Aleksander Wójcik: Jak to się stało, że trener Rzepka wskoczył do... Bałtyku?
Piotr Rzepka: Przez prawie 5 ostatnich lat pracowałem jako trener w różnych miejscach w Polsce - w Toruniu i na Śląsku i tylko co lato na wakacje przyjeżdżałem do rodzinnego domu w Gdyni. W przeszłości grałem w tutejszym Bałtyku przez 8 lat, a na zakończenie kariery jeszcze w Arce. Praktycznie niespodziewanie, w ostatniej chwili pod koniec czerwca br. dostałem informacje, że Bałtyk nie przedłuży kontraktu z dotychczasowym szkoleniowcem Jerzym Jastrzębowskim. Otrzymałem propozycję objęcia funkcji trenera, a w związku z tym, że dużo temu klubowi zawdzięczam, a zarazem znam ludzi obecnie nim kierujących - nie było problemów z ustaleniem warunków kontraktu i od 1 lipca rozpocząłem tutaj pracę.
W ostatnim sparingu z niżej notowaną Kaszubią, Bałtyk przegrał 0:3. Jakie więc wnioski przed inauguracją z Miedzią?
- Z jednej strony niepokoi trochę wynik, ale z drugiej mieliśmy w całym okresie przygotowawczym tylko 5 gier kontrolnych. Gdybym chciał grać tylko jednym składem na tzw. "wynik" - to nie przetestowałbym wszystkich zawodników i nie sprawdził różnych systemów gry czy mojej filozofii futbolu. Niestety zdarzają się takie wpadki. Szkoda że przed samą ligą przegraliśmy aż tak wysoko. Tym bardziej, że wynik jest pochodną prostych, indywidualnych błędów, które nie powinny się przytrafić. Lepiej, że przydarzyło nam się to teraz, a nie w sobotnim meczu z Miedzią. Weryfikacją tego co się ćwiczy jest zawsze mecz ligowy. Myślę, że nauczyłem pewnych wariantów gry swoich zawodników, ale powtarzam, że oni muszą to umieć jeszcze sprzedać w trakcie ligowego boju.
Nie obawiasz się reakcji kibiców na inauguracyjnym meczu z Miedzią Legnica?
- Myślę, że obawiać się nie ma co, jeśli wykonuje się zawód trenera. Wiadomo, że mogą być nieprzychylne okrzyki, bo zawsze są. W tłumie zawsze można być anonimowym i z czymś "wyskoczyć". Kibice biało-niebieskich powinni być szczęśliwi, że Bałtyk w końcu wraca na szczebel centralny i powinni być z ta drużyną na dobre i na złe. Gdy nadejdą ciężkie momenty – to wtedy drużyna potrzebuje wsparcia własnych kibiców. Chciałbym, żeby na mecze przychodziło jak najwięcej fanów, żeby był głośny doping i fajna piłkarska otoczka. Wiadomo, że kibice to sól piłki nożnej i mecze są o wiele atrakcyjniejsze gdy fani dopingują swoje zespoły.
Nad czym trzeba jeszcze popracować, co poprawić w grze drużyny?
- Musimy szybko dojrzeć piłkarsko do gry na szczeblu centralnym. Mamy dużo debiutantów w drużynie. Umiejętność zachowania i odpowiedniego ustawienia się po stracie piłki będzie tutaj kluczowa. Musimy unikać także prostych błędów i strat piłki. Sami zawodnicy muszą także uwierzyć w siebie i swoje umiejętności – nie może ich paraliżować strach, że to jest już II liga. Na jesień rozegramy aż 19 spotkań – wiadomo, że nie da się wszystkiego wygrać, ale zawodnik po zejściu z murawy musi mieć przekonanie, że tego dnia już więcej z siebie nie mógł dać.
Czy jesteś zadowolony z całokształtu przygotowań? Czy na wszystkie elementy starczyło czasu?
- Na pewno było trudno, bo przygotowania rozpoczęliśmy dopiero 1 lipca - więc mieliśmy tylko 4 tygodnie na pracę. Dość znacznie zmieniła się także kadra zespołu po awansie. Wzrośnie też stopień trudności, bo będziemy grali z lepszymi i bardziej doświadczonymi zespołami. Poza tym co innego treningi i sparingi, a co innego mecz ligowy, ale jestem pewny, że ten zespół da radę.
Jaka jest ogólna ocena tych 5 meczów kontrolnych?
- Było oczywiście różnie, choćby dlatego, że skala trudności rywali była też różna. Każdy mecz graliśmy na dwa składy - tak aby każdy piłkarz po kilku jednostkach treningowych mógł się sprawdzić potem w sparingu. Jedni zagrali więcej minut – inni trochę mniej. Zrobiliśmy wszystko co jest w naszych możliwościach. Za dużo więcej już by się nie dało. Ogólna ocena przygotowań jest bardzo dobra.
Gdyby można było cofnąć czas, to czy coś byś zmienił w przygotowaniach?
- W związku z tym, że sam okres przygotowawczy był krótki, to mieliśmy szczęście że ćwiczyliśmy i graliśmy sparingi na bardzo dobrych boiskach i dzięki temu można było przećwiczyć wszystkie elementy piłkarskie i taktyczne w grach kontrolnych. Uważałem też, żeby nie przesadzić z przygotowaniem fizycznym i wydolnościowym, bo czeka nas 19 spotkań jesienią, a maksymalne obciążenia fizyczne to możemy robić tylko w meczach mistrzowskich.
Bałtyk wzmocniło kilku nowych zawodników. Dlaczego właśnie oni?
- Doszedł do nas bardzo szybki napastnik Jędrzej Florek. Natomiast z doświadczonych graczy, którzy "powąchali" już piłki co najmniej na II-ligowym froncie to mamy: środkowego pomocnika Miłosza Bieleckiego z Rakowa Częstochowa, utalentowanego Sławka Riebandta z młodzieżowej drużyny Lecha Poznań, a ostatnią rundę spędził w Nielbie Wągrowiec i Bartka Granosika – bardzo ciekawego środkowego obrońcę. Oczywiście dużym wzmocnieniem jest też powrót po studiach w USA naszego zawodnika Karola Wasilewskiego, który wespół z Martyniukiem zabezpieczy nam środek defensywy i pozwoli na większą pewność gry całej drużyny. Jest też do naszej dyspozycji Bartek Szweda czy Piotrek Chorab. Jako spore wzmocnienie potraktowałbym także Darka Kudybę, który nie "załapał" się na ekstraklasę w Arce - więc dalej będzie strzelał bramki dla Bałtyku. (w ub. sezonie Kudyba zdobył 13 goli dla Bałtyku – przyp. red.) Do zespołu dołączyli także najzdolniejsi juniorzy: Arek Byczkowski i Kuba Siezieniewski. Cały czas obserwuję także innych obiecujących juniorów z regionu: Adama Piątkowskiego i Dawida Stefańskiego oraz Filipa Kamińskiego.
Na jakiej zasadzie byli pozyskiwani nowi piłkarze i jakbyś ich ocenił?
- Kierowaliśmy się oczywiście przydatnością na określonej pozycji. Jednym z kluczy doboru było to, aby byli to zawodnicy młodzi, którzy chcą coś komuś jeszcze udowodnić. Wiadomo, że ze względu na finanse nie mogliśmy "zszokować" piłkarskiej opinii jakimiś mega transferami. Część nowych zawodników miała wcześniej problemy zdrowotne lub innej natury, więc mają teraz dużo do udowodnienia i chciałbym żeby do tego wykorzystali dobrą grę w barwach Bałtyku. Gdy po kilkudniowych obserwacjach potwierdzali piłkarską smykałkę i odpowiedni charakter do uprawiania tego zawodu to zostawali z drużyną. Jeśli chodzi o młodzieżowców, których zgodnie z przepisami na II ligę musi grać w zespole co najmniej dwóch, to chciałem, żeby to byli zawodnicy wyróżniający się, a nie grający tylko dlatego, że tak stanowią przepisy. Dodam, że wszystkie wzmocnienia Bałtyku były bezgotówkowe. Ważne, że na każdą pozycję mam po dwóch piłkarzy i dzięki temu zdrową konkurencję i rywalizację o miejsce w składzie.
Czy w najbliższym czasie - do zamknięcia okienka transferowego - można spodziewać się jeszcze kolejnych nowych twarzy w Gdyni?
- Kadra jest już praktycznie zamknięta, ale życie płata różne "figle" - może ktoś się do nas sam zgłosi, żeby się odbudować w Bałtyku - wtedy na pewno podamy mu pomocną dłoń. Mamy czas do końca sierpnia.
Czyżby klub szykował może jakieś spektakularne wzmocnienie "za pięć dwunasta"?
- Jest to raczej tylko w sferze marzeń czy domniemań. Musiałoby się wydarzyć coś szczególnego. Jasne, że każdy trener chciałby dobrego zawodnika ligowego z doświadczeniem, ale wiem, że na dzisiaj to nierealne bo klubu na to nie stać - choć staram się nie wnikać w sprawy finansowe i budżetowe - ja odpowiadam tylko za stronę sportową.
Na kolejną część tryptyku z trenerem Piotrem Rzepką - w którym poruszone będą między innymi sprawy: rozgrywek II ligowych, lokalnego rywala Arki Gdynia, francuskich doświadczeń piłkarskich czy okresu trenerskiego spędzonego w GKS Jastrzębie - zapraszamy czytelników portalu Sportowefakty.pl w poniedziałek 27 lipca.