- Walczyliśmy z niewidzialnym wrogiem i to smutne, ponieważ nie wiedzieliśmy nic o tej chorobie - powiedział Massimo Ferrero. Prezydent UC Sampdorii dodał, że w zarządzanym przez niego, najbardziej dotkniętym koronawirusem klubem we Włoszech, było od 15 do 17 osób zakażonych. Tak dużo, że w pewnym momencie Sampdoria przestała przekazywać o nich informacje opinii publicznej.
Koronawirus zaatakował Europę właśnie na Półwyspie Apenińskim. To Włosi mierzyli się jako pierwsi z sytuacjami bez precedensu we współczesnym dużym futbolu. Tygodnie przed przerwaniem rozgrywek były trudne dla każdego - piłkarzy, kibiców, dziennikarzy. Mecze były odwoływane z dnia na dzień, każda data w terminarzu Serie A stała się orientacyjna.
Do niechlubnej historii calcio przejdą sceny przed opóźnionym o 75 minut starciem Parmy ze SPAL-em, ale były też podnoszące na duchu obrazki. 9 marca Francesco Caputo strzelił gola dla Sassuolo w pojedynku z Brescią i podbiegł do kamery z wypisanym na kartce hasłem do rodaków: "Będzie dobrze, zostańcie w domach". To było dotąd ostatnie spotkanie we Włoszech.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rosjanie prowokują Cristiano Ronaldo
W marcu północ Italii stała się epicentrum epidemii w Europie. Mecz Ligi Mistrzów między Atalantą a Valencią został uznany za wydarzenie, które przyspieszyło i zwiększyło skalę dramatu w Lombardii. Z kolei Daniele Rugani był pierwszym piłkarzem z topowej ligi, o którego zakażeniu dowiedziała się opinia publiczna. Kolejne kluby były zmuszone do poddania piłkarzy kwarantannie. Wszystkie te wydarzenia w krótkim okresie doprowadziły do zawieszenia Serie A na długie miesiące.
We Włoszech zostało potwierdzonych 236 tysięcy zakażeń koronawirusem, a ponad 34 tysiące osób zmarło. Teraz sytuacja poprawia się. W ostatnich dniach nowych przypadków jest mniej niż na przykład w Polsce. Kraj na Półwyspie Apenińskim przygotowuje się do trzeciego etapu powrotu do normalności. W poniedziałek zostaną otwarte między innymi granice, place zabaw i ośrodki narciarskie.
Odmrożenie po ponad trzech miesiącach
Włoska piłka budzi się po 95 dniach. Mniej niż miesiąc później niż Bundesliga i mniej niż dwa tygodnie później niż PKO Ekstraklasa. Droga do powrotu na boiska była burzliwa - znacznie mniej poukładana niż na przykład w Niemczech i w Polsce. Po pierwsze z przyczyn obiektywnych, czyli walki kraju z epidemią, ale również z powodu specyfiki mediów w Italii i mentalności Włochów. Nieznaczącym wypowiedziom nadawano zbędną rangę, każda różnica zdań znajdowała się na pierwszym planie, a emocje brały górę nad rozsądkiem. Prawdziwe stanowisko było wyrażane dopiero w tajnych głosowaniach, w których kluby były zgodne co do konieczności dokończenia sezonu.
- Piłka nożna jest najbardziej lubianym sportem w kraju, a także bardzo ważną częścią włoskiej gospodarki - przypominał Francesco Acerbi, obrońca Lazio. - Oczywiście powinniśmy wznowić sezon z poszanowaniem zasad i zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy obecnie nie dbają o piłkę nożną, ale to ważna branża, a nam kończy się czas na dokończenie sezonu.
Orędownikiem powrotu calcio był Gabriele Gravina, prezes włoskiej federacji piłkarskiej. Gravina brał udział w kluczowych rozmowach z premierem Giuseppe Conte i z wykreowanym na największego sceptyka ministrem sportu Vincenzo Spadaforą. Istotne i niekoniecznie sprzyjające klubom decyzje, co do zapisów w protokole, podejmował komitet medyczny. Dwutygodniowa kwarantanna całego zespołu, po wykryciu choćby jednego zakażenia, wciąż stawia pod znakiem zapytania dogranie Serie A. Premier Włoch dał jednak nadzieję na złagodzenie zasad, jeżeli epidemia będzie nadal wygasać.
Pierwsze mecze, po ponad trzech miesiącach, są wyczekiwanym wydarzeniem dla większości Włochów. Już przed przerwaniem rozgrywek o piłce nożnej powiedziano właśnie w Italii "odrobina normalności w nienormalnych czasach". Na stadionach nie będzie publiczności, natomiast decydujące mecze Pucharu Włoch będą transmitowane w otwartej telewizji. Atmosfery święta nie podziela przede wszystkim część grup ultras.
"Futbol musi trwać? Chcecie grać dla Włochów, a nie dla pieniędzy? Zamiast żałosnych stwierdzeń, udowodnijcie to faktami. Grajcie za darmo, a pieniądze z praw telewizyjnych, umów sponsorskich, nagrody od Serie A i UEFY przekażcie na cele charytatywne" - apelowali w liście kibice Atalanty BC.
Puchar przed ligą
Dokończenie półfinałów Pucharu Włoch odbywa się nieco poza protokołem. 18 maja premier Conte zabronił organizowania imprez sportowych do 14 czerwca. O pozwolenie dla dwóch wydarzeń w Turynie i w Neapolu poprosił minister Spadafora, dzięki czemu kolejny weekend, których nie pozostało dużo na dokończenie rozgrywek, nie zostanie zmarnowany. Finał będzie w środę 17 czerwca w Rzymie.
O formie drużyn nic nie wiadomo. Dwumecze rozpoczęły się dokładnie cztery miesiące temu, później część piłkarzy wyjechała z Włoch w różnych kierunkach. Po powrocie czekała ich kwarantanna, co poza targami o otwarcie ośrodków treningowych i kształt protokołu medycznego, opóźniło powrót do zajęć w pełnym składzie.
Bezpośrednio przed nieplanowanymi urlopami najsilniejszy był Juventus FC, który jest blisko awansu do finału po wyjazdowym remisie 1:1 z AC Milanem. To nie on, a Rossoneri muszą strzelić minimum gola w rewanżu w Turynie, żeby awansować. Wynik na styku jest również w rywalizacji SSC Napoli z Interem Mediolan. Co prawda Azzurri odnieśli zwycięstwo 1:0 w stolicy Lombardii i przed rewanżem na Stadio San Paolo są w lepszej sytuacji, ale Interu nie wypada lekceważyć. Brak jakiegokolwiek trofeum Nerazzurrich w pierwszym sezonie pod wodzą Antonio Conte będzie rozczarowaniem, a droga do wygrania Coppa Italia jest aktualnie najkrótsza.
Na boisku od pierwszego gwizdka spodziewamy się Piotra Zielińskiego, a Wojciech Szczęsny i Arkadiusz Milik mają, zdaniem włoskich mediów, rozpocząć mecze na ławce rezerwowych.
Półfinały Pucharu Włoch:
Juventus FC - AC Milan / pt. 12.06.2020 godz. 21:00
Pierwszy mecz: 1:1.
SSC Napoli - Inter Mediolan / sob. 13.06.2020 godz. 21:00
Pierwszy mecz: 1:0.