał w małym klubie VfB Huels. Co ciekawe, w juniorach Schalke grał w jednej drużynie z Manuelem Neuerem.

Bundesliga. Skandaliczne wideo zawodnika Herthy. Złamał zasady i dyskutował o cięciach >>

To się nazywa gest! Cristiano Ronaldo sprezentował mamie samochód >>

Źródło artykułu: