Działalność prowadzonej przez Zbigniewa Lewickiego Komisji Odwoławczej ds. Licencji, była w ostatnich tygodniach regularnie monitorowana przez media. Komisja zajmowała się bowiem kontrowersyjną sprawą licencji na występy w ekstraklasie dla ŁKS Łódź.
Ostatecznie, komisja na wtorkowym posiedzeniu, nie przychyliła się do prośby PZPN i nie zajęła się ponownie sprawą Łódzkiego Klubu Sportowego, co jest jednoznaczne z degradacją łodzian do I ligi. Komisja zajęła się jedynie sprawą GKS Jastrzębie Zdrój, któremu nie przyznała licencji na grę w I lidze.
- Podjąłem męską decyzję, bo nie chcę mieć już nic wspólnego z jakimikolwiek strukturami PZPN - tłumaczy swą decyzję Lewicki. - Lato nigdy nie powiedział mi, bym załatwił licencję dla ŁKS. Jednak ludzie z jego otoczenia sugerowali mi, bym przymknął oko na ten klub, bo... będą komplikacje - dodaje były przewodniczący w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Lewicki zwraca uwagę na dziwne układy panujące w tym środowisku. To właśnie to, zraziło Lewickiego do działalności w strukturach związku, bądź organizacjach powiązanych interesami z piłkarską centralą. Według Lewickiego, PZPN w sprawie ŁKS złamał obowiązujący regulamin.
- Uznałem, że mam już dość nacisków na kierowaną przeze mnie komisję ze strony polityków. Wydarzenia towarzyszące walce ŁKS o licencję często zakrawały na absurd. Przykładem jest prośba Komisji ds. Nagłych PZPN o ponowne rozpatrzenie tej sprawy w sytuacji, gdy nam zgodnie z regulaminem nie wolno tego robić - opowiada Lewicki.