Idzie młodość - przebojowa i nie pękająca przed starszymi. Kiedy w 29. minucie Jakub Kamiński dostał piłkę od Kamila Jóźwiaka, nie spanikował przy Arturze Jędrzejczyku. 18-latek oszukał ligowego weterana i reprezentanta Polski w narożniku pola karnego. Przełożył piłkę na prawą nogę, uderzył i zdobył drugą bramkę dla Lecha.
To było pięć minut, które zabrało Legii marzenia o fecie w Poznaniu. Przed Kamińskim do bramki trafił 22-letni Jóźwiak. Pomocnik pewnie uderzył głową po dośrodkowaniu Jakuba Modera. Odkupił swoje winy, bo wcześniej zmarnował wyborną okazję i niecelnie strzelił czubkiem buta.
Młody, energiczny, konsekwentny Lech dominował u siebie. I rozdrażniony. W tym sezonie przegrał już dwa mecze z Legią. Trener Dariusz Żuraw nie ukrywał, że parcie na rewanż było ogromne. Udało się, w Poznaniu wszyscy odetchnęli z ulgą, a szczególnie kibice. Drugiej mistrzowskiej fety wojskowych by nie znieśli. Dwa lata temu odpalili race, wtargnęli na murawę, a mecz zakończył się walkowerem. Tym razem warszawianie potrzebowali remisu, żeby świętować tytuł. Atmosfera znowu była gorąca. Chwilę przed meczem zawiesili oprawę nawiązującą do Pablo Escobara i zadymili stadion. Dlatego mecz zaczął się z pięciominutowym opóźnieniem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Liverpool nie może świętować tytułu z kibicami. Piłkarze zrobili więc to!
A Legia wyglądała jak po zderzeniu ze ścianą. Szczególnie na początku. Męczyli się Walerian Gwilia i Luquinhas, a najwyższy w ekipie Thomas Pekhart mógłby zapuścić korzenie w polu karnym. Do przerwy nie oddał ani jednego celnego strzału. To fatalna statystyka, tym bardziej, że dotąd legioniści byli najczęściej atakującym zespołem w lidze.
Nerwy puszczały Aleksandarowi Vukoviciowi. Choć Serb jako trener przeszedł metamorfozę, to w sobotę obudziła się jego piłkarska natura. Przed przerwą zapomniał się i wyszedł na murawę. Iskrzyło. Chciał zetrzeć się z Danim Ramirezem, jeszcze kilka razy dochodziło do spięć między piłkarzami.
Po przerwie zespół Vukovicia wyglądał lepiej. Częściej naciskał pod bramką, ale Lech nadal radził sobie imponująco. Kiedy większość zespołów pod taką presją rywala wpada w panikę, poznaniacy potrafili wyprowadzać kolejne ataki. Ale w końcówce trafiła tylko Legia. Jej honor uratował Igor Lewczuk. Dobił strzał Jędrzejczyka.
Nie udało się Legii zapewnić mistrzostwa na trzy kolejki przed końcem sezonu. Na trzy kolejki przed końcem sezonu ma 65 punktów, osiem więcej od drugiego Lecha. W następnej kolejce stołeczni zagrają z Cracovią (sobota 11 lipca), a Kolejorz zmierzy się z Lechią Gdańsk (niedziela 12 lipca).
Lech Poznań - Legia Warszawa 2:1 (2:0)
1:0 - Kamil Jóźwiak 24'
2:0 - Jakub Kamiński 29'
2:1 - Igor Lewczuk 71'
Lech: Mickey Van der Hart - Bohdan Butko, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Tymoteusz Puchacz - Jakub Moder, Pedro Tiba - Jakub Kamiński (70' Robert Gumny), Dani Ramirez (73' Filip Marchwiński), Kamil Jóźwiak - Timur Żamaletdinow (84' Filip Szymczak).
Legia: Wojciech Muzyk - Paweł Stolarski (52' Luis Rocha), Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Michał Karbownik - Domagoj Antolić, Andre Martins - Paweł Wszołek, Walerian Gwilia, Luquinhas (55' Mateusz Cholewiak) - Tomas Pekhart (68' Maciej Rosołek).
Żółte kartki: Ramirez i Tiba (Lech) oraz Luquinhas (Legia).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Koronawirus znów uderza w Czechy. Zakażeni piłkarze w MFK Karvina