PKO Ekstraklasa. Wisła Płock - ŁKS. Pół roku minęło, Nafciarze wygrali u siebie

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Płock
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Płock

Spadek ŁKS-u jest już przesądzony, a łodzianie nie zamierzają komplikować sytuacji reszcie przeciwników. W sobotę szybko skapitulowali i przegrali 0:2 z Wisłą Płock.

Trudno było o łatwiejsze przełamanie dla Wisły Płock. Od marca czekali na zwycięstwo w PKO Ekstraklasie, a u siebie ostatni raz wygrali... pół roku temu, było to grudniowe starcie z Piastem Gliwice. Tym razem uporali się z rywalem z przeciwnego bieguna tabeli - z ostatnim w tabeli ŁKS-em. I nikt nie musiał wypruwać żył ani dawać z wątroby.

Nie było to popołudnie cudów, ale niektórzy mogli przecierać oczy oglądając sprint Cilliana Sheridana w 19. minucie. Irlandczyk wypuszczony podaniem Michała Marcjanika ruszył jak najszybsze Pendolino, a jeszcze po ostatnich meczach zawiedzeni kibice zarzucali mu, że rusza się raczej raczej jak skład wagonów towarowych. Napastnik wyprzedził dwóch środkowych obrońców ŁKS-u i płaskim strzałem na dalszy słupek zmylił Dawida Arndta. To już czwarty bramkarz, którego łodzianie wystawili do gry w tym sezonie. 18-latek zastąpił w Arkadiusza Malarza. Równie często bramkarzami w PKO Ekstraklasie rotuje tylko... Wisła Płock.

Nie była to pierwsza akcja Nafciarzy w meczu. Już wcześniej gospodarze łatwo dochodzili do sytuacji po kuriozalnych stratach rywali na własnej połowie. Nie musieli mocno naciskać, by dostać piłkę w okolicach pola karnego.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Ekspert ocenia zachowanie kibiców na trybunach. "Nie chcę nikogo bronić, ale ryzyko zarażenia jest minimalne"

Kilkanaście minut później na 2:0 podwyższył Piotr Tomasik. Pomocnik także zostawił w tyle obrońców, umiejętnie pilnował linii spalonego i po podaniu Huberta Adamczyka wyszedł sam na sam z Arndtem. Polak znalazł się niemal w tej samej sytuacji co Sheridan. I tak jak on płasko uderzył na dalszy słupek.

Ełkaesiacy szybko stracili dwa gole. Za kadencji Stawowego szybciej do bramki trafiali tylko zawodnicy Jagiellonii Białystok i Śląska Wrocław. Tamte mecze zakończyły się pewnymi wygranymi rywali - "Jaga" wygrała 3:0, a trójkolorowi 4:0. Płocczanie nie poszli za ciosem, wystarczyła im dwubramkowa przewaga. ŁKS miał po przerwie kilka akcji, z kilkunastu metrów uderzył Adam Ratajczyk, ale spisał się bramkarz Krzysztof Kamiński. Powrót 29-latka do Płocka okazał się strzałem z "10". To już jego piąty mecz w Wiśle, doczekał się zwycięstwa

Radosław Sobolewski odetchnął z ulgą. Jego zespół przełamał serię sześciu meczów bez zwycięstwa. Po pokonaniu łodzian przybliżył się do utrzymania w lidze. Spadek ŁKS-u przesądził się już w poprzedniej kolejce. Ekipa Wojciecha Stawowego nie zamierzają komplikować sytuacji reszcie przeciwników i może planować wakacje.

Wisła Płock - ŁKS 2:0 (2:0)
1:0 - Cillian Sheridan 19'
2:0 - Piotr Tomasik 38'
Wisła:

Krzysztof Kamiński - Cezary Stefańczyk, Michał Marcjanik, Alan Uryga, Angel Garcia - Maciej Ambrosiewicz - Hubert Adamczyk (66' Giorgi Merebaszwili), Mateusz Szwoch, Dominik Furman, Piotr Tomasik (90+3' Dawid Kocyła) - Cillian Sheridan (61' Karol Angielski).

ŁKS: Dawid Arndt - Jan Grzesik, Carlos Moros Garcia, Maciej Dąbrowski, Jan Sobociński (69' Łukasz Sekulski) - Maciej Wolski, Przemysław Sajdak (59' Pirulo), Ricardo Guima - Michał Trąbka, Jakub Wróbel (89' Antonio Dominguez), Adam Ratajczyk.

Żółte kartki: Ambrosiewicz i Marcjanik (ŁKS) oraz Sobociński, Guima i Wolski (Wisła).

Sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa).

Sławomir Peszko: Możecie mówić co chcecie, mojego życia nie zdobędziecie

Media: Legia Warszawa i Lech Poznań interesują się napastnikiem FC Nuernberg

Komentarze (1)
avatar
Jerzy Gondol
27.06.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no i Arka tonie...