Podczas pandemii sport dla niego nie istniał. Odwilż i wznowienie rozgrywek przywróciły dawne zainteresowania. Kryszak uwielbia żużel, Formułę 1 i piłkę nożną. Tę ostatnią jednak tylko na najwyższym poziomie.
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Mówił pan niedawno, że postawił kreskę na sporcie w czasie pandemii. Pasja już wróciła?
Jerzy Kryszak: Częściowo tak. Choć pasja była zawsze, ale teraz po prostu od nowa przyglądam się wydarzeniom. Śledzę choćby żużlową ekstraligę czy końcówkę Ligi Mistrzów. Ekstraklasa mało mnie interesuje. Lokalne kibicowanie przepoczwarza się w zabawę dla wybrańców z racami. Wolę rozgrywki światowe. A tam sporo się dzieje. Manchester City nie wszedł do półfinału!
Miliony wydane na transfery przepadły.
Są gwiazdy, ale nie ma drużyny. Jak widać, nie wystarczy zebrać głośne nazwiska.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!
Zaskoczył też Bayern. Sam wynik 8:2 jest niezwykły, a kiedy osiąga się go przeciwko Barcelonie, mecz przechodzi do historii.
Bayern bardzo mnie zaskoczył. Z drugiej strony Barcelona wystawiła 11 facetów, którzy kompletnie nie wiedzieli, po co wyszli na boisko. A przecież w składzie był Messi. Ten Messi! To ta Barcelona! Ta Katalonia! Spadli w przepaść. Garganta, jak mawiają w Hiszpanii. Do tego Bayern strzelił samobója, więc można powiedzieć, że Barcelona przegrała 2:9. Piłkarze niemieckiego klubu ruszali do każdego podania, do każdej piłki. Liczba odbiorów chyba przekroczyła oczekiwania trenera. A przecież kiedyś przejąć piłkę od Barcelony było misją niemal niemożliwą. Miała być tiki taka, a jest tik tok.
Bayern był tak mocny czy Barcelona tak słaba?
Nie da się odpowiedzieć na to pytanie. Widać było słabość Barcelony, ale trzeba było jeszcze umieć ją wykorzystać. Zaangażowaniem na boisku można rozszyfrować przeciwnika.
A Lewandowski i tak nie dostanie Złotej Piłki.
Ale będzie mieć złotą koronę. Żeby nie powiedzieć złotą koronęwirusa. A tak serio, nie rozumiem, dlaczego odwołano plebiscyt Złotej Piłki. Przecież wszyscy mieli podobne warunki, a wirus zmienił tylko kalendarz.
Teraz Polak zagra przeciwko Lyonowi.
Tak. I jest w stanie połknąć rywala. Może nie spacerkiem, ale Lyon jednak jest słabszy. Poza tym Francuzi już są zadowoleni, że zaszli tak daleko. Nie ciąży na nich presja, osiągnęli pewien poziom satysfakcji. Będą próbować pokonać Bayern, znowu sprawić niespodziankę, ale w psychice są zwycięzcami. Mogą więc mieć nieco stępioną motywację. Może zabraknąć sekundy, żeby ruszyć do piłki, pół metra, aby ją odebrać. Lyon raczej nie będzie tak wyrazisty, jak w meczu z City.
To woli pan jednak piłkę czy żużel?
Jedno i drugie. No i Formułę 1 też.
Nawet bez Kubicy?
Owszem. Kubica jest teraz w tle. Startuje w DTM, ale jednak wciąż zajmuje miejsca blisko końca stawki. Albo ostatnie.
Ma pan jeszcze nadzieję na powrót Polaka do Formuły 1?
Nie. Zespoły z dobrymi samochodami mają pełne obsady. A do tych z kiepskimi ustawia się kolejka dużo młodszych zawodników. Kubica jest podobno znakomity jako tester. Wszyscy tak mówią. Zapewne w tym będzie się realizować.
Ale legenda pozostanie.
Tak. Choć to legenda niespełnienia.
Trochę na własne życzenie.
Nawet bardzo na własne życzenie. Niestety.
Wracając do początku naszej rozmowy - musimy się przyzwyczaić do tego, że koronawirus unosi się w powietrzu?
Nie będziemy już zamykać lasów i parków, jak wtedy, kiedy było 250 przypadków na dzień. Tyle dobrze. Zresztą z tego można by napisać książkę pod tytułem "Bzdury polskie". Teraz w kraju jest kilka ognisk choroby, wirus musi więc się rozprzestrzeniać. Na weselach jest po 150 osób, a przecież wystarczy jedna zakażona, aby zarazić pozostałych. Trochę mamy już dosyć, trochę nie uważamy. Ale wciąż przecież musimy brać pod wagę ludzi dookoła. Że możemy ich zarazić. Oczywiście niekoniecznie ze skutkiem śmiertelnym, ale jednak. Osobiście jestem ciekawy, jak koronawirus odbije się na sportowcach, którzy przeszli już chorobę. Czy COVID-19 w konsekwencji nie zmniejszy ich wydolności. Mówi się, że osłabia narządy, głównie płuca.
Adam Małysz, po przejściu choroby, robił kompleksowe badania. Nie wynika z nich, aby COVID-19 zostawił po sobie ślad. Przynajmniej na razie.
To dobra informacja. Nie wiadomo, jak to będzie, dopóki Putin nie wypuści "Sputnika"[szczepionka opracowywana w Rosji - przyp. red.] i nie uzyska dobrego przyjęcia w Europie i na świecie. Zresztą i tak nie wiemy, kiedy szczepionki będą dostępne, a po drugie - czy zadziałają na długo i uodpornią na zawsze. Na razie trzeba będzie żyć z maseczkami na twarzach. Czego oczywiście nikomu nie życzę.
Maciej Maleńczuk dumny z hymnu Cracovii. "Jest lepszy od Mazurka Dąbrowskiego" >>