Andraz Kirm był jednym z najlepszych zawodników Wisły w meczu z mistrzem Estonii. Choć był to jego pierwszy występ w barwach Białej Gwiazdy, zagrał bez kompleksów i mógł nawet strzelić bramkę. Po jego strzale piłka odbiła się od poprzeczki.
25-letni Słoweniec wciąć nie może pogodzić się z fatalną skutecznością swojego zespołu. - Nadal jestem wkurzony i to bardzo. W nocy po meczu z Levadią strasznie długo nie mogłem zasnąć. Zamiast snu rozpamiętywałem nasze błędy i wszystkie te niewykorzystane okazje. Efekt tego wszystkiego był taki, że spałem tylko pięć godzin. Wiem, że nikt i nic nie zmieni mojego zdania, że Wisła potrafi grać o wiele lepiej niż zdarzyło się to nam w tym spotkaniu - twierdzi.
Remis bramkowy w roli gospodarza nie stawia Wisły w dobrej sytuacji przed rewanżem. W Tallinie na pewno łatwiej nie będzie. Kirm wskazał kilka elementów, które mogą okazać się decydujące. - Na boisku Levadii powinniśmy być też bardziej agresywni, atakować Estończyków zdecydowanie bliżej ich pola karnego. To może być klucz do zwycięstwa - zaznacza.
Choć wychowanek klubu NK Šmartno zebrał pochlebne opinie za pierwsze spotkanie z Levadią, pierwsze minuty na boisku były w jego wykonaniu bardzo nerwowe. Jak sam mówi, błędy nie wynikały jednak ze stresu. - Przez dwadzieścia minut koncentrowałem się na tym, żeby błędów uniknąć i jak to czasami się zdarza, może właśnie dlatego one nastąpiły. Potem zacząłem grać już bardziej swobodnie - dodaje skrzydłowy Wisły.