Koronawirus. Hiszpanie znaleźli winnego. Jego słowa wywołały burzę

Getty Images / Na zdjęciu: Gian Piero Gasperini
Getty Images / Na zdjęciu: Gian Piero Gasperini

Dwumecz Atalanty z Valencią był bombą biologiczną i pomógł w rozprzestrzenieniu się pandemii koronawirusa. Teraz wyszło na jaw, że trener włoskiej drużyny udał się na rewanż, choć miał objawy zakażenia. W Hiszpanii wybuchła burza.

- Nie spałem przez dwie noce. Czułem, że mam gorączkę, kompletnie straciłem smak. Nawet na zdjęciach widać, że nie czułem się dobrze.

Te słowa trenera Atalanty Bergamo Gian Piero Gasperiniego wywołały burzę w Hiszpanii. Włoski szkoleniowiec przyznał się, że już przed rewanżowym meczem z Valencią (15 marca) w 1/8 finału Ligi Mistrzów, miał kilka objawów zakażenia koronawirusem. Nikomu jednak o tym nie powiedział i udał się do Walencji (więcej TUTAJ).

I choć już ten mecz został rozegrany bez publiczności (Włosi wygrali i awansowali do ćwierćfinału - przyp. red), Hiszpanie nie mają wątpliwości, że szkoleniowiec zaryzykował życie wielu osób, przede wszystkim związanych z klubem z Estadio Mestalla. Teraz domagają się dla niego surowej kary.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"

Przypomnijmy, że po rewanżowym spotkaniu z Atalantą, w Valencii przeprowadzono testy, które wykazały że zakażonych COVID-19 jest aż 35 procent członków pierwszej drużyny. Nie było wątpliwości, że był to efekt dwumeczu z włoską drużyną. Dziś jego rozegranie jest uważane za początek gigantycznego wzrostu chorych w obu krajach, bo jeszcze w Italii na trybuny wpuszczono kibiców.

I to właśnie Bergamo stało się włoskim epicentrum pandemii koronawirusa. Zgonów było tak wiele, że brakowało miejsc w krematoriach. Cały świat obiegły zdjęcia, na których wojskowe ciężarówki wywoziły trumny z ciałami zmarłych w celu poddania ich kremacji do innych miast. W samej Lombardii życie straciło ponad 16 tysięcy osób.

"Valencia chce wyrazić swoje zaskoczenie słowami trenera Atalanty. Takie zachowanie wystawiło na ryzyko zakażenia setki osób, nie tylko w klubie. Przez jego działania choroba mogła się rozprzestrzenić w innych miejscach - w samolocie, na lotnisku, czy w hotelu" - czytamy w oświadczeniu wydanym przez klub.

Ich zdaniem w przypadku wyjawienia swoich objawów, Gasperini musiałby przejść testy, podobnie jak piłkarze. Pozytywne wyniki na obecność wirusa wymusiłyby na zawodnikach Atalanty kwarantannę, a mecz nie odbyłby się w ustalonym terminie, co mogłoby mieć duży wpływ na rozwój pandemii w Hiszpanii.

Przypomnijmy, że choć na trybunach nie było kibiców, tysiące z nich pojawiło się pod obiektem Nietoperzy. Już wtedy zgromadzenie było krytykowane przez epidemiologów, którzy słusznie przewidywali, że w następnych tygodniach liczba zakażonych znacząco wzrośnie. Tak też się stało.

"Pamiętajmy, że mecz rewanżowy był rozegrany bez publiczności, jako klub dołożyliśmy wszelkich starań i przestrzegaliśmy wszystkich zasad bezpieczeństwa, aby ograniczyć możliwość zakażenia" - przekonują Hiszpanie, by tym samym wykazać nieodpowiedzialność Gasperiniego.

Tego samego słowa użyła też już w stosunku do Włocha hiszpańska minister zdrowia, Ana Barcelo.

- Zachował się bardzo nieodpowiedzialnie. Wiedział, że przyjeżdża do Hiszpanii z regionu, gdzie liczba zachorowań była wysoka. Nie powinien był w ogóle wyjeżdżać z Włoch! - oceniła zdenerwowana.

Również hiszpańskie dzienniki, jak "Marca" i "AS" najczęściej w kontekście wypowiedzi Gasperiniego używają słów o braku odpowiedzialności. Tamtejsi dziennikarze krytykują Włocha za brak rozsądku, który przyczynił lub mógł się przyczynić do wzrostu liczby zakażonych w Hiszpanii.

Dodajmy, że Valencia nie zamierza poprzestać na jednym komunikacie. Jak informuje tamtejsza prasa, klub będzie domagał się dla trenera kary ze strony UEFA, oczekuje również reakcji włoskiego ministerstwa zdrowia. Resort na razie milczy, w przeciwieństwie do obrońców Gasperiniego.

Zachowanie szkoleniowca tłumaczą bowiem Fabio Capello i właściciel Atalanty, Antonio Percassi.

- To był czas, w którym symptomy koronawirusa nie były jeszcze tak dobrze znane. Moim zdaniem nie ma w jego wypowiedzi żadnych kontrowersji, on nie zrobił niczego złego, wówczas pewnie myślał, że to grypa - tłumaczy go były legendarny trener, m.in. AC Milan.

Podobnie wypowiada się Percassi. - Jestem razem z nim. Naprawdę zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby podczas obu meczów zachować wszelkie zasady bezpieczeństwa - ocenił krótko.

We Włoszech na koronawirusa zmarło ponad 33 tysiące osób, w Hiszpanii tylko kilka tysięcy mniej. Sytuacja w obu krajach zaczyna się jednak poprawiać, a ostatnie wypowiedzi tamtejszych ekspertów są optymistyczne. Dzięki temu już w czerwcu odwieszone zostaną rozgrywki Serie A i La Liga.

Zakażona osoba w klubie Premier League. Czytaj więcej--->>>

Źródło artykułu: