Dariusz Tuzimek: Ostry cień mgły roztacza się nad startem Ekstraklasy [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Polski futbol przegrywa z koronawirusem - taki jest wniosek nie tylko po odwołaniu niedzielnego meczu o Superpuchar Polski.

Wygląda na to, że decydenci z PZPN i Ekstraklasy - upojeni sukcesem, jakim było dokończenie poprzedniego sezonu - zapadli w sen zimowy w środku lata albo gremialnie wyjechali na wakacje, zapominając, że nowe rozgrywki wracają już za chwilę. W decydującym momencie zabrakło precyzyjnych procedur, rekomendacji i zaleceń. Kluby i związek trochę się w tym pogubiły.

A tymczasem od kilkunastu już dni dzieje się w sprawach związanych z COVID-19 tak dużo, jak nie działo się od wybuchu pandemii. Przypadki zakażonych zawodników mieli już w Wiśle Płock, Lechii Gdańsk, a w Legii pozytywny wynik miał fizjoterapeuta. W kilku klubach nie zrobiono testów po powrocie zawodników z wakacji - z obawy... żeby coś nie wyszło. No i nie było chętnych, by za te kosztowne badania zapłacić.

Kibice są zdezorientowani. PZPN odwołał mecz o Superpuchar pomiędzy Legią a Cracovią, mimo że w warszawskim klubie zrobiono powtórne testy, a klub oświadczył, że wszyscy są zdrowi. Legia uważała, że można grać. PZPN, że nie można. Za kilka dni ta sama Legia - tak jak inne kluby - ma grać w Pucharze Polski, też zresztą organizowanym przez PZPN. Czy zatem drużyna Legii powinna być na kwarantannie (przynajmniej część zawodników) - tak jak to miało miejsce w Lechii Gdańsk czy Wiśle Płock, czy nie? Jakie są procedury, skoro przy pojedynczym przypadku odwołuje się mecz? Nikt nie wie. Nikt się tego nie spodziewał czy co?

ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!

Jeśli w Legii kolejne testy (już chyba trzecie!) dadzą choć jeden wynik pozytywny, to trzeba mecz Pucharu Polski z GKS Bełchatów odwołać czy nie? A co w takim razie ze startem Ekstraklasy, który jest mocno zagrożony? Jakie są zasady? Przecież oczywistym było, że zakażenia w klubach muszą się w końcu pojawić, szczególnie że sytuacja epidemiologiczna Polski stale się pogarsza.

To w sumie niepojęte, że po niemal pół roku obcowania z koronawirusem i po tym, że jednak udało się szczęśliwie dokończyć poprzedni sezon w Ekstraklasie, nadal jesteśmy tak bardzo nieprzygotowani na pierwsze przypadki zakażeń w środowisku piłkarskim. Mniejsza z tym, że mecz o Superpuchar Polski został odwołany (a może jedynie przełożony, bo nadal PZPN tego nie wyjaśnił), gorzej, że ten przypadek pokazał, że nie ma żadnych klarownych procedur. Bez ich wypracowania paraliż ligi jest więcej niż pewny.

Trudno nie odnieść wrażenia, że w takim chaosie organizacyjnym PZPN nie był od bardzo dawna. Swoje za uszami ma również Ekstraklasa. Nowy prezes Wisły Płock "jechał" po całości z obiema organizacjami w wywiadzie udzielonym "Przeglądowi Sportowemu". Nie gryzł się w język (może dlatego, że to prezes nowy i nie przywykł jeszcze do piłkarskich "standardów" w środowisku), oskarżając związek i organizację ligową o to, że nie wydały żadnych rekomendacji i zaleceń w sprawie powrotu drużyn do treningów i że po ostatniej kolejce minionego sezonu kluby zostały ze sprawami COVID-19 zostawione same sobie.

Nikt nie wydał zaleceń dla zawodników wyjeżdżających na urlopy, np. do jakich krajów nie należy wyjeżdżać. Co gorsza, okazało się, że po ostatnim meczu sezonu 2019/20 wysyłanie ankiet medycznych, które zawodnicy i członkowie sztabów musieli w sezonie codziennie wypełniać, zostało... zawieszone!

Ktoś coś z tego rozumie? Zamiast mieć non stop informację o stanie zdrowia wszystkich piłkarzy, o tym jaką mają temperaturę, co robią, gdzie przebywają, wysyłania raportów zaprzestano! Brzmi jak sabotaż... Najprościej było wezwać wszystkich zawodników do odbycia obowiązkowych testów jeszcze przed wznowieniem treningów przed nowym sezonem. Ale tak się nie stało. Dlaczego?

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Kluby przyzwyczaiły się do wygodnego dla nich rozwiązania, że koszty testów przed restartem rozgrywek poniósł PZPN. Tyle że związek - widząc, że końca pandemii nie widać - nie miał zamiaru dalej finansować badań zawodników i sztabów. Zatem w niektórych klubach nie zrobiono w ogóle badań przed powrotem zawodników do treningów. Teraz Ekstraklasa zdeklarowała, że da klubom po 100 tysięcy złotych na testy, co pokryje koszt zbadania każdej drużyny raz w miesiącu do końca roku (koszt testowania drużyny to ok. 20 tys. złotych). Raz w miesiącu to niezbyt często, prawda?

W Legii badania zrobiono po powrocie zawodników z wakacji, ale tam jeden z lekarzy nie przekazał informacji, że fizjoterapeuta ma wynik pozytywny. Legia szybko zrobiła przed Superpucharem ponowne badania i wyszło, że teraz wszyscy są zdrowi. Łącznie z fizjoterapeutą. Legia chciała grać o Superpuchar, więc była rozczarowana decyzją Zbigniewa Bońka i PZPN o odwołaniu spotkania. "Przegląd Sportowy" wskazuje także na inne możliwe przyczyny odwołania Superpucharu: "Przygotowanie przez związek meczu stało na bardzo niskim poziomie organizacyjnym. Jeszcze kilka dni przed spotkaniem Legia nie wiedziała nawet, czy może sprzedawać bilety. Co więcej komunikat, który wydał PZPN 5 sierpnia, dotyczący zaleceń medycznych na sezon 2020/21, zupełnie nie regulował tego na jakich zasadach miało się odbyć spotkanie między mistrzem kraju a zdobywcą pucharu. Legia i Cracovia nie wiedziały nawet czy mają wysyłać wyniki swoich badań do związku, zespołu medycznego, czy do siebie nawzajem. Powstał organizacyjny chaos. Co ciekawe, Legia nie była w oficjalnym kontakcie z PZPN i nie do końca wiadomo, w jaki sposób o całej sprawie dowiedział się prezes Boniek" - pisze "PS".

No rzeczywiście, chaos. Chaos tym większy, że widać, iż w najważniejszym momencie - między sezonami - nie było odpowiedniej współpracy pomiędzy klubami, Ekstraklasą, PZPN i sanepidem. Teraz w pośpiechu próbuje się nadrabiać stracony czas, a i tak nie jest pewne, czy start Ekstraklasy nie jest zagrożony.

Miniony sezon też udało się dokończyć bardzo szczęśliwie. Po prostu wystarczyło ostatni miesiąc nie robić testów. Przypomina mi to popularne powiedzenie: nie chcesz mieć pan temperatury? Potłucz pan termometr.

Dariusz Tuzimek

Źródło artykułu: