[tag=43202]
Krzysztof Piątek[/tag] strzelił swojego trzeciego gola (a drugiego z gry), odkąd piłkarze Bundesligi wznowili rozgrywki po kilkutygodniowej przerwie związanej epidemią koronawirusa. Polski napastnik doskonale odnalazł się w polu karnym, wszedł odważnie w trzech obrońców i wpisał się na listę strzelców (TUTAJ zobaczysz tę akcję >>). To była 24. minuta meczu Hertha Berlin - Eintracht Frankfurt, gospodarze dzięki Polakowi prowadzili 1:0.
Radość Berlińczyków nie trwała długo. Najpierw czerwoną kartkę obejrzał Dedryck Boyata, a w II połowie Hertha straciła aż cztery bramki i wysoko przegrała to spotkanie - 1:4 (pomeczową relację znajdziesz TUTAJ >>). Nic więc dziwnego, że Piątek w krótkiej rozmowie ze stacją Eleven Sports nie wyglądał na zadowolonego.
- Udało się dość szybko zdobyć bramkę, ale nic to nie dało - rozpoczął Piątek. - Potem było bardzo ciężko, bo długo graliśmy bez jednego zawodnika.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielki błąd bramkarza. Za chwilę padł gol
A co sądzi o swojej bramce? - Powtórzę: nic to nie dało - przyznał Polak. - Oczywiście cieszę się, że ją zdobyłem. Jednak nie miała ona znaczenia dla końcowego wyniku. Trudno, przegraliśmy. Przed nami jeszcze trzy mecze. Idziemy naprzód. Teraz tylko to się dla nas liczy.
Piątek - po raz pierwszy po wznowieniu rozgrywek - znalazł się w wyjściowej jedenastce Herthy. Czy to oznacza, że zdobył zaufanie trenera Bruno Labbadii i wywalczył na stałe miejsce w składzie?
- To pytanie do trenera, nie do mnie - odpowiedział dyplomatycznie. - Ja jestem zawodnikiem i moim zadaniem jest ciężka praca i to, abym zawsze dawał z siebie 100 procent. I to robię.