Treningi przed świtem i ćwiczenia z wirtualną piłką - nie tylko Rajalakso narzekał na Jagiellonię

Sebastian Rajalakso nie jest pierwszym zawodnikiem, który opowiedział o nieprzyjemnych okolicznościach rozstania z Jagiellonią Białystok.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Sebastian Rajalakso WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Sebastian Rajalakso
Pomocnik mówił o pobycie na Podlasiu w rozmowie ze szwedzkim dziennikiem "Aftonbladet". Na początku 2014 roku Sebastiana Rajalakso odsunął od pierwszego zespołu Michał Probierz, a stało się to po czterech dniach od powrotu szkoleniowca do Jagiellonii Białystok. Urlop Szweda odwołano, przydzielono mu osobistego trenera, a opowieść o ćwiczeniach, które wykonywał Rajalakso, brzmi kuriozalnie.

- Spotykaliśmy się o godz. 6:00 w lesie i kilka godzin biegaliśmy. Potem szedłem na drugą stronę miasta, żeby się zameldować i zjeść śniadanie. O godz. 11:00 była teoria piłki nożnej po polsku. Później lunch i kilka godzin treningu po południu - mówi obecnie 31-letni piłkarz.

Szwed opowiedział o treningu z niewidzialną piłką. Udawał, że podbija ją 100 razy nogą i głową. Ponadto imitowały strzały do bramki po niewidzialnych podaniach. Wszystko to działo się na stadionie lekkoatletycznym. Jak twierdzi Rajalakso, Jagiellonia starała się w ten sposób skłonić go do rozwiązania kontraktu na proponowanych przez klub warunkach. Piłkarz zaciskał zęby, żeby wynegocjować lepsze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rzut wolny, z którego śmieje się cały świat. Co oni narobili?!

Zaczęło się od Brazylijczyka

Fernando Batista jest związany z klubami w Polsce od 1997 roku. W rundzie jesiennej w 2004 roku Brazylijczyk wystąpił tylko w dwóch meczach Jagiellonii na drugim szczeblu rozgrywek, po czym mimo podpisania kilkuletniego kontraktu, nie dostał kolejnych szans. Trener Adam Nawałka zdecydował o przeniesieniu Batisty do rezerw.

Po tej decyzji Batista stał się balastem dla Jagiellonii. Piłkarzowi zaordynowano napięty grafik zajęć, który rozpoczynał się o godzinie 7 od treningu indywidualnego, a kończył o godzinie 18 po treningu zespołu rezerw. Po porannych ćwiczeniach wytrzymałościowych Batista miał zajęcia taktyczne. Polegały one między innymi na oglądaniu jednego z dwóch jego meczów w Jagiellonii. Piłkarz zgodził się już we wrześniu 2004 roku na rozwiązanie kontraktu, a pieniądze od klubu otrzymywał do grudnia.

Historia z choinką

Nieco więcej niż Batista - dziewięć meczów w pierwszym zespole Jagiellonii - rozegrał Przemysław Trytko. W rundzie jesiennej w 2010 roku napastnik pokazywał się również w Młodej Ekstraklasie, ale skutecznością nie imponował. Wiosną klub nie widział miejsca w kadrze dla Trytki, a i sam zawodnik był zdecydowany na odejście z niego. Zanim wiosną przeniósł się na wypożyczenie do Polonii Bytom, stawiał się codziennie na osiem godzin w siedzibie klubu. Nie w celu poprawienia formy, a pomocy w sprawach wszelakich.

Tak piłkarz opowiadał o swoich doświadczeniach w Jagiellonii w rozmowie z portalem weszlo.com: - Przyjechałem po świętach do klubu i nikogo nie zastałem. Przyszła tylko pani dyrektor zarządzająca i poinformowała, że każdego dnia mam się stawiać w klubie na osiem godzin. Nie mam pojęcia w jakim celu, bo na razie tylko bezczynnie siedzę. Poprosiłem o informację, jakie są moje obowiązki, jaki zakres godzin i co mam tutaj robić, ale dostałem odpowiedź, żeby złożyć wniosek na piśmie, na który klub odpowie w ciągu 14 dni.

W 2017 roku Trytko tłumaczył w rozmowie z serwisem arkowcy.pl, że historia o tym, że jednym z jego zajęć w Jagiellonii było rozebranie choinki, została wyolbrzymiona. - Nie rozbierałem jej, nikt mi tego nie kazał. Jesteś świadomy, że pociągnąłem temat, bo szukałem argumentów na swoją stronę. W tym czasie dogadywaliśmy warunki rozwiązania kontraktu. Tak powstała historia, o której fajnie pisało się i czytało. Każdy miał w tym wszystkim swój interes - mówił.

Prasówka w klubie

Igor Lewczuk urodził się w Białymstoku, a piłkarzem Jagiellonii został w 2008 roku. Dwa lata później obrońca został uznany głównym winowajcą porażki w eliminacjach Ligi Europy z Arisem Saloniki, przez co trener Michał Probierz postawił na Lewczuka w zaledwie jednym późniejszym meczu. Zawodnik został przesunięty do rezerw, a następnie zabroniono mu trenowania nawet z drugim zespołem. Powodem był brak chęci do podpisania nowego kontraktu, który uniemożliwiał odejście z Jagiellonii za darmo.

- Z rana biegałem, pilnował mnie trener. Siedział w samochodzie, ja robiłem swoje. Dla siebie, więc nie ma problemu. Później miałem czytanie gazet. (...) Potem mogłem iść na obiad, drugi trening. Trenowałem dwa razy dziennie, oczywiście bez piłki. Raz poszedłem na siłownię, ktoś mnie zobaczył. Powiedzieli: "Nie, nie. Kolego, tu jest ciepło, a tam zimno. Myślisz, że będziesz w cieple?". Byłem też z piłką na boiskach MOSP, mieszkałem obok. No jak to? Nie, nie, nie. Lewczuk ma za blisko. Na Zwierzyniecką go, do parku - wspominał zawodnik na łamach "Przeglądu Sportowego".

Do zespołu rezerw Jagiellonii został przesunięty również Filip Modelski, kiedy nie zgodził się na przedłużenie kontraktu. Problem z pokojowym rozstaniem się z klubem z Białegostoku mieli Damir Kojasević i Wahan Geworgian, a więc opisany przez "Aftonbladet" przypadek Sebastiana Rajalakso, nie był na przełomie dekad wyjątkiem na Podlasiu.

***

W niedzielę prosiliśmy o komentarz do wywiadu ze Szwedem prezesa, jak i innych pracowników klubu z Białegostoku, ale nikt nie chciał zabrać głosu.

Czytaj także: Mariusz Fornalczyk pierwszym wzmocnieniem Pogoni Szczecin

Czytaj także: Rafał Makowski wzmocni Śląsk Wrocław przed nowym sezonem

Czy wierzysz w wersję wydarzeń opowiedzianą przez Sebastiana Rajalakso?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×