Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek zagrali przeciwko sobie nie po raz pierwszy, ale Piszczek pierwszy raz wystąpił w Der Klassikerze jako jeden ze środkowych obrońców. Dzięki temu miał więcej kontaktów z "9" Bayernu, niż grając na prawej stronie defensywy. Kapitan Borussii nie zastosował wobec rodaka taryfy ulgowej.
- Łukasz nie oszczędzał Roberta, ale tak się gra w Bundeslidze. Kiedy trzeba zawalczyć o piłkę, to się walczy i nie patrzy się na to, z kim. Czy z kolegą, czy z rodakiem - mówi nam Andrzej Juskowiak, były zawodnik Borussii M'Gladbach, VfL Woflsburg i Energie Cottbus, strzelec 57 goli w niemieckiej ekstraklasie.
W 28. minucie, po jednym ze starć z Piszczkiem, Lewandowski potrzebował nawet pomocy sztabu medycznego. - W tej sytuacji Łukasz był pierwszy przy piłce i szczęście, że nic złego się nie wydarzyło. W końcowej fazie starcia powstała dźwignia i obaj mogli sobie zrobić krzywdę, bo weszli w to z dużym impetem. Potem chcieli się oszczędzić, ale już było za późno. Robert trochę ucierpiał, ale dobrze, że nic poważnego się nie stało - komentuje Juskowiak.
ZOBACZ WIDEO: Dosadna opinia na temat startu Bundesligi. "Fatalnie to wygląda"
Skrzywdzony Lewandowski
Na wtorkowy Der Klassiker patrzono przede wszystkim przez pryzmat pojedynku Lewandowskiego z robiącym furorę Erlingiem Haalandem. Młody Norweg nie błysnął jak to ma w zwyczaju i pozostał w cieniu "Lewego".
- Haaland jest jeszcze bardzo młodym zawodnikiem i porównywanie go z Lewandowskim było nieco na wyrost - zastrzega Juskowiak, dodając: - Rozumiem, że szuka się punktów wspólnych, ale oni są na innym etapie karier. Robert ustabilizował formę na wysokim poziomie i trzyma go od wielu lat. Haaland dopiero zbiera doświadczenie.
- Bayern zadbał o to, by Haaland nie znajdował się w swoich ulubionych akcjach, kiedy może się zabrać z piłką, przyspieszyć, minąć rywala. Bayern go wyhamowywał, Haaland nie mógł rozgrzać silnika. W innych meczach potrafił sobie z tym radzić i błysnąć raz czy drugi. Z Bayernem miał z tym problem. To dla niego cenna nauka - podkreśla Juskowiak.
- Robert natomiast moim zdaniem - mimo że nie strzelił gola - zagrał dobry mecz. Był aktywny od pierwszej minuty, bardzo chciał zdobyć bramkę, ale nie ograniczał się tylko tego. Mocno pracował dla drużyny, potrafił utrzymać się przy piłce - ocenia były reprezentant Polski i chwali też Piszczka: - Potwierdził swoją jakość i po raz kolejny udowodni, że jako jeden z trzech środkowych obrońców spisuje się bardzo dobrze.
Juskowiak twierdzi, że w 89. minucie Tobias Stieler skrzywdził Bayern i Lewandowskiego, nie dyktując "11" po faulu na Polaku: - Według mnie, w końcówce Bayernowi należał się rzut karny. Robert był wtedy faulowany, bo takie starcie poza polem karnym sędzia by odgwizdał. Byłem zdziwiony, że nie zareagował ani VAR, ani sędzia główny. Absolutnie nie dziwię się reakcji trenera Flicka. Miał prawo się wściec.
Technika, pomysł i szczypta arogancji
Lewandowskiego i Haalanda pogodził we wtorek Joshua Kimmich, którego piękny lob zapewnił Bayernowi zwycięstwo. - Może bramkarz Borussii mógł się zachować trochę lepiej, ale przy takich golach jestem po stronie strzelającego. Wolę doceniać kunszt strzelca, a nie wytykać błąd bramkarzowi. Gdyby obronił, za chwilę nikt by o jego paradzie nie pamiętał, a tak mamy jedną z najpiękniejszych bramek w Der Klassikerze - mówi król strzelców IO 1992.
- To, że akurat Kimmich strzelił takiego gola, nie może nikogo dziwić. Ta bramka oddaje jego charakter. To obdarzony wielkimi umiejętnościami i bardzo pewny siebie piłkarz. Kiedy nie zgadza z decyzjami sędziów i wyładowuje złość, traktuje wszystkich z góry, zachowuje się fatalnie. To jedna strona jego charakter. Druga jest taka, że niewielu piłkarzy oprócz niego by się na coś takiego zdecydowało - analizuje Juskowiak.
- Borussia nie wychodziła z głębokiej obrony i przed polem karnym było bardzo ciasno. Potrzebny był tam człowiek z szybką nogą, z dobrym przeglądem pola i błyskotliwy, czyli Kimmich. Technika, pomysł i szczypta arogancji - to był przepis na tego gola, a Kimmich to wszystko ma - dodaje nasz rozmówca.
Szybka koronacja
Po zwycięstwie w Dortmundzie Bayern ma już 7 punktów przewagi nad Borussią, a do końca sezonu zostało tylko 6 kolejek. Monachijczycy nie zwykli się potykać na ostatniej prostej. Więcej TUTAJ. - Wiele wskazuje na to, że poznaliśmy już mistrza Niemiec. Bayern ma komfortową przewagę - siedem punktów powinno wystarczyć - zauważa Juskowiak.
- Może w innych okolicznościach drużyny goniące Bayern miałyby większe szanse, ale gdy nikt nie ma atutu własnego boiska i liczą się czyste umiejętności, doświadczenie, a nie cechy wolicjonalne, to Bayern jako najlepsza drużyna ligi nie powinien dać sobie odebrać mistrzostwa - tłumaczy 39-krotny reprezentant Polski.
- Bayern jest świetnie dysponowany, jest bardzo pewny siebie. Nawet kiedy na początku meczu Borussii zdarzało się przeważać i miała dobre momenty, to Bayern reagował pewnie i kontrolował przebieg gry. Przede wszystkim Bayern nie pozwolił Borussii na szybkie ataki - analizuje.
- Borussia bardzo lubi zaskoczyć rywala, kiedy ten jest w fazie przejściowej z ataku do obrony. Bayern wytrącił Borussii atuty z rąk. Grał z wyrachowaniem, był bardzo dobrze taktycznie przygotowany do meczu. Widać, że kiedy formacje Bayernu się zazębiają, to piłkarze czerpią z gry samą przyjemność i tak było w Dortmundzie - kończy Juskowiak.