- Po raz pierwszy w życiu czuję wielki impet na rzecz równości rasowej - komentuje była czarnoskóra gwiazda Arsenalu, Ian Wright. Każda kolejka piłkarska przynosi kolejne hołdy dla zamordowanego w Minneapolis przez policję George'a Floyda i manifestacje wsparcia dla protestujących w USA przeciwko rasizmowi.
W ostatni weekend szerokim echem odbiło się zachowanie obrońcy Realu Madryt, Marcelo, który po golu przeciwko Eibarowi przyklęknął na jedno kolano i uniósł w górę zaciśniętą pięść. Brazylijczyk nawiązał do najsłynniejszego gestu w historii sportu, z igrzysk w Meksyku w 1968 roku, kiedy to złoty i brązowy medalista biegu na 200 m - Amerykanie Tommi Smith (rekord świata) i John Carlos, podczas hymnu USA pochylili głowy i unieśli zaciśnięte pięści w czarnych rękawiczkach. Był to salut oznaczający black power, powszechnie stosowany przez ruch "Czarnych panter". Obaj sportowcy decyzją władz zostali wykluczeni z ekipy USA i odesłani do kraju za "zachowanie polityczne niezgodne z zasadami olimpijskimi".
Dziś FIFA, która dotąd piętnowała wszelkie boiskowe odwołania do polityki, historii czy nawet akcji społecznych, zachęca władze lig, by nie karały za wyrazy wsparcia dla "Black Lives Matter" (Czarne życie ma znaczenie), po tym jak Jadon Sancho dostał żółtą kartkę za odsłonięcie podkoszulki z apelem o sprawiedliwość. Piłkarze skrzętnie z tego korzystają, uznając, że jako masowi idole mają prawo i obowiązek deklarować swoje wsparcie w słusznej sprawie. Nie chcą stać z boku, kneblowani przez przepisy.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Czy kibice powinni wrócić na stadiony? Profesor Simon stawia warunki, przy których to bezpieczne
Wspierają ich ligi. Np. władze amerykańskiej Major League Soccer ogłosiły, że nie będą karać zawodników, którzy zdecydują się klękać podczas hymnu USA odgrywanego przed meczami. Gest ten jako symbol walki z rasizmem zapoczątkował w 2016 zawodnik NFL Colin Kaepernick, który zapłacił za to karierą.
Prezydent USA Donald Trump, który wtedy ostro krytykował zachowanie Kaepernicka, teraz zadeklarował, że przestaje oglądać mecze MLS. Będzie musiał chyba także zrezygnować z meczów Premier League, ponieważ władze ligi angielskiej podjęły decyzję, by poczynając od środy przez pierwsze 12 meczów po restarcie zawodnicy wszystkich klubów występowali w koszulkach z napisem "Black Lives Matter" na plecach zamiast nazwisk.
Na akcję przystały wszystkie kluby. "My, zawodnicy, stajemy zjednoczeni, by wyeliminować uprzedzenia rasowe wszędzie tam gdzie one istnieją, aby stworzyć globalne społeczeństwo integracji, szacunku i równych szans dla wszystkich, niezależnie od koloru skóry i wyznania. Ten symbol jest znakiem jedności wszystkich piłkarzy, sztabów, wszystkich klubów, wszystkich sędziów i całej Premier League" - napisano w oświadczeniu.
- Premier League podjęła męską decyzję, po której stronie historii chce się opowiedzieć. Wreszcie dała zawodnikom siłę. W tym wszystkim chodzi o zmianę nastawienia. Brak czarnoskórych osób na wszystkich szczeblach brytyjskiej władzy jest zawstydzający - komentował w BBC Radio 5 Live były napastnik Arsenalu i reprezentacji Anglii, Ian Wright. - Jeśli nie ma tam kolorowych, nie ma komu wykrzyczeć, że coś jest nie w porządku. Kapitalne, że Wes Morgan i Troy Deeney (przyp. red. - czarnoskórzy kapitanowie Leicester City i Watfordu) przemawiają jednym głosem z Kevinem de Bruyne czy Jordanem Hendersonem - mówił Wright.
Dodał, że jest 56-letnią czarną osobą, która sama kilka tygodni temu była ostro atakowana rasistowsko w mediach społecznościowych, bo to wciąż jest powszechne. - Ale teraz po raz pierwszy w życiu czuję wielki impet na rzecz równości rasowej. To jest ten moment, w którym może dokonać się zmiana. Mam nadzieję, że akcja będzie kontynuowana z rozmachem - dodał Wright.
Co ciekawe, logo "Black Lives Matter", które piłkarze będą nosić na koszulkach (oraz napis BLM z przodu) stworzyła partnerka Deeney'a, Alisha Hosannah.
Inni wybiegają już jednak dalej. Jermaine Jenas, były reprezentant Anglii i zawodnik m.in. Newcastle Utd, chwali akcję, bo "Premier League to jeden z najpotężniejszych biznesów w świecie i jego przesłanie będzie miało wielką moc". Ale pyta, co po tych 12 meczach w specjalnych koszulkach? - Minie kilka tygodni i co? Wszystko będzie tak jak było, o akcji ucichnie. Trzeba dokonać prawdziwej zmiany. Np. wywalczyć wreszcie równe szanse dla czarnoskórych trenerów i członków sztabów w ligach, bo dziś dysproporcja jest ogromna. Zacząłbym od wdrożenia równości na wszystkich poziomach zarządzania zarówno w klubach, jak i w angielskiej federacji piłkarskiej - zaapelował w BBC.
Tym samym głosem mówi jego były kolega z kadry, obrońca Manchesteru United Gary Neville. - Zapomnijmy o kampaniach, zapomnijmy o słowach, musimy zacząć działać! Pozowanie w koszulce "Wykopmy rasizm z futbolu" raz w roku to za mało. Potrzebujemy edukacji i procedur, które zmienią to, co się dzieje w naszym kraju. Niestety przez lata uznaliśmy, że wyzwiska na tle rasowym to to samo, co wyzwiska bo grasz w tym czy tamtym klubie. Po prostu zaakceptowaliśmy dyskryminację na tle rasowym. Ze wstydem przyznaję, że sam choć aktywnie walczyłem o prawa piłkarzy na każdym poziomie, nie walczyłem wystarczająco z rasizmem - przyznał Neville.
Zobacz także: Bundesliga. Łukasz Piszczek jasno o transferze do Realu Madryt. "To zawsze były plotki"
Zobacz także: La Liga. Real Madryt - Eibar. Zwycięski jubileusz Zinedine'a Zidane'a. Ekscytujący wyścig o tytuł