Kolejna nieudana próba w karierze Dawida Janczyka. Piłkarz przebywał w MKS-ie Ciechanów od lutego, ale nie zdołał zadebiutować w oficjalnym spotkaniu przez pandemię koronawirusa. Docierały sygnały, że na początku współpraca układała się pozytywnie.
Po zaledwie czterech miesiącach klub pożegnał się z byłym reprezentantem Polski. - Nie chcemy go niańczyć, bawić się z nim - opowiada nam prezes Marek Łebkowski, prezes MKS-u Ciechanów.
32-letni Janczyk jest jednym z największych zmarnowanych talentów. W lipcu 2007 roku piłkarz przeniósł się z Legii Warszawa do CSKA Moskwa. Rosjanie kupili go za ponad 4 mln euro.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: perfekcyjnie wykonał rzut wolny. Bramkarz bohaterem!
Tam zaczęły się jego problemy z alkoholem i zjazd formy. Mimo wielu prób ratowania kariery, nie wrócił na dawny poziom. Szanse dawały mu kolejne kluby (m.in. FC Blaubeuren czy Odra Wodzisław), które jednak szybko rozwiązywały z nim kontrakty. Teraz do tego grona dołączył MKS Ciechanów, zespół z ligi okręgowej.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy to prawda, że Dawid Janczyk nie jest już piłkarzem MKS-u Ciechanów?
Marek Łebkowski, prezes MKS Ciechanów: I tak, i nie. Formalnie Dawid Janczyk jest naszym zawodnikiem. Mamy podpisaną jego deklarację na kolejny sezon, ale prawdą także jest, że w tym momencie podziękowaliśmy mu za współpracę w dotychczasowej formule. Są podpisy, deklaracje, ale z jego strony nie było czynów, które by nas przekonały, że chce u nas grać. Nie chcemy go niańczyć, bawić się z nim. Dawid musi sobie dużo rzeczy przemyśleć, jeśli chce jeszcze wrócić do grania w piłkę nożną.
Znów przegrał z nałogiem alkoholowym?
Niestety tak. Prawda jest taka, że gdy nie ma chęci, nie ma woli podniesienia się, to nie będzie sukcesu. Rozstaliśmy się z nim, bo on potrzebuje chyba jakiejś innej, może mocniejszej mobilizacji do naprawy własnego życia. Bez tego się nie podniesie.
Próbowaliście mu pomóc?
Jak najbardziej. Podjęliśmy wiele prób i inicjatyw. Zabrakło współpracy. Dawid nie skorzystał z niejednej naszej propozycji skorzystania z profesjonalnego leczenia czy pomocy w walce z chorobą. Wszystko co do leczenia było już praktycznie załatwione, a nie ukrywam, że wiązaliśmy z jego osobą duże plany.
Jakie to były plany?
Planowaliśmy dać mu pracę w akademii piłkarskiej. Chcieliśmy wykorzystać jego doświadczenie i wiedzę. Nie wyszło. Nie da się funkcjonować w ten sposób, że tylko jedna strona chce plany realizować, a druga tylko mówi o tym, że będzie je realizować.
Jak zakończyła się wasza współpraca?
Odwieźliśmy Dawida samochodem do Nowego Sącza. Nikt go nie wyrzucił na dworzec. Zapewniliśmy mu transport, żeby mógł w normalnych warunkach wrócić do rodziców. Byliśmy z nimi w stałym kontakcie.
Piłkarze byli życzliwi wobec niego?
Miał opiekę w drużynie. Było 4-5 osób, które bardzo o niego dbały. Można to nazwać taką "grupą wsparcia". Te osoby były z nim w stałym kontakcie, próbowały zintegrować ze środowiskiem, zapraszały go na obiady, proponowały podjęcie pracy. Miał wszelką możliwą pomoc, żeby wyjść na prostą. Niestety nie udało się.
Jak Dawid Janczyk prezentował się pod względem sportowym? Jak z jego formą?
Zaczynał wyglądać naprawdę nieźle. Dawid dołączył do zespołu w lutym. Zagrał w kilku sparingach, później niestety przyszła pandemia koronawirusa i nie zdołał zadebiutować w oficjalnym spotkaniu. Po pandemii odbył jeszcze kilka treningów, ale na tym się skończyło.
Żałuje pan, że daliście mu szansę?
Nie. Uważam, że warto było mu dać szansę, bez względu na wynik. Bo może któryś raz będzie udany. Niestety, tym razem się nie udało. Nie ukrywam, że bardzo mi go szkoda.
Zobacz także:
Nieudana próba Dawida Janczyka. Piłkarz odchodzi z kolejnego klubu!
Serie A. Nowe informacje ws. transferu Arkadiusza Milika do Juventusu. SSC Napoli chce Bernardeschiego