Dariusz Tuzimek: Kibice Legii nie zniosą sezonu bez tytułu [FELIETON]

PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Michał Karbownik
PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Michał Karbownik

Nikt zdrowy psychicznie nie wnioskuje dziś, żeby zwalniać Vukovicia po jednej porażce w Zabrzu. Legia ma 7 punktów przewagi nad Piastem. To sporo na 7 kolejek przed końcem ligi. Ale w ubiegłym sezonie okazało się jednak zbyt mało.

Legia weszła do rundy finałowej Ekstraklasy z dużą przewagą, choć trudno powiedzieć, że z przytupem, bo porażka 0:2 z Górnikiem Zabrze jest brzydką rysą na tym obrazie idealnym drużyny Aleksandara Vukovicia. Drużyny, co do której oczekiwania są takie, że nie tylko zdobędzie mistrzostwo, ale że wręcz stanie się hegemonem ligi. Jak widać po tym, co się stało w Zabrzu, droga do tego celu jest jeszcze wyboista.

Ma oczywiście rację trener Legii mówiąc po spotkaniu z Górnikiem, że nie zawsze wynik oddaje przebieg wydarzeń na boisku. Ma rację, że zawiodła skuteczność (zero goli przy aż 27 strzałach na bramkę!) i ma rację, że w decydującą fazę ligi Legia wchodzi w dobrej sytuacji punktowej. Ale racji trenera słucha się tylko do pewnego momentu.

Łaska kibica na pstrym koniu jeździ: drużyna wygrywa, to trener dobry. Przegrywa, to zły. Wymagania są jasne, szczególnie w takim klubie jak Legia, gdzie drużyna ma wygrywać zawsze, bez przerwy. Kibic nie ma cierpliwości. Ma być zwycięstwo i koniec, a jak jest porażka, to nie chce słuchać usprawiedliwień. Ma zepsuty humor, jest zły na piłkarzy, wściekły na trenera. Ma ich dość. Na szczęście najczęściej jedynie do następnego meczu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielki błąd bramkarza. Za chwilę padł gol

Gorzej jak się trafi zła seria. Wtedy nie ma zmiłuj się. Lud kibicowski się nakręci, jest presja, jest ciśnienie, że trener beznadziejny i trzeba go zmienić. A w klubie takim jak Legia presja i ciśnienie są zawsze. Kibice skandują, śpiewają niemiłe rymowanki, wywieszają nieprzyjazne transparenty, klubowe fora internetowe buzują. Robi się nieprzyjemnie.

Wtedy zawsze jest pytanie o to, czy prezes/właściciel klubu (nie tylko w Legii zresztą) to napięcie wytrzyma. Różnie z tym bywa. Czasem tak, czasem nie. Zarządzanie kryzysem to trudna sprawa. Trener bywa tylko trybikiem w tej machinie. Często jest ofiarą rzucaną kibicom na pożarcie. Albo staje się pokrzywdzonym w jakiejś wewnątrzklubowej intrydze, że niby potrzeba szkoleniowca nowocześniejszego, z szerszymi horyzontami, z fachową wiedzą tajemną. Czyli lepszego. Bo zawsze ten nowy trener jest przestawiany jako lepszy od poprzednika. Z takim przekazem idzie się do kibiców i kupuje ich optymizm. To prosta ucieczka w przyszłość, która czasem okazuje się rozwiązaniem na krótką metę, bo kłopoty wracają. Tak jak porażki. I znów jest pokusa zwolnienia trenera... Tak się wpada w spiralę absurdu.

Niestety, z tego co pamiętam, robili to chyba wszyscy właściciele i prezesi Legii. Dopiero z perspektywy czasu było widać, że dany trener zasługiwał na dłuższą pracę przy Łazienkowskiej. Kto? Z ostatnich sezonów choćby Jan Urban, Stanisław Czerczesow czy Jacek Magiera. Dobrych szkoleniowców często zastępowały trenerskie wynalazki, szkoleniowcy mający kłopot z nawiązaniem kontaktu z drużyną, ludzie o chorych koncepcjach lub chorych charakterach.

Ta ostatnia cecha jest według mnie podstawową. Charakter - od niego powinno się zaczynać. Spotyka się człowieka, robi na jego temat rozpoznanie i szybko wiadomo, czy to jest ktoś, komu można powierzyć ukochaną drużynę. Ktoś, z kim będzie chemia w pracy, kto zna znaczenie słowa szacunek, ma autorytet i umiejętność zjednywania sobie ludzi. To dla mnie nawet ważniejsze niż samo CV.

Piszę o tym wszystkim w odniesieniu do Aleksandara Vukovicia, który do Legii trafił już niemal dwie dekady temu i stała się dla niego drugim domem. Jest stąd, rozumie, jakim klubem jest Legia i jakie są wobec niej oczekiwania. Długo czekał na swoją szansę, dostając raz na jakiś czas rolę "strażaka", który prowadzi zespół w oczekiwaniu na nowego trenera. Ale w tym czasie uważnie się drużynie przyglądał i gdy w końcu dostał tę Legię, to wiedział, co ją boli.

Oczywiście nikt zdrowy psychicznie nie wnioskuje dzisiaj, żeby zwalniać Vukovicia po jednej porażce w Zabrzu. Legia ma 7 punktów przewagi nad Piastem. To sporo na 7 kolejek przed końcem ligi, ale w ubiegłym sezonie okazało się jednak zbyt mało i tytuł pojechał do Gliwic.

Szanse, że scenariusz się powtórzy, są moim zdaniem małe, bo Legia jest dzisiaj inną drużyną niż rok temu. Ma solidne podstawy, jest stabilna, ma zbalansowany i szeroki skład. Wygląda na świetnie przygotowaną fizycznie, dominuje rywali, ma największy potencjał piłkarski, strzela mnóstwo goli.

Ale z drugiej strony tyle wiemy o piłce, że jest nieprzewidywalna i że lepsza drużyna nie zawsze wygrywa. Szczególnie jeśli do końca sezonu - czyli w niewiele więcej niż miesiąc - Legia ma do rozegrania 8 lub 9 meczów (jeśli awansuje do finału Pucharu Polski). Tak napięty terminarz może sprzyjać niespodziankom.

A tej najmniej przyjemnej - niezdobycia mistrzostwa - kibice Legii nie zniosą. Pewnie zaakceptowaliby - tradycyjne już - wciry w europejskich pucharach, bo się do nich, niestety przyzwyczaili. Ale nie braku tytułu. Oczywiście na razie nie ma podstaw do paniki, ale jak to się wszystko samo nakręca (od niezadowolenia kibiców po decyzję prezesa o zwolnieniu trenera) opisałem powyżej.

I najtragiczniejsze w życiu trenera jest to, że choć wiemy, że Vuković zrobił w Legii świetną robotę (przewietrzył szatnię, zbudował drużynę na zdrowych zasadach, ma na nią pomysł, narzucił ofensywny styl gry, zadbał o dobre przygotowanie fizyczne itd.), to o jego przyszłości przy Łazienkowskiej zdecyduje kilka najbliższych tygodni.

Dziś nie postawiłbym ani złotówki na to, że jeśli by się noga sympatycznemu Serbowi powinęła, to kibice i prezes powiedzą: "Spoko stary. To tylko sport. Wiemy, że robisz tu dobrą robotę, pracuj dalej. Spróbuj odzyskać mistrzostwo za rok".
Prawda, że trudno się spodziewać - choć sam uważam, że tak być powinno - się rozmów w takim duchu? Choć przecież wiemy, że tę robotę w Legii zrobił naprawdę dobrą.

Futbol jest okrutny, bo na końcu wszystkich weryfikuje wynik.

Dariusz Tuzimek

ZOBACZ INNE TEKSTY AUTORA

Źródło artykułu: