Najbliższy weekend będzie wyjątkowy. Mimo pandemii koronawirusa, pierwsza i druga liga niemiecka wznowią rozgrywki po dwumiesięcznej przerwie. W czwartek kanclerz Angela Merkel dała klubom zielone światło do powrotu na stadiony. Po serii badań i konsultacji, sezon zostanie dokończony.
- Już dzień wcześniej dostaliśmy informację, że Bundesliga może wrócić w drugiej połowie maja. W czwartek federacja miała posiedzenie. Byliśmy wtedy w klubie na treningu. Po zajęciach wszystko już było jasne - przybliża kulisy Marcin Kamiński, obrońca VfB Stuttgart. W niedzielę jego zespół wróci do rywalizacji, na wyjeździe zmierzy się z SV Wehen.
Maciej Siemiątkowski, WP Sportowe Fakty: Jak wyglądają przygotowania do wznowienia gry?
Marcin Kamiński, obrońca VfB Stuttgart: Pierwsze tygodnie były szalone. Na początku nikt nie potrafił odpowiedzieć, kiedy i czy w ogóle wznowimy sezon. Zamknęliśmy się w domach i dostawaliśmy od klubu rozpiski treningowe. Było dużo ćwiczeń biegowych. Nie robiliśmy nic więcej, czekaliśmy na informacje. Z tygodnia na tydzień to się przeciągało. W końcu dostaliśmy pozwolenie na treningi w grupach pięcioosobowych. W odstępach na boisku, żeby się nie narażać. I w czwartek - dzień po tym jak zdecydowano o powrocie - znowu zaczęliśmy pracować w pełnym składzie. To dla nas powrót do normalności. Nadal jednak przestrzegamy zasad higieny. Mamy 5-6 szatni, przebywamy w nich maksymalnie po pięć osób. Cały czas zachowujemy odstęp od siebie.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus przewartościował piłkarskie kontrakty. "Futbol jest przepłacony, ale to prawo rynku"
Jak konsultowano z wami tę decyzję?
Dostawaliśmy na bieżąco informacje od przedstawicieli klubu, którzy byli cały czas w kontakcie z federacją. Stale dostawali maile i nowe informacje. Jeżeli coś dotyczyło nas, od razu dostawaliśmy od nich sygnał, przekazywali nam albo w klubie, albo przez telefon. To były czasami bardzo długie wiadomości, ale padały w nich konkrety.
Na przełomie maja i czerwca Stuttgart zagra z Dynamem Drezno. W sobotę wykryto tam dwa nowe zakażenia. Cały zespół został wysłany na 14-dniową kwarantannę.
Nie wiemy, czy ten mecz dojdzie do skutku. Na razie nie ma co zaglądać w przyszłość, tak naprawdę wszystko może się jeszcze szybko zmienić. Testy będą wykonywane w klubach co 3-4 dni. Teraz przygotowujemy się do niedzielnego meczu.
Ile razy miał pan testy na koronawirusa?
Zanim zdecydowano o powrocie rozgrywek, byliśmy już po dwóch testach. One pomogły zdecydować o wznowieniu treningów w pełnym składzie. Potem zostaliśmy zbadani jeszcze trzeci raz. Czwarty test przeszliśmy w poniedziałek.
Jak będziecie podróżować na mecze?
Tego jeszcze nie wiemy. Myślę, że klub nie chciał nas od razu zalać nowymi informacjami. Dowiemy się pewnie przed samym wyjazdem, bo sytuacja cały czas jest dynamiczna. Wychodzą nowe informacje o wirusie, nowe obostrzenia albo ich luzowanie.
W niedzielę spotkaliśmy się w klubie, odbyliśmy zajęcia i pojechaliśmy do hotelu, w którym będziemy skoszarowani aż do meczu z Wehen. Na treningi będziemy jeździć własnymi samochodami. Autobusy nadal są objęte obostrzeniami, cały skład nie mógłby podróżować jednym. Musielibyśmy być podzieleni na busy.
Ktoś w VfB Stuttgart miał koronawirusa?
Wszyscy mieli negatywne wyniki, ale były niejasności z kilkoma zawodnikami. Po drugim teście wszystko było jasne i wszyscy w klubie byli już spokojni.
Czy na początku epidemii przeprowadzano w klubie szkolenia, rozmowy z lekarzami o koronawirusie?
Byliśmy z nim cały czas w kontakcie. Przekazywali nam najważniejsze informacje, a gdy ktoś miał dodatkowe pytania, mógł ich zawsze zapytać na miejscu albo zadzwonić. Była bardzo duża świadomość tego, żeby zadbać o siebie. Liga niemiecka najgłośniej mówiła o powrocie, każdy wiedział, że w związku z tym musi przestrzegać zasad.
Jak wygląda sytuacja w mieście?
Otwartych jest coraz więcej sklepów. Władze niedługo chcą też otworzyć galerie handlowe. Salony fryzjerskie już działają. Rząd chce zobaczyć, czy to się sprawdzi, ale każdy nadal trzyma rękę na pulsie.
Zespół zdążył dobrze zapoznać się z nowym trenerem Pellegrino Matarazzo?
Tak. Widać to po wynikach, które z nim osiągamy. Mieliśmy bardzo dobre wejście w rundę wiosenną, ustabilizowaliśmy grę w obronie, pokazaliśmy, że umiemy realizować jego zalecenia. Jesteśmy wiceliderem i walczymy o awans. Najbliższa kolejka będzie testem dla wszystkich drużyn. Okaże się, kto ją najlepiej przepracował. Sami jesteśmy ciekawi, jak to będzie wyglądać. W niedzielę poznamy odpowiedź.
To będzie dla pana szansa na powrót na boisko. W pierwszym meczu sezonu zerwał pan więzadła.
Przez siedem miesięcy mocno pracowałem, by wrócić do zdrowia. Od połowy stycznia coraz częściej brałem udział w treningach z drużyną. Po pauzie czuję, że noga odpoczęła, jest większy luz i swoboda. Dobrze, że wróciliśmy na boisko i znowu trenujemy. Czekaliśmy na to, ale ta przerwa miała i swoje plusy. Więcej czasu mogłem spędzić z żoną i córką. Od tej strony to był fantastyczny czas.
Jari Litmanen zakażony koronawirusem. Legendarny piłkarz walczył z chorobą przez miesiąc
Ireneusz Mamrot i Arka Gdynia. Cele się zmieniły, ale znów z dala od domu