W ostatnich latach trendowi temu zaprzeczył jedynie Grzegorz Krychowiak. Z marszu wpasował się w rolę lidera Sevilli FC, w drugim sezonie siedem razy wystąpił w roli kapitana. - Świetny zawodnik, doskonały w defensywie, ale miał braki w technice - mówi nam Jose Antonio Espina, korespondent gazety "AS" z Sewilli. Ale Krychowiak był tam bardziej postrzegany jako Francuz. To nad Sekwaną ukształtował się piłkarsko i nie jest produktem polskiej ekstraklasy.
Ani Krychowiak, ani wcześniej wybitni w ofensywie Roman Kosecki i Jan Urban nie sprawili, że Polska stała się atrakcyjnym kierunkiem dla iberyjskich skautów. Urban został legendą Osasuny Pampeluna, strzelił dla niej ok. 50 goli, skompletował owiany legendą hat-trick z Realem Madryt. Z kolei Kosecki błyszczał w Osasunie i Atletico Madryt. W 1993 roku z Los Rojiblancos pokonał wielką Barcelonę Johana Cruyffa 4:3. Polak strzelił dwa gole i asystował. To najlepszy występ w jego karierze.
Światełko w tunelu
Dziś ruch na linii Polska-Hiszpania niemal ustał. - Trudno to wyjaśnić - zastanawia się w rozmowie z WP SportoweFakty Kosecki. - Ale sami robimy sobie krzywdę, bo nie gramy w europejskich pucharach. Nasze drużyny i piłkarze z ligi są mało widoczni na rynku. Nie mamy też w niej wybitnych piłkarzy, którzy z marszu sprawdziliby się w La Liga. A tam trzeba być graczem widowiskowym, dobrym technicznie, grać nie tylko dla drużyny, ale też dla publiczności - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Grzegorz Krychowiak: Jeżdżę na trening z uśmiechem na twarzy
54-latek widzi światełko w tunelu. - Zwracają na siebie uwagę Michał Karbownik i Kamil Jóźwiak. To młodzi chłopacy, jest paru takich w lidze, wiem, że są obserwowani. Gdy będę na najbliższym meczu Atletico, rzucę parę polskich nazwisk miejscowym menadżerom, by im się przyjrzeli - puszcza oko były kapitan reprezentacji Polski.
Zdanie Koseckiego podziela Kiko Ramirez, były szkoleniowiec Wisły Kraków, który polecał Barcelonie Aleksandra Buksę (więcej TUTAJ). - Myślę, że podejście do polskich piłkarzy w Hiszpanii może się zmienić. Aspekt ekonomiczny może być decydujący - tłumaczy i zdradza, którego gracza ostatnio polecał w swojej ojczyźnie: - To Bartosz Białek. Jego rozwój jest bardzo interesujący. Więcej o rewelacyjnym 18-latku TUTAJ.
Ostatnim Polakiem, który trafił do La Liga bezpośrednio z Ekstraklasy, był w 2013 roku Bartłomiej Pawłowski. Skrzydłowy był jednak tylko wypożyczony do Malagi, która po kilku miesiącach z niego zrezygnowała. Jego bilans w Primera Division to osiem występów i jeden gol. Po latach przyznał, że nie był gotowy na grę w tej lidze.
- Kłopot robił się wtedy, gdy trzeba było wyjść na boisko i zagrać 11 na 11. Nie rozumiałem gry. W boiskowym myśleniu i reakcji na sytuacje byłem co najmniej o poziom niżej - mówił "Przeglądowi Sportowemu". Nie przebił się, mimo że wyróżniał się w testach sprawnościowych.
Kolonia w niższych ligach
Od transferu Krychowiaka do PSG w 2016 roku, do klubu La Liga nie przeszedł żaden Polak. Ekstraklasę reprezentuje jedynie Aleksandar Sedlar. Serb zagrał w ośmiu meczach Mallorki w La Liga, ale kontrakt z tym klubem podpisał, gdy RCD występował jeszcze w Segunda Division. Polskich piłkarzy znajdziemy za to w niższych ligach. Hiszpanie cenią zwłaszcza naszych bramkarzy.
- Koordynator grup młodzieżowych Atletico powiedział mi, że jeśli ściągasz piłkarza do Hiszpanii, to musi być to piłkarz, jakiego tu nie ma. W Polsce nie mamy wysypu graczy z ponadprzeciętną techniką. A jak już są, to ściągają ich kluby z ekstraklasowej czołówki - mówi nam menedżer Daniel Sobis.
- Ale bramkarze to grupa, która w Hiszpanii może się przebić. Szczególnie, gdy klub szuka kogoś, kto mierzy więcej niż 180 cm wzrostu, ma niezły refleks i radzi sobie na linii - dodaje nasz rozmówca.
W Segunda B gra jeden z jego piłkarzy, Grzegorz Kleemann z Yeclano Deportivo. W Hiszpanii znalazł kluby jeszcze pięciu innym piłkarzom. Niedługo może do nich dołączyć 19-letni Franciszek Wróblewski, który ostatnio grał w Odrze Opole i jest pod obserwacją iberyjskich skautów.
Popularność polskiej lidze budują ostatnio hiszpańscy zawodnicy transferowani z zaplecza La Liga. Szlaki przetarli m.in. Carlitos i Igor Angulo. Coraz więcej dziennikarzy pisze o rodakach grających w zagranicznych ligach spoza TOP 5. Piszą o nich "migrantes del balon".
- Jednak Hiszpanie mają przede wszystkim rynek francuski, który roi się od talentów oraz Portugalię i Amerykę Południową, które mają zbliżony do nich język i kulturę. Rynek polski jest traktowany po macoszemu. Młodzi zwracają na siebie uwagę, swoje zrobili też hiszpańscy zawodnicy, którzy przyjechali do nas. Ale Ekstraklasa nie jest pierwszą ligą, którą obserwują tłumy skautów - puentuje Sobis.
Pierwszy klub Roberta Lewandowskiego przetrwał pandemię
Piłka wodna i małe kino. Pierwszy turniej piłki amatorskiej w czasach pandemii