W 2012 roku zaledwie 19-letni Wojciech Pawłowski uchodził za spory bramkarski talent. Nastolatka po zaledwie kilkunastu meczach w Ekstraklasie w barwach Lechii Gdańsk za pół miliona euro zdecydowało się wykupić Udinese Calcio.
I choć golkiper nie zrobił wielkiej kariery we Włoszech, to do historii przeszedł jego wywiad, jakiego udzielił zaraz po transferze klubowej telewizji. Zdania wypowiadane łamanym angielskim stały się hitem internetu, a słynne "We will say what time will tell" na stałe wryło się w pamięć kibiców.
Na kanale YouTubowym "Food Truck" zawodnik wrócił do tamtych feralnych wydarzeń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mario Balotelli znów zaskoczył swoich fanów! Zupełnie nowa fryzura
- Wielu ludzi zadaje mi pytanie, dlaczego nie wziąłem sobie tłumacza. To nie było tak, że go nie chciałem. Ale też nie było tak, że chciałem - przyznał Pawłowski. - To był bardzo martwy okres wakacyjny. Nie było akurat żadnego tłumacza, a byliśmy w górach na obozie. Wszystko się szybko potoczyło. No to jak nie było tłumacza, to mówię jedziemy jak jest. Byłem po prostu tak pewny siebie, mówiłem: "Ja nie dam rady? Dawaj mi ten angielski i jedziemy z tematem" - dodał zawodnik.
Co ciekawe, Polak nie od razu zdał sobie sprawę z gaf, jakie popełnił. Początkowo był z siebie całkiem zadowolony.
- Najlepsze, że po tym całym wywiadzie, wiele osób pytało się: "No i jak tam Wojtek?", a ja na to: "No chyba super, wszystko powiedziałem, dobrze przygotowany, wydaje mi się, że dobrze wyszło" - zdradził. - Poszedłem na trening, radosny, że poradziłem sobie samemu, bez żadnej pomocy. Otwieram internet, a tam na każdej stronie ja. Byłem wszędzie - dodał Pawłowski.
Ostatecznie bramkarz nie doczekał się nawet debiutu w Serie A. Po serii wypożyczeń do polskich klubów, w 2018 roku jako wolny zawodnik dołączył do Górnika Zabrze. Tam jednak również nie zrobił kariery. Od zeszłego lata reprezentuje natomiast barwy Widzewa Łódź, w którym rozegrał jak na razie 27 spotkań, zachowując dziewięć czystych kont.
Czytaj także:
- Premier League. Chelsea - Norwich. Gospodarze zawiedli, ale umocnili się na podium
- PKO Ekstraklasa. Transfery. Pierwsze fiasko Legii. Sergiu Bus wybrał Bukareszt zamiast Warszawy